wtorek, 29 lipca 2014

#10

-Bartek?
Niskiego wzrostu blondynka podeszła do pary a Bartosz wypuścił Marcelinę z ramion widząc zbliżającą się Natalię. Większość siatkarzy się zmyła do szatni ale pozostali też najbliżsi przyjaciele pary.
-Co tu robisz ?-głos Bartka był zimny i pozbawiony jakichkolwiek emocji.Obydwie dziewczyny spojrzały na niego.
-Nie przedstawisz nas sobie ?-Natalia z uśmiechem spojrzała na Marcelinę-to ta Twoja przyjaciółka ?
-Marcelinko idź poczekać z chłopakami w szatni-pocałował dziewczynę w czoło, jednak ta nie miała zamiaru się nigdzie ruszać.
-Marcelina-wyciągnęła dłoń w kierunku starszej od siebie kobiety-narzeczona Bartka.
-Natalia-tamta uścisnęła ją z uśmiechem-matka jego pierwszego dziecka.
Wszyscy zgromadzeni zaczerpnęli głośno powietrza. Bartek nie chwalił się nikomu,że zostanie tatusiem.
-Powiedziałem Ci,że to nie mój problem!-krzyknął wściekły Kurek w jej stronę. Marcelina z przerażeniem spojrzała na twarz Kurka gdzie malowała się czysta złość.
-Bartek-Natalia była bliska łez.
-Co Bartek?!-ryknął a Marcelina aż się wzdrygnęła-nie interesuje mnie to!
-Nie krzycz na nią-Hyż stanęła w obronie Natalii.
-Słucham ? Bronisz jej?-na Marcelinę też krzyknął.
-Nie wydzieraj tej gęby, Kurek-szturchnęła go.
-To,że się za nią wstawisz nic jej nie pomoże. Nie chcę tego bachora.
-Bachora ?-ryknęła na niego wściekła Marcelina-ten bachor to Twoje dziecko!
-Proszę ?
-Gdyby, ja Ci powiedziała teraz,że jestem w ciąży to co ? Też byś mnie tak potraktował ?
-Marcelina...-jęknął Kurek
-Odpowiedz!
Ten tylko pokręcił głową i zaśmiał się gardłowo. Rekcja Marceliny była natychmiastowa. Jej ręka wystrzeliła prosto w zarośnięty policzek Kurka, a po sali rozniósł się głośny plask. Winiar zachichotał pod nosem a potem odciągnął od Kurka wściekłą dziewczynę i wyprowadził ją z sali.
-Nic Ci to nie pomoże-syknął Natalii prosto do ucha i zostawił ją samą w sali.

-Kawał skurwysyna-Marcelina chodziła wtem i z powrotem patrząc na siedzącą przed sobą kobietę.
-Nie chce rozwalać mu związku, tylko potrzebuje go teraz-Natalia ukryła twarz w dłoniach.
-Mogę Ci to zagwarantować,że dostaniesz jego pomoc.
-Przecież powiedział....
-On sobie może mówić.Nic się nie martw to szkodzi bardzo dziecku-oczy Marceliny zaszły łzami.
Natalia kiwnęła głową i odeszła w stronę wynajętego przez siebie pokoju, natomiast Hyż skierowała się do pokoju Kurka. Nie pukała, weszła jak do siebie a on leżał rozwalony na łóżku ze słuchawkami które sekundę później znalazły się na ziemi.
-Co Ty robisz ?-wściekły Bartek podciągnął się do pozycji siedzącej. 
-Ja co robię ? Ja ?!-wydarła się na całe gardło dziewczyna-Bartek jak tak możesz.
-Mogę i to robię,powiedziałem jej to jeszcze we Włoszech.
-To też Twoje dziecko-Marcelina usiadła koło narzeczonego i chwyciła go za ręce.
-To jej dziecko.
-Sama go sobie nie zrobiła! Co byś zrobił gdybym ja Ci teraz powiedziała,że jestem w ciąży ?
-Nie wiem.
-To się kurwa zastanów! Jesteś nieodpowiedzialnym dzieciakiem!
-A Wlazły to odpowiedzialny jest co ?-Kurek zerwał się z łóżka-to leć do niego i mu się wyżal jaki to ja jestem okropny.
-A żebyś wiedział,że pójdę-dziewczyna zerwała się z jego łóżka i wyszarpała z uścisku dłoń-a Ty się lepiej poważnie nad sobą zastanów, Kuraś.

Natalia siedziała w swoim pokoju i chowała ostatnie rzeczy do swojej walizki,. Kurek nie chce jej pomóc, więc ona zniknie z jego życia i dalej będzie myślała jak zapewnić dziecku najlepszą opiekę kiedy jej zabraknie. W tym samym czasie Marcelina kończyła palić papierosa siedząc na balkonie w pokoju Winiara i Wlazłego. Obydwaj siedzieli naprzeciwko niej i żaden z nich się nie odezwał w obawie o swoje życie.
-Skończony dupek, wszyscy tacy jestescie-wyrzuciła papierosa za balkon.
-Ejj-oburzył się Michał-ja mam dwóch pięknych synów.
-A ja przypominam,że tak się nie zachowałem-Mariusz spojrzał na Marcelinę.
-Wy nie, ale co mu szkodzi pomóc ? Boże jak on mnie denerwuje, wstrząsnę nim porządnie, jeszcze mnie popamięta-Marcelina odpaliła kolejnego waniliowego papierosa.
-Marcelina twój narzeczony ma mieć dziecko z inną laską-Michał delikatnie zwrócił jej uwagę-powinnaś się raczej cieszyć,że nie chce mieć z nią kontaktu.
-Tak tylko ta jego wcześniejsza laska może nie przeżyć porodu i dzieciątko zostanie samo bo ojciec się go wypiera.

-Przypomniało Ci się ?-Wlazły objął ramieniem Marcelinę a ta oparła głowę o jego ramię.
-Troszkę-z oczu dziewczyny spłynęła jedna samotna łza-niedługo minie rok.
-Wiem. 
Posiedzieli trochę w milczeniu a cisza kuła Mariusza w uszy.
-Nie obwiniaj się za to Marcelina, tak musiało być.
-Nie musiałabym chować własnej córki-dziewczyna przetarła twarz-naszej córki.
-Amelka była chora, wiedzieliśmy o tym-mocniej przytulił byłą partnerkę.
-Ale może gdybyśmy...może by żyła.
-Marcelina zrobiliśmy wszystko-Wlazły pocałował ją we włosy-tak musiało być.
-Nie musiało, gdyby żyła nigdy byś ode mnie nie odszedł.
-Nie odszedłbym, żałuję bardzo,że odszedłem.
-Mariusz-Marcelina bardziej wtuliła się w niego-pojedziemy na cmentarz razem ?
-Pojedziemy, i zabierzemy ze sobą Arka. A teraz sądzę,że powinnaś pogadać na spokojnie z Kurkiem.
-Tak też tak uważam-obydwoje odwrócili głowy słysząc głos Bartka za plecami. Marcelina szybko wyrwała się z uścisku Mariusza i otarła łzy spływające po policzkach.
-Bartek-stanęła przed nim wyprostowana-nie możesz odrzucić tego dziecka.
-Mogę i to robię, ale może wy mi powiecie kim jest Amelia ?-spojrzał na ukochaną a ona od razu spojrzała na Mariusza stojącego za nią z zaciśniętymi pięściami.
-Amelia to nasza córka-odpowiedział mu ze spokojem Wlazły kładąc dłoń na plecach Hyż.
-Nie mówiłaś,że masz córkę-Kurek spojrzał na ukochaną-że macie córkę.
-Mieliśmy-poprawiła go szybko Marcelina a Kurowi uśmiech momentalnie zniknął z ust.
-Zostawię was samych-Wlazły ku złości Bartka pocałował Marcelinę w czoło i wyszedł do swojego pokoju mówiąc jej wcześniej,że wystarczy że krzyknie a on przyjdzie. 
-Nie wiedziałem-Bartek zrezygnowany usiadł na łóżku a Marcela usiadła obok.
-Nie miałeś jak się dowiedzieć-Marcela otarła jedną spływającą po policzku łzę.
-Powiedź mi o tym.
-O czym ? O tym,że nie potrafiłam donosić ciąży i córka moja i Mariusza zmarła dwa dni po urodzeniu ?
-Przykro mi-Bartek ścisnął dłoń narzeczonej.
-Proszę Cię, porozmawiaj na spokojnie z Natalią i przemyśl to wszystko. To twoje dziecko, Bartek.
-Nie mogę Marcelina, nie pokocham tego dziecka.
-To Twoje dziecko, już je kochasz Bartek. Każdy rodzic tak ma.
-Nie ja, bo moją jedyną miłością jest i będzie tylko siatkówka.
I Kurek nie zdążył ugryźć się w język, nie pomyślał dwa razy nad tym co chce powiedzieć i jedyne co mu zostało to huk głośno zatrzaskiwanych drzwi przez Marcelinę. Pogrążał się jeszcze bardziej, nieświadomie pchając ukochaną w ręce Mariusza.

Padam ze zmęczenia normalnie na twarz. 
Edit: Pozdrawiam wszystkich którzy nie mają Cyfrowego Polsatu!  

czwartek, 24 lipca 2014

#9

Marcelinia chodziła sobie po katowickim hotelu bo nie mogła zasnąć. Do kolacji została jeszcze godzina a każdy z chłopaków pewnie spał po męczącym treningu. Ona też powinna odpocząć bo musi się dzisiaj porządnie zająć niektórymi. Uśmiechnęła się pod nosem kiedy do głowy wpadł jej troszkę szalony lecz możliwy do zrealizowania plan. Nadchodzący weekend mieli mieć wszyscy wolny tyle,że nie mogli wrócić do domów, więc ściągnie partnerki chłopakom tutaj jak się uda. I tutaj pojawiły się kłopoty, bo Marcelina ma kontakt tylko z żoną Ignaczaka który jest na urlopie, dziewczyną Kłosa oraz Cichego i żoną Winiara. I pomoc tutaj okazała Daga która poinformuje pozostałe kobiety o jej szalonym planie. Wszystkie trzy obiecały przybyć i zatrzymać to wszystko w tajemnicy aż do piątkowego wieczoru. Musiała poinformować tylko jedną osobę o jej pomyśle licząc na to,że się zgodzi.
-Trenerze-uchyliła drzwi od jego pokoju-mogę na chwilę ?
Stefan siedział na łóżku z laptopem na kolanach.
-Wchodź Marcyś-zaprosił dziewczynę do pokoju. Polski szedł mu coraz to lepiej.Usiadła na łóżku naprzeciwko trenera który odłożył swój notatnik i spojrzał na blondynkę.
-Mam do Ciebie interes-uśmiechnęła się do trenera najładniej jak potrafiła.
-Słucham Cię uważnie-zaśmiał się Antiga.
-Bo wszyscy mamy wolny weekend i nie wracamy do domów więc sprowadziłam chłopakom partnerki-wypowiedziała na jednym wydechu.
-Jeżeli planujecie jakieś imprezy to dla was są one bezalkoholowe, i nie mów im na razie nic bo nie będą chcieli trenować.
Ten trener to jednak jest dobrym człowieczkiem, chociaż francuzem.

Siedziała uśmiechnięta od ucha do ucha, wciśnięta między Winiarem a Cichym i chichotała non stop pod nosem wcinając startą, surową marchewkę. Siedzieli przy stoliku i patrzyli na nią jak na wariatkę.
-Dobrze się czujesz ?-Karol nalał sobie szklankę wody i spojrzał podejrzliwie na przyjaciółkę.
-Wspaniale Karolku-zacmokała parę razy z zachwytu.
-Będziesz głodna-zwrócił jej uwagę Bartek widząc jak mało zjadła na kolację a również obiad na którym pochłonęła tylko kawałek tarty szpinakowej.
-Co...a nic mi nie będzie-uśmiechnęła się do niego czule i upiła łyk wody z cytryną.
-Ona coś ćpała-Piotrek nałożył sobie na talerz marchewki tak samo jak Marcelina.
-Chciałbyś Piotrusiu na drugi raz tego samego ?-odwrócił się w jego stronę-najlepszy towar w okolicy podobno. Nowakowski niemal od razu pobladł na twarzy i zadławił się marchewką. Buszek musiał parę razy klepnąc go w plecy z całej siły by mógł normalnie zaczerpnąć powietrza.
-Marcelina-jęknął cichy a dziewczyna tylko się zaśmiała.
-Nic a nic wam nie powiem-zaśmiała się-musicie się pogodzić z moim wspaniałym humorem.

Coś długo szło im to godzenie się z humorem Marceliny. Jak co dzień rano po śniadaniu siatkarze biegali ale zgubili gdzieś Marcelinę. Szli na trening rozmyślając gdzie też podziała się przyszła pani Kurek ale odpowiedź przyszła szybciej niż się spodziewali. Już niemal na korytarzu słychać było głośną taneczną piosenkę. Nie zdziwił ich wcale widok jaki zastali po otworzeniu drzwi. Skrzaty rozpoznały układ, bo Marcelina bardzo często kiedy oni się rozciągali ćwiczyła tą swoją Zumbę. Teraz też ubrana w swój specjalny strój tańczyła przed lustrami , nie zwracając uwagi na nowo przybyłych. Siatkarze rozstawili się pod ścianą i przyglądali się dziewczynie wcale nie chcąc jej przeszkadzać. Niektórzy to chcieli nawet dołączyć bo strasznie spodobała im się piosenka jak i sam układ tylko stwierdzili,że nie nadążą za nią i się skompromitują.
-Przebierajcie się i dawać-zaśmiała się Marcelina robiąc taki śmieszny samolocik dookoła siebie.Winiara i Wlazłego dwa razy nie trzeba było namawiać, natychmiast dołączyli do niej stając po obydwóch jej stronach. W ślady za nimi poszedł Wrona i Kłos, ciągnąc przy okazji Buszka i Mikiusia. Cichy stwierdził,że nie będzie stał jak ten kołek i też ze śmiechem dołączył do kolegów i razem z nimi powtarzał kroki po Marcelinie.
-Skąd Ty to wszystko umiesz ?-wysapał zmęczony Nowakowski wyrywając Bartkowi wodę z dłoni.
-Się nauczyłam Piotrusiu-zaśmiała się dziewczyna i wtulił w Kurka który z uśmiechem stał oparty o ścianę i przypatrywał się ćwiczeniom kolegów. Objął dziewczynę w pasie i pocałował w czubek głowy. Nie mieli we dwójkę czasu jeszcze pomyśleć nad terminem ślubu ale po mistrzostwach i przed sezonem klubowym postarają się chociaż załatwić kościół i salę.
-Ja chcę taką rozgrzewkę zawsze od dzisiaj-Winiar przybił piątkę z Szamponem i Mikusiem, którzy poparli decyzję kapitana-wreszcie mogę robić to co kocham. 
-Pogadacie z trenerem się zobaczy co się da zrobić-uśmiechnęła się Marcelina-a teraz proszę się zabrać za ćwiczenia, ty Wlazły do mnie, zabezpieczymy to kolano.

Trening chłopaków minął im w śmiechach i chichach. Zawołali ją do jednej z szóstek i urządzili sobie wspólny mecz. To nic,że Marcelina odzwyczajona zapomniała parę razy odebrać piłkę czy odbić ją prawidłowo przy zagrywaniu. Najważniejsze,że mieli chwilowy fun.Teraz kiedy jej drużyna przegrała do zera, stała wtulona w spoconego Kurka.
-25 grudnia-szepnęła mu na ucho.
-Co 25 grudnia ?
-Weźmiemy na razie ślub cywilny w Polsce, a potem ja zajmę się organizacją wesela a Ty pojedziesz do Włoch. 
Kurek ze szczęścia pocałował ją w usta a ona lekko ugryzła go w wargę.
-Kocham Cię-szepnął przytulając ją do siebie. Chłopaki padnięci leżeli na parkiecie i z uśmiechem wpatrywali się w zakochańców. Każdy z nich wraz z zainteresowanymi podskoczył słysząc ten piskliwy głos.
-Cześć Bartek.

Zastanawiam się nad zakończeniem. 

sobota, 19 lipca 2014

#8

Bartek niestety musiał opuścić piękne i słoneczne Włochy i udać się do Bełchatowa na zgrupowanie wraz z resztą. Marcelina został z resztą siatkarzy w Bari i prowadzili bardzo ciężkie treningi które miały przynieść już jutro zwycięstwo nad niepokonanymi jak dotąd Włochami. W ostatni dzień pobytu Kurka Marcelinę znów dopadła gorączka jednak zakochany Kurek nic nie zauważył. Znów faszerował się lekami i pracowała a wieczorami z ulgą kładła się spać. Teraz siedziała na treningu w hali gdzie zostanie rozegrany jutrzejszy mecz i zamiast wszystko obserwować to ona starała się za wszelką cenę nie zasnąć. Podniosła głowę dopiero wtedy kiedy poczuła lekkie szturchnięcie w rękę. Powoli odwróciła głowę, sprawcą okazał się Buszek który spokojnie pił wodę.
-Dobrze się czujesz ?-przechylił lekko głowę w prawo.
-Wspaniale-zaśmiała się dziewczyna jednak zaraz zaczęło drapać ją w gardle.
-Właśnie widzę-zironizował-idziesz sama do doktora czy ja mam iść ?
-Rafał jest okej-starała się go uspokoić próbując nie okazywać strachu.
-Marcelina jesteś strasznie czerwona-przyłożył rękę do jej czoła-i rozpalona.
-Bo tu jest gorąco.
-Tsa..-popatrzył na fizjoterpaetkę i już miał wołać lekarz kiedy podeszli do nich Wrona, Karol, Krzysiek i Łukasz.
-Halo halo a co tutaj się romansuję ?-Krzysiek się roześmiał,że Marcelinie o mało głowa nie pękła.
-Nie romansuję tylko przekonuję Marcelę do wizyty u lekarza-wyjaśnił spokojnie siatkarz siedzący koło blondynki.
-Ginekologa ?-ależ ten Ignaczak to zabawny jest.
-Koniec tej dyskusji-Marcelina gwałtownie podniosła się z krzesełka co zaowocowało lekkimi zawrotami głowy i pewnym upadkiem gdyby nie złapały jej zwinne ręce Kłosa.
-Koniec tego, Hyż-Żygadło przejął od środkowego fizjoterapeutkę i wziął ją na ręce-idziemy do Sokala.

Z Łukaszem nie było żadnych dyskusji. Błagała go, prosiła by ją postawił,że jest wszystko okej ale on nie wierzył. Na rękach zaniósł ją do gabinetu gdzie urzędował doktorek a przy okazji siedział tam jeszcze Olo który zdziwiny był widokiem jaki go zastał.
-Co się stało?-od razu doskoczył i przejął od niego Hyż i położył ją na kozetce.
-Nic-burkneła i chciała się podnieść jednak Żygadło lekko pchnął ją tam z powrotem.
-Nic ? Marcelina od ponad czterech dni chodzi z goraczką i łyka jakieś niemieckie prochy przeciw grypie.
-Prawda to ?-koło niej zjawił się lekarz repreznetacji.
-Prawda.
Doktor wyprosił obydwóch panów i dokładnie zbadał swoją koleżankę ze sztabu. Kręcił głową zastanawiając się co ma z nia zrobić.
-Dwa dni zostajesz w łóżku a ja zaraz spróbuję dostać tu odpowiedni antybiotyk-wytłumaczył kiedy ta powoli zasuwała reprezentacyjną bluzę.
-Ale jutro mecz a ja jestem potrzebna Olkowi-zaczęła protestować dziewczyna.
-Uwierz mi,że bardziej potrzebna jesteś nam tu na ziemi niż tam na górze. To było nie odpowiedzialne, Marcelino.
-Janek-jęknęła.
-Dwa dni w łóżku, albo osobiście zaraz zawiozę Cię do szpitala.

Leżała dopiero od dwóch godzin i już miała dość. Oczywiście żeby było śmieszniej Janek podpiął jej kroplówkę jakby chciała się gdzieś ruszyć bo dowiedział się,że żyła o samej wodzie i chrupkach kukurydzianych. Olek się nie gniewał choć był na siebie zły,że nie zauważył,że jest z nią źle, zresztą tak samo jak reszta siatkarzy. Nawet Kuraś był zły, bo Cichy od razu do niego zadzwonił. Pierwsze co zrobił Łukasz jak wrócili do hotelu, to wyrzucił tabletki Marceliny do kosza i to tego oddalonego od hotelu. Obiecał sobie,że będzie ją sprawdzał teraz na każdym możliwym kroku. Znał osobiście mamę Marceli, i obiecał jej,że będzie się opiekował jej córką.Ale też niedługo dane było jej w spokoju dochodzić do siebie przy pomocy cudownych lekarstw od doktora Sowy. Nad jej łóżkiem stała połowa zgrai siatkarzy a druga stwierdziła,że ona musi odpocząć dadzą jej nauczkę później.
-Zawiodłem się na Tobie-pierwszy z nich odezwał się Krzyś.
-Igła...
-I ja również-dołączył do niego Wrona a za nim pozostała reszta aż w końcu rozdzwonił się telefon jednego z libero przebywającego w pokoju. Tego starszego. Mruknął coś pod nosem, wcisnął coś na swoim Smartfonie i zaraz po pokoju rozniósł się krzyk Miśka.
-Gdybym tam teraz bym to przełożyłbym Cię przez kolano i porządnie zlał!
Większość siatkarzy znajdujących się w pokoju pokładała się ze śmiechu a on nawijał jak nakręcona katarynka dalej.
-Jak można mieć tyle lat co ty i być tak nieodpowiedzialnym,Marcelino! Teraz nic Ci nie mogę zrobić a moje krzyki nigdy nie robiły na Tobie wrażenia, dlatego już odliczam dni do Twojego pojawienia się w Polsce! Bój się Hyż.
I się rozłączył a siatkarze dalej tarzali się ze śmiechu. Tak już się go boi. Z pewnością.

Leżała na łóżku z laptopem na kolanach i czekała na pojawienie się chłopaków u niej w pokoju. Jutro już będzie mogła wstać, leki pomogły a doktorek ostrzegł,że jeszcze raz taki numer to skończy się to zupełnie inaczej. Przegrali. Walczyli najdzielniej jak się dało ale musieli przyjąć z godnością wyższość Włochów tak jak pozostałe dwie drużyny przed nimi. Jutro rano wylecą wszyscy do Rzymu i popołudniu odbędzie się trening na korcie tenisowym.Pierwszy w pokoju dziewczyny pojawił się Kłos i wraz z nim Cichy i Wrona i na tej trójce się skończyło. Reszta zmęczona poszła się położyć i odpocząć a oni potrzebowali pocieszenia.
-Bo myśleliśmy,że będziemy pierwszymi którzy ich zatrzymają-Karol położył głowę na jej nogach a Marcelina bawiła się jego włosami.
-Przecież nie byliśmy wcale od nich gorsi-Piotrek oparł głowę o jej ramię i to samo zrobił Endrju.
-Jesteście tak samo dobrzy jak nie lepsi, po prostu Włosi mają teraz ten dobry dla siebie czas ale oni też nie są robotami, prawda ?-starała się ich pocieszyć-zresztą z Brazylią też pierwszy mecz prze chrzaniliście i co ? Pamiętajcie, wygrywa się tylko w stolicy.
-Myślisz,że wygramy ?-spytał z nadzieją Kłos.
-Ja nie myślę, ja to wiem-uśmiechnęła się pod nosem wierząc w swoich chłopców.

Wierzył w nich każdy. Pierwszy set nerwowo poszedł na straty, drugi również.Widząc złość wypisaną na twarzy swoich kolegów oraz szczęście na twarzy Włochów postanowiła trochę pomóc szczęściu. Stephan z uwagą obserwował co robi młodsza koleżanka. Patrzył jak palcami przyczesywała włosy by później związać je w wysoki kucyk. Paru siatkarzy również pijąc zaczęło przyglądać się Marceli która odważnie ściągnęła koszulkę z krótkim rękawkiem i pozostała tylko w białej bokserce. Karol niemal nie udławił się wodą kiedy zobaczył jak bardzo prześwitująca była bluzka dziewczyny. Siedzący obok Wrona musiał parę razy walnąć go dłonią w plecy oblewając przy okazji siedzącego obok Piotrka.
-Co ona kombinuje-biedny Piotruś szturchnął siedzącego obok siebie Mikusia.
-Tylko oby nie to co mam teraz na myśli-biedny przełknął ślinę starając sobie wybić te zbereźne myśli z głowy. Żaden z nich nie zdążył jednak zadać przyjaciółce pytania co kombinuje bo musieli wracać na boisko. Zresztą ona nie planowała nic złego przecież, usiadła tylko na pierwszym krzesełku, założyła nogę na nogę i obserwowała grę, gorąco tutaj i tyle. Za to chłopcy zaczęli odczuwać wszystko kiedy pierwszy raz objęli w tym meczu prowadzenie. Z uśmiechemi zeszli z boiska i cała szóstka z boiska od razu podleciała do niej.
-Jesteś wielka!-krzyknął któryś.
-Ja nic nie zrobiłam, tylko siedziałam-puściła im oczko-a teraz panowie, jeszcze dwa razy tak ładnie.
No tak ładnie to nie poszło, bo Włosi chyba dostali zakaz patrzenia na nią. Załatwili ich szybko. Znów wszystko we Włoskiej drużynie toczyło się za sprawą Ivana który zaraz po całej rozgrywce podszedł do dziewczyny.
-Niezłe zagranie-roześmiał się-udało Ci się to.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz-Marcelina założyła na siebie koszulkę reprezentacyjna i rozpuściła włosy.
-Z tego Kurka to niezły farciarz, ale i tak gratuluje udanego meczu, Marcelino.
Faktycznie, z Kurka był farciarz tylko czy on będzie umiał to docenić, droga Marcelino ? 

Powiem tyle, to opowiadanie napisane w całości już. Teraz piszę się kolejne ? Jakich obstawiacie bohaterów tym razem ?
Pozdrawiam xx 

sobota, 12 lipca 2014

#7

Do hotelu wrócili jako narzeczeni. Marcela ubłagała Bartka by nie zmuszał jej dziś do powiedzenia tak. Chciała tego niemiłosiernie, jednak nie tutaj, tylko w Polsce, mając przy sobie wszystkich przyjaciół a nie tylko garść. Bartek uległ prośbą narzeczonej, ale musiała go zapewnić,że jak tylko wrócą do Polski pierwsze co zrobią to ustala termin. Oczywiście wszystko zostało nagrane, tak na wszelki wypadek. Tym razem zabrała się samochodem razem z Bartkiem i jego włoskim kolegami. Swoją droga Ivan odetchnął z ulgą gdyż nie udało mu się załatwić nic w urzędzie bo jego znajomy był na urlopie a z Egiptu nie był w stanie nic wskórać. Bartek z uśmiechem patrzył w lustrze na zadowoloną Marcelinę. Teraz musi zrobić wszystko żeby tylko zaciągnąć Hyż przed ołtarz nim tylko Wlazły zacznie się mieszać znów w jej życie. Bo mieszał, to było widać gołym okiem. Zresztą ten jego nagły rozwód, częstsze bóle co skutkowało wizytami u Marceliny. Ale na ślub go zaprosi, w końcu jest jego przyjacielem. Wypożyczył samochody bo szybciej tak będzie im się dostać do Rzymu do rodziny Marceliny.Do hotelu zajechali równo na kolacje,gdzie siedzieli już wszyscy z obu drużyn. Kurka i Hyż powitały gromkie brawa a dziewczyna wybuchnęła śmiechem i schowała twarz w ramię narzeczonego.
-Eee-Wronka usiadł przy stoliku przeznaczonym dla Polskich siatkarzy-Kurek to taki ciapa,że nawet oświadczyć się nie potrafi. Restaurację wypełniły śmiechy zgromadzonych a Bartkowa twarz tylko przybrała niebezpiecznie czerwony odcień.
-Oświadczył się, wszystko nagrane-Igła pomachał swoją kamerą-tylko mądra Marcelina nie dała się mu zaobrączkować dziś.
-Bo mądra Marcelina chce żebyście wszyscy byli wtedy obecni-blondynka ciepło się uśmiechnęła-w końcu tylko raz Kurek straci wolność i na wieki zostanie pantoflarzem.

Marcelina leżała po kolacji przytulona do kurkowego ciała. Chłopak lekko przysypiał dopóki w pokoju nie rozniósł się dźwięk telefonu blondynki. Dziewczyna jedną ręką nie zmieniając pozycji sięgnęła po swojego Iphona leżącego na szafce koło łóżka Winiar.
-Wszystko widziałem!-żadnego ani cześć ani hej ani spierdalaj.
-Ale co ?-zdziwiła się Marcelina, Bartek który słyszał rozmowę tylko się zaśmiał słysząc oburzonego Michała.
-No oświadczył Ci się! Igła wszystko na bloga dodał!
-Oto Ci chodzi-zaśmiała się-nic wielkiego.
-Nic wielkiego ? Chciałaś się hajtnąć jak mnie nie było!
W tel było słychać jeszcze Dagmary powiedz jej,że sobie z nią porozmawiam jak wróci.
-Dlatego tego nie zrobiłam, Michałku.
-No i masz szczęście, i Ty, kurczak też, i nie śmiej się jak krowa!
-Dobra, bo my rano mamy trening-pierwszy raz głos zabrał Bartek-dobranoc.
-Aaa i Marcelka, Mariusz się o Ciebie pytał.
-Cześć Michał-dziewczyna szybko rozłączyła się i odłożyła telefon na swoje miejsce.Znów wtuliła się w Bartka który ożywił się na samo imię przyjaciela.
-Bartek-mruknęła Hyż.
-Mhmm ?
-No bo mam ochotę na dłuugą kąpiel.
Kurkowi dwa razy powtarzać nie trzeba było, niemal od razu i bez marudzenia spełnił tą prośbę narzeczonej jak i każdą kolejną.

Tymczasem w Bełchatowie Mariusz szalał ze złości. Gdyby mógł rozwaliłby w pył wszystko co znajdywało się w jego otoczeniu.Ale kogo miał o to obwiniać jak nie siebie ? Dał się zaszantażować Paulinie i spełnił jej prośbę a Marcelina wróciła do Kurka, proste i logiczne.On głupi dał się zaszantażować i wypuścił taki skarb z dłonie jak to nazwał Winiar. Ale przecież to niemożliwe by przez 8 miesięcy przestała go kochać i zapomniała o tym co ich łączyło. A łączyło bardzo wiele. Na przykład ich córeczka spoczywająca paręnaście metrów pod ziemią na jednym z bełchatowskich cmentarzy. Dziś Amelia miała by już roczek. Wiedział,że Kurek to ostry i groźny przeciwnik, już wtedy w Spale ostrzegł go,że będzie walczył nie zawsze czysto by znów zdobyć Marcelinę. Tyle,że Bartuś chyba też zapomniał o pewnego rodzaju zobowiązaniach o których bardzo pragnął przypomnieć mu Mariusz. Jednym ruchem palca odnalazł w telefonie odpowiedni numer i bez wahania wcisnął zieloną słuchawkę. Kuraś grał nie czysto, Wlazły gorszy być nie może.
-Słucham ?-zmęczony kobiec głos odezwał się po drugiej stronie.
-Natalia, tu Mariusz-mężczyzna uśmiechnął się pod nosem-jeżeli nadal szukasz Bartka, to ja chętnie Ci pomogę. 

Za jakiekolwiek błędy przepraszam. Dostałam się na stuuudia hahah :) Życzę udanego weekendu, mam nadzieję że u was pogoda lepsza niż u mnie. A teraz #GoBrazil