piątek, 30 maja 2014

Kto się czubi ten się lubi epilog

Maciej miał niewiarygodnie dobry wpływ na Aleksandrę. Obydwoje porozmawiali na drugi dzień z rodzicami dziewczyny. Zakochani wybaczyli im. Tak,zakochani. Maciej kochał Aleksandrę do szaleństwa a i również ona nie wyobrażała sobie życia już bez Kota.
-Nie umiesz nawet krawata eleganciku zawiązać ?-zaśmiała się stojąc pod kościołem. Maciek mruknął coś pod nosem i pozwolił dziewczynie poprawić swoje dzieło. On tylko się śpieszył, nie spędził tak jak ona pół dnia przed lustrem. W sumie, musiał przyznać,że wyglądała zjawiskowo. Wolał się nie narażać gdyż to groziło kolejną porcją śmiechu spowodowaną jego ostatnią wpadką. Do tej pory wypominała mu,że musiała po nocy jechać do Krakowa i odbierać go z komisariatu, jeszcze gorzej niż on miał Kamil. Jemu wypominała to na każdym kroku a na dodatek szantażowała,że powie wszystko Ewie.
-Ślicznie wyglądasz-przyciągnął ją do siebie i musnął delikatnie usta. Użyła waniliowego błyszczyka który tak uwielbiał.
-Nie podlizuj się-zaśmiała się i cmoknęła go jeszcze w nos. Splotła ich dłonie i razem weszli do kościoła. Zajęli jedną z tylnich ławek i czekali na rozpoczęcie ceremonii zaślubin Janka oraz jego wybranki.

-Trzecie wesele a wy znów jako para-Kamil oparł się o krzesełko na którym siedziała jego szwagierka masując stopy.
-Na dwóch byliśmy jako koledzy, w tym na jednym jako wrogowie-huknęła na niego sięgając po szklankę.
Jeżeli kiedykolwiek twierdziła,że Kamil to niezły tancerz, teraz cofa swoje zdanie. Podeptał jej palce, tak mu się stopy plątały. Stoch za bardzo się chyba wczuł w rolę świadka i cały czas kręcił się z kolejnymi butelkami trunku. Ewa w tym właśnie momencie tańczyła z Kotem.
-Ale kolejne będzie wasze-zaśmiał się Kamil.
Olka mruknęła coś cicho pod nosem i nałożyła z powrotem na nogi buty. Swoje piękne, czarne szpilki.
-Ola, Ola chodź-Marcelina i Ewa zaczęły ją ciągnąć w stronę grupki pań. Bilan odruchowo zerknęła na zegarek, no tak oczepiny.
-Dziewczyny ja jestem zajęta-przypomniała im kiedy się zatrzymały.
-Ale jeszcze nie zaobrączkowana-obydwie zaśmiały się równo. Zdecydowanie za dużo alkoholu się dziś tutaj polało.

Do trzech razy sztuka. Wiadomo. Welon znów wpadł w dłonie Aleksandry a Maciek musiał się trochę namęczyć ze złapaniem muszki gdyż było o wiele za dużo chętnych. Walczył jak lew i mu się to udało. Stali teraz pośrodku sali patrząc sobie w oczy i uśmiechając się szeroko. Kamil gdzieś tam w oddali stał i się śmiał wraz z resztą przyjaciół pary. Z głośników poleciała jakaś ckliwa piosenka a Ola wtuliła się w Maćka. Tańczyli a po chwili większość osób przestała zwracać na nich uwagę, więc grzecznie ulotnili się na balkon. Ola oparła się o barierkę i patrzyła na gwieździste niebo a Maciak stanął za nią i wyjął z kieszeni marynarki czerwone satynowe pudełeczko.
-Twoja siostra powiedziała mi,że nie będę mógł skakać jak nasze wesele nie będzie kolejne-objął ją w pasie zaciskając fant w dłoni.
-Kami powiedział mi to samo-zaśmiała się opierając się o jego ciało. Maciek zaciągnął się zapachem jej truskawkowego szamponu do włosów i rozchyli palce ukazując jej pudełko.
-Wiesz możemy nie dać im tej satysfakcji-zaśmiał się.
-Czy ty mi się oświadczasz ?-Ola lekko odchyliła głowę do tyłu.
-No wiesz, jeżeli tak to wygląda.
-No bo jeżeli jest tak jak myślę to się zgadzam ale mam jeden warunek.
-Jaki ?
-Żadna z mam nie będzie nam pomagać w wychowaniu małego Kotka-zaśmiała się Ola, a Maciek wiedział,że dziewczyna uczyni go najszczęśliwszym facetem pod słońcem.

To jest beznadziejne, ale jakoś musiałam to skończyć. 
No cóż jak na razie to ostatnia skoczna historia tutaj, teraz będzie kto inny-ciekawe czy zgadnieci. Tu Luśśś się nie liczysz bo wiesz, więc cichosza. 
Ogarnę  bohaterów i wszystkoego się dowiecie. A tymczasem przepraszam za to u góry i na wieki żegnamy się z Olą i Maćkiem.

środa, 21 maja 2014

Kto się czubi, ten się lubi 14

#Aleksandra 

Nie jedna osoba zastanawia się co można robić o czwartej nad ranem. Można spać, można kończyć imprezować a ja ? Ja siedzę za kierownicą i jadę do Krakowa. Do Krakowa po swojego szwagra i chłopaka i jeszcze dwóch innych skocznych cymbałów. Smacznie sobie zasypiałam, kiedy rozdzwonił się mój telefon. Spoko, przecież to normalne,że o godzinie 3 dzwonią do mnie z komisariatu. Normalka. Kamil podał mój numer, bo ja się nie będę denerwować. Ja ? Ja ich tam rozwalę. Jednego po drugim a Maciusia zostawię na koniec razem z Kamilkiem. Zachciało im się wieczoru kawalerskiego. Mogli sobie urządzić coś w stylu Kac Vegas, w końcu chcieli. A teraz ja muszę jechać bo bali się zadzwonić do Kruczka. Nie dziwię się, już wyobrażam sobie te nagłówki Złoty Kamil Stoch wraz z kolegami aresztowany-tylko u nas kulisy zajścia. Słono mi za to zapłacą, oj słono. Jeszcze nie wiem kto tam jest oprócz przyszłego Pana Młodego, Kamilka i Maćka. Wiem,że dwóm się upiekło. Zaparkowałam sobie pod komisariatem i ostatni raz spokojnie oddychając weszłam do środka. Jak na środek nocy nad wyraz cicho i pusto.
-A Pani dokąd ?-nagle wyrasta przede mną policjant, Już wiem skąd to powiedzenie za mundurem panny sznurem.
-Ja po mojego szwagra i przyjaciół-mrugam oczami. Wiem,że nie wyglądam rewelacyjnie ale nie jest źle.
-Pani Bilan ?
-Tak.
-Zapraszam w takim razie-otworzył przede mną drzwi i wpuścił do środka. Pod ścianą na krzesełkach grzecznie siedzieli Janek, Maciek, Kamil i Stefan. No trzymajcie mnie.
-Olcia tylko się nie denerwuj-Maciek pierwszy zabiera głos ale zamyka się widząc moje spojrzenie. Sympatyczny i całkiem przystojny policjant tłumaczy mi co zmalowali i po wszystkim karze podpisać w dwóch miejscach i mogłam już ich zabrać. Grzecznie sznureczkiem wyszli jak przedszkolaki, mrucząc coś pod nosem. Ostatni raz uśmiechnęłam się do Pana Karola i ruszyłam za nimi.
-Czy Ty go podrywałaś?-Maciej stanął przed moim autem i założył ręce na piersi.
-Zamknij się i wsiadaj do auta i mnie nie denerwuj.
Grzecznie wykonał moje polecenie i mogliśmy ruszyć w drogę do Zakopanego. Połowę drogi spędziliśmy w ciszy.
-Ola nie powiesz nic nikomu ?
-Proszę ?-spojrzałam w lusterku na Kamila jakby upadł na głowę-mam nie powiedzieć,że znudził wam się klub więc przenieśliście się na Rynek.
-No bo my..no.
-Już lepiej trzeba sobie było iść do klubu ze Striptizem to by wam się nie nudziło. Ale impreza pod Kościołem Mariackim ? I ty się dałeś w to Stefan wkręcić ?
-Olcia nie mów nikomu, siara na maksa będzie.
-Nie wiem. Zastanowię się a teraz cisza już.

#Maciej

Olka od dwóch dni się do mnie nie odzywa. Nie tylko do mnie bo jeszcze do Kamila. Nikt nic nie wie o naszej przygodzie.
-Kochanie odezwiesz się do mnie ?-obserwowałem ją jak przegląda jakieś zdjęcia na komputerze. Za tydzień wesele, a za półtora rozpoczynamy treningi. Znów odpowiedziała mi cisza. Ewa z Kamilem gdzieś pojechali a z Wiktorem siedzieli rodzice dziewczyn. Ignorowany przez Olkę postanowiłem zajrzeć do państwa Bilan. Nie podejrzewałem,że będą rozmawiać między sobą. Nie chcą przeszkadzać przystanąłem pod drzwiami i przysłuchiwałem się pani Bilan.
-Nasz drugi wnuczek.
Nie przypominam sobie żeby mieli jeszcze jakiegoś.
-Kochanie, czasu nie cofniemy, najważniejsze,że nikt o tym nie wie, nawet Olcia.
Co do cholery ? O co im chodzi ? Jak najciszej,żeby nie zorientowali się o mojej obecności wróciłem do Oli która tym razem leżała na łóżku i patrzyła się w sufit. Zapytać czy nie zapytać ? 
-Chodź do mnie-wyciągnęła w moją stronę dłoń. Usiadłem na łóżku a ona położyła głowę na moich nogach. Miała przymknięte oczy.
-Mogę Cię o coś zapytać ?
-Nadal jestem na Ciebie zła.
-Olcia bo..usłyszałem bardzo dziwną rozmowę Twoich rodziców-zacząłem niepewnie.
-I co podsłuchałeś ?-podniosła się do pozycji siedzącej.
-Nieważne zresztą, nie myśl o tym.
-Kot mów o co chodzi-zaśmiała się dźgając mnie w żebra.
-Zapytam wprost,byłaś w ciąży ?
-No chyba Cię pokręciło Maciuś, oczywiście,że nie.
-No dobrze nie denerwuj się-pocałowałem ją w czubek głowy i zacząłem nawijać sobie jej włosy na palec.
-Co konkretniej usłyszałeś ?
-No,że to ich drugi wnuczek,że czasu nie cofną i dobrze,że o tym nie wiesz.
Olka zerwała się z łóżka i stanęła wyprostowana łapiąc się za głowę. Odetchnęła głęboko i zamknęła na chwilę oczy. A potem wyleciała z pokoju jak torpeda. Znalazłem ją w salonie gdzie stała i patrzyła na mamę.
-Ola-położyłem dłonie na jej ramieniu-kochanie.
-Powiedz,że to co usłyszał Maciej to kłamstwo-szepnęła w jej kierunku kręcąc głową-Mamo!
-Córeczko nie chcieliśmy Ci nic mówić dla Twojego dobra.
-Proszę ?
-To był tylko 7 tydzień. Wtedy kiedy trafiłaś do szpitala, wtedy co byłaś taka osłabiona po tym jak zostawił Cię ten chłopak.
Zamurowało mnie. Ola przez mnie wylądowała w szpitalu. Wykańczała swój organizm przy okazji zabijając moje dziecko.
-Ktoś wiedział oprócz was ?-kobieta pokręciła głową. Ola mruknęła coś do niej i odwróciła się w moją stronę, w jej oczach lśnił łzy. Odruchowo przytuliłem ją do siebie głaszcząc plecy.
-Ja na prawdę nie wiedziałam Maciej....nie miałam pojęcia-łkała w moją koszulkę.
-Cii spokojnie.
-Byłam w ciąży, miałam mieć dziecko-w salonie zostaliśmy sami. Pani Bilan poszła wraz ze swoim mężem do wnuka.
-Jeszcze będziesz miała mnóstwo dzieci...
-To było nasze dziecko,Maciej.
Wiem Olu, wiem to.

Kilka dni później.

Ola od dwóch dni zachowuję się jak monstrum.Odzywa się tylko wtedy kiedy musi odpowiedzieć na zadane wcześniej pytanie. Zamiast jeść to dłubie tylko w talerzu i siedzi tylko z aparatem poza domem. Do Wiktora to się nawet nie zbliża, a Ewa mówiła,że chciała jechać w nocy do Krakowa ale Kamil jej zabronił.
-Pogadamy ?-wszedłem do jej pokoju i usiadłem obok na łóżku.
-Nie mamy o czym-stwierdziła beznamiętnie i dalej patrzyła się w ścianę.
-Mnie też to boli Ola, to także było moje dziecko.
-Ciebie ? Ciebie!-wybuchnęła jak to zawsze miała w zwyczaju-to ja je zabiłam rozumiesz? Ja!
-Nie wiedziałaś.
-To mnie nie usprawiedliwia.Po tym jak mnie zostawiłeś, ja nie chciałam żyć, chciałam umrzeć ale nigdy nie chciałam zabić dziecka.
Rozpłakała się. Siedziałem obok i patrzyłem jak łzy kapią z jej oczu, jak płyną po policzkach. Nie mogłem jej przytulić. Ona obwiniała się o coś czemu ja byłem ewidentnie winny. Gdyby wtedy nie uniósł się honorem i dumą dziś być może obserwowałbym jak moje dziecko stawia pierwsze kroki. Gdybym tylko ją wtedy wysłuchał. Jedyną winną osobą jestem ja i nikt więcej.
-Tak strasznie Cię przepraszam-otarła łzy i wtuliła się we mnie.
-Nie masz mnie za co przepraszać-pocałowałem ją w głowę-nie masz za co.
-Tak cholernie mocno Cię kocham.
-Ja Ciebie też.

Zmieniałam 4 razy i nadal nie jestem zadowolona ale nie będę już kombinować ;x

środa, 14 maja 2014

Kto się czubi ten się lubi 13

#Aleksandra

To co wyprawiało się teraz w domu mojej siostry i jej męża, przechodziło ludzkie podejście. Ewa z Maleńkim nie mieli ani chwili spokoju odkąd tydzień temu wrócili do domu. A najgorsze z tego wszystkiego to chyba były obydwie babcie. Przez salon Stochów każdego dnia przewijali się ich przyjaciele by zobaczyć Małego, a babcie wprowadzały swoje rządy. W pokoiku małego, gdzie się tylko dało poprzywiązywały czerwone kokardki, największą zostawiły jednak na wózek. One przyczepiały ja ściągałam i tak na zmianę. Wszystko było okej, aż do momentu kiedy Kamil zaczął nakładać obiad na talerze.
-Nie chcesz mi powiedzieć,że moja córka ma zjeść ten ostry sos-moja mama stanęła za Kamilem i obserwowała każdy jego ruch.
-Mamo-odezwała się siedząca już przy stole Ewa.
-Nie możesz jeść takich rzeczy córciu-wtrąciła się mama Kamila-karmisz w końcu piersią.
-Możecie się uspokoić ? Ewa ma osobny obiad-Kamyk odwrócił się do obydwu kobiet i zmierzył je wzrokiem. Te posłusznie zajęły miejsce koło mnie i Macieja który był częstym gościem w domu, jednak on jako jedyny nie zachwycał się Wiktorem w każdej minucie, tylko pomagał. To właśnie o dziwo z Kotem pojechałam do Krakowa na zakupy, by Kamil nie musiał odchodzić od łóżka Ewy. To z nim wybrałam wózek,śpioszki i inne potrzebne akcesoria które zaakceptowała Ewa.
-Może pójdziemy później z Wiktorem na spacer ?-zaproponowałam Maćkowi-a Ewa sobie trochę odpocznie ?
-Oszalałaś ?-naskoczyła na mnie mama-on jest jeszcze za maleńki na spacerki!
-Mamo-odezwała się wyprowadzona już lekko z równowagi Ewa-jak chcą to niech z nim wyjdą.
-Ale córeczko.
-Powiedziałam! To moje dziecko i ja będę o nim decydować-rzuciła widelec na talerz-odechciało mi się jeść. Wstała od stołu i udało do sypialni. Równocześnie z Kamilem i Maćkiem ruszyliśmy za blondynką zostawiając zatroskane mamusie same.
-Mam już tego dość-Ewa zrezygnowana usiadła na łóżku a Kamil kucnął przed nią-są tu już cały tydzień i wtrącają się we wszystko. Zamiast pomagać to burzą jeszcze bardziej wszystko.
-Ewa, zaraz zrobię z tym porządek-uśmiechnęłam się do siostry-Ty idź się przespać, a Kamil chodź ze mną. Posłusznie ruszył za mną, w jego ślady poszedł również Maciej, a Ewa spokojnie mogła się trochę zdrzemnać.
-Wyjeżdżacie-zakomunikowałam,przerywając Pani Stoch i mamie rozmowę.
-Proszę ?-zdziwiła się ta pierwsza.
-Poradzimy sobie sami, jak coś się będzie działo złego zadzwonimy, Maciej was odwiezie-spojrzałam na bruneta.
-Ale Kamilku...
-Nie mamo, Ola ma rację. Wraz z Ewą dziękuję wam za pomoc ale teraz chcemy poradzić sobie dalej sami-Kamil wszedł swojej mamie w słowo-wy będziecie Ewie potrzebne kiedy ja i Ola będziemy musieli wyjechać. 

-Pojechały-zamknęłam drzwi za Maćkiem który wyniósł obydwie walizki. Kamil usiadł na kanapę i głośno odetchnął. Ewa prawdopodobnie spała, Wiktor spał a w domu po raz pierwszy od tygodnia cisza.
-Dzięki Ola, gdyby nie Ty męczyłbym się z nimi dalej.
-Nie ma sprawy,też miałam ich dość. Zwłaszcza,że mama tak dziwnie na mnie patrzyła kiedy Wiktor był w pobliżu mnie.
Kamil tylko cicho się zaśmiał i włączył telewizję.Długo nie mógł znaleźć niczego co go zadowli, przeskakiwał z programu na program.
-A może spędziłbyś czas z żoną póki możesz ?-usiadłam obok niego wyrywając mu pilota z ręki.
-Ale....
-Żadnego ale, spieprzaj poprzytulać się trochę z żoną!
Spojrzał tylko na mnie z cwanym uśmieszkiem i poszedł do Ewki. Bardzo dobrze. Wyłączyłam telewizor i udałam się do pokoju w którym spokojnie spał sobie mój chrześniak. Poodwiązywałam zbędne wstążeczki zostawiając jedną tylko przy wózku.
-Widzisz mały, już nikt nie będzie Cię wyrywał sobie z rąk-usiadłam na krzesełku opierając brodę o drewniane łóżeczko-jak będziesz takim przystojniakiem jak ojciec to nie odpędzisz się od panien.
Wiktor coraz bardziej przypominał Kamila niż Ewę.Chociaż wszystko wskazywała na to,że będzie miał włosy koloru mamy. Ale miał ich na główce jeszcze stanowczo za mało by to stwierdzić na 100%.
-Rodziców masz świetnych mały,dziadków też trochę gorzej z babciami-przejechałam dłonią po jego policzku-a wujków to masz ekstra, zresztą zdążyłeś już poznać niektórych.
Przypomniałam sobie jak trzy dni po ich powrocie do domu odwiedził nas Krzysiek Biegun. Tak mu się ręce trzęsły kiedy chciał wziąć Wiktorka na ręce,że w końcu Ewa mu go nie dała.
-Ale najlepszy to jest wujek Maciek,prawda ? Gdyby mógł to nosiłby Cię cały czas-Wikuś otworzył oczka ale na szczęście nie zaczął płakać-taki kochany jest ten wujek. Ale masz za to głupią ciotkę Olkę wiesz ? Ciocia za bardzo lubi tego wujka ale mu o tym przecież nie powiem.
I jak widać i jemu się to nie spodobało bo się najnormalniej w świecie rozpłakał. Głodny nie był, bo jadał półtorej godziny temu, wzięłam go na rękę i położyłam na przewijaku by sprawdzić pieluszkę. Jednak ta też okazała się czysta a mały uspokoił się będąc u mnie na rękach. Chodziłam z nim po pokoiku by Ewa i Kamil mieli jeszcze chwilę dla siebie.
-I czemu płakałeś co ? Żeby Cię ponosić ? Przez tydzień cię przyzwyczaili ?
Młody w odpowiedzi wypluł tylko smoczka z buzi i ucieszony patrzył się we mnie. Był taki rozkoszny i nad wyraz grzeczny. Rzadko kiedy płakał w nocy, na karmienie budził Ewę tylko nad ranem, i w dzień też spał ewentualnie pragnąłby tak jak teraz nosić go po domu na rękach.
-Co teraz zobaczymy, poszlibyśmy do ogródka ale faktycznie jesteś jeszcze za mały smyku.
Zeszłam z nim po schodach na dół.
-A może ciocia Ci porobi zdjęć, co ?-zauważyłam aparat leżący koło telewizora-będziesz miał mnóstwo foteczek. Położyłam go na kanapie i cały czas obserwując wycofałam się po aparat, na szczęście nie wywinął mi psikusa i nie spadł z kanapy na podłogę. Usiadłam na kanapie a Mały leżał pomiędzy moimi nogami, które asekurowały go od upadku.Rozpoczęłam skromną sesję z niemowlakiem który po chwili zaczął grymasić.
-Daj wezmę go-odwróciłam się w kierunku drzwi i ujrzałam Maćka który zbliżał się do naszej dwójki-chodź bo zamęczy Cię ta ciocia-zaśmiał się biorąc Wiktora na ręce.
-Bardzo śmieszne-zakpiłam-też byś robił mu zdjęcia gdybyś umiał.
-A może zrobisz mi sesję co ? Taką wiesz zupełnie prywatną ?-bujał małego nucąc przy okazji pod nosem bliżej nie określoną melodię.
-Czy Ty proponujesz mi żeby zrobiła Ci akt ?-spojrzałam na niego a on cwanie się uśmiechnął.
-Jeżeli tego właśnie chcesz, nie mam nic przeciwko temu.
-Jesteś okropny! Zapomnij.
I gdyby nie to,że miał dziecko na rękach rzuciłabym w niego poduszką leżącą za moimi plecami. Zupełnie zignorował mój protest i udał się na górę by po chwili wrócić tylko z elektryczną nianią w dłoni.
-Dziwne,że zasypia u każdego tylko nie u Ciebie-zaśmiał się Kot siadając obok.
-Bo wy wszyscy jesteście po prostu nudni.
-Nudni nie nudni, chciałbym żebyś była dziś na 20 gotowa-spojrzał na mnie wyciągając aparat z dłoni-chciałbym Cie gdzieś zabrać.
-Mogę wiedzieć co kombinujesz ?
-Zobaczysz, przyjadę o 20 i nie obrażę się jak założysz sukienkę-mruknął.

#Maciek

Tak jak obiecałem punktualnie o 20 a nawet o 19:59 stałem przed drzwiami Stochów z dwoma bukietami kwiatów i dobrym winem. Kulturalni zapukałem do drzwi i czekałem aż ktoś mi otowrzy. Po chwili w drzwiach pojawił się Kamil.
-Dobrze się czujesz Kocie ?-spojrzał na mnie jak na wariata-odjebałeś się jak stróż w Boże Ciało.
Przesadził. Zawsze staram się przecież wyglądać modnie i elegancko, a na randkę z jego szwagierką to już w ogóle.
-Ja do Oli.
-Wiem, szykuje się od jakiś dwóch godzin, myślałem,że już nigdy nie wyjdzie z tej łazienki.
-Nie słuchaj go, dobrze wiesz,że nie starałabym się tak dla Ciebie-na schodach pojawiła się Ola. Ubrała skórzaną rozkloszowaną spódniczkę i biała bluzkę, wyglądała idealnie. Jej długie nogi, zdobiły czarne platformy,a blond włosy puściła falami na ramiona. Czysta perfekcja.
-To dla Ciebie-wręczyłem Kamilowi torbę z winem-a to dla Ewy-oraz bukiet z białych stokrotek.
-Jaki dżentelmen-za Olą stanęła Ewa i pchnęła ją w moim kierunku.
-Jak myślisz,że przez to zgodzę się na późniejszy powrót Oli do domu to jesteś w błędzie,maksymalnie o 24 ma być w domu-zarządził poważnym głosem a Olka wybuchnęła śmiechem-nie żartuję.
-Idź już dziadku spać, wrócę późno.
Chwyciła mnie za dłoń i wyprowadziła z domu Stochów.
-To dla Ciebie-podałem jej buket ze słoneczników.
-Pamiętałeś-oparła się o maskę auta i zaciągnęła zapachem kwiatów-są piękne,dziękuje.
-Nie ma za co-uśmiechnąłem się otwierając jej drzwi od strony pasażera-zapraszam.
-Zastanawiam się kto Cię podmienił, Kocie-spojrzała na mnie przebiegle i wsiadła do środka. Zamknąłem za nią drzwiczki i sam zająłem miejsce za kierownicą.
-Gdzie mnie zabierasz ?-spytała majstrując trochę przy radiu.
-Nic Ci to nie przypomina ?-spytałem nastawiając cicho wcześniej wybraną płytę mając nadzieję,że to ją przybliży do rozwiązania. A Ty się temu nie dziwisz, wiesz dobrze co byłoby dalej, jakbyśmy byli szczęśliwi gdybym nie kochał Cię wcale. Widziałem jak zamyka oczy i opiera głowę a zagłówek Czy mi to kiedyś wybaczysz, działałem tak nieporadnie,czy to dla Ciebie coś znaczy,że kocham Cię jak Irlandię. 
 -Maciek-szepnęła-powiedz,że nie zrobiłeś tego.
-Pamiętasz ?-kiwnęła głową na tak-bardzo mnie to cieszy, teraz będzie lepiej.W ciszy dojechaliśmy do celu, Ola jak zaczarowana patrzyła się na lampki porozwieszane dookoła. Zaplanowane wszystko perfekcyjnie. Na polance leżał kocyk w kratkę a dookoła niego porozstawiane były lampioniki.Wysiadłem z samochodu a i otworzyłem drzwi Aleksandrze i podałem jej dłoń którą chwyciła.
-Mam nadzieję,że dziś się nie rozpada-uśmiechnęła się, zamykając za sobą drzwiczki.
-Nie bój się, nie będzie-poprowadziłem ją w stronę koca zabierając wcześniej z auta koszyk piknikowy.
-Wtedy musieliśmy iść tu na piechotę, i nie było tak ładnie.
-Teraz się bardziej postarałem.
-Jeszcze pomyślę,że Ci zależy-uśmiechnęła się i usiadła podwijając nogi w kolanie. Usiadłem obok i wyjąłem z koszyka truskawki oraz szampana bezalkoholowego, dwa kieliszki oraz ciasteczka francuskie.
-Serio piccolo ?-spytała sięgając po truskawkę-wtedy piliśmy wino.
-Bo wtedy nie mieliśmy planów na później.
-Maciej możesz mi powiedzieć co Ty kombinujesz ?
-Wszystko w swoim czasie, a może skusisz się na tego szampana, truskawkowy taki jak lubisz.

-Kot możesz mi powiedzieć co Ty kombinujesz ?-spytała co chwilę poprawiając chustkę na oczach-Maciek!
-Spokojnie, podaj mi rękę.
-Obiecuję Ci,że jak to będzie coś głupiego to Cię zabije. 
Zaśmiałem się tylko i wprowadziłem ją po schodkach to wynajętej wcześniej sali. Kuba z Krzyśkiem się postarali i zrobili wszystko tak jak trzeba było. Takie same lampiony pozawieszane i świeczki po ustawiane na parapecie. Podłoga obsypana płatkami białych róż i waniliowe kadzidełka.
-Kot czy ja czuję wanilię ?
-Czujesz coś jeszcze ?
-Twoje perfumy...te które tak lubiłam i róże.
Ściągnąłem jej z oczu chustkę i stanąłem za nią obejmując ją w pasie.
-Jak Ci się podoba ?-szepnąłem prosto do jej ucha. Kiwnęła głową na tak i przylgnęła plecami do mojego ciała. Oparłem głowę o jej ramię i zamknąłem oczy.
-Maciek....
-Cicho,proszę.
Odwróciła się twarzą do mnie. Swoje dłonie położyła na moim policzku.
-Nie wiedziałam,że z Ciebie taki romantyk.
-Wielu rzeczy o mnie jeszcze nie wiesz,Olu.
-A będę się mogła o nich dowiedzieć ?-otowrzyłem oczy. Patrzyła na mnie dalej trzymając dłonie na moich policzkach.
-Jeżeli tylko pozwolisz mi pozostać na stałe w swoim życiu. 
-Pozwolę.
-A mogę Cię pocałować ?-objąłem ją mocniej,zmniejszając odległość między naszymi ciałami.
-Sorki Kotku, ale nie całuję się na pierwszej randce-zaśmiała się i wymsknęła z mojego uścisku. Poleciała włączyć radio i już po chwili wirowała na parkiecie tańcząc.

#Aleksandra

-Dzięki Maciek za ten wieczór-oparłam się o drzwi domu Stochów. Maciek odprowadził mnie pod sama drzwi, choć dawno minęła godzina nakazanego powrotu. Zegarek dawno wskazywał dwadzieścia pięć minut po drugiej. Wybawiłam się świetnie na tej salce, jak się okazało siostry ciotecznej Bieguna. Wytańczyliśmy się z Maćkiem,powygłupialiśmy i znów poczułam się jak zakochana nastolatka, a  w moim brzuchu pojawił się rój szalejących motylków.
-Cała przyjemność po mojej stronie-uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów. Już zdążyłam zapomnieć jaki Maciek potrafił być czarujący jak tylko chce. Pod ta jego maską wiecznie wkurzonego i niezadowolonego ze wszystkiego gościa, kryje się bardzo czuły i uroczy facet.
-To chyba teraz pora na rewnaż, co ?
-Jeżeli to jest już druga randka i dasz się pocałować to jestem do Twojej dyspozycji-zaśmiał się-a teraz idź już do domu, Kamil mnie zabije.
-Duża strata, mały żal-pocałowałam go w policzek-Dobrej Nocy Maciek.
-Słodkich Snów.
Poczekałam aż odjedzie spod domu i dopiero wtedy weszłam do domu.
-A o której to się wraca do domu,co ?-Kamil przyświecił mi latarką po oczach.
-Oszalałeś ?-spytałam cicho-idę spać, i tobie też radzę dziadku-minęłam go i skierowałam się do pokoju,gdzie od razu poszłam spać,zmęczona tymi wszystkimi atrakcjami. 

Full romantic. Zdałam ustny angielski wczoraj, więc ucząc się prezentacji na polski stworzyła to tam u góry. Od piątku już wolność. Przepraszam za błędy jakiekolwiek są, których nie wyłapałam.
Komentujcie komentujcie xx
Pozdrawiam xx


środa, 7 maja 2014

Kto się czubi,ten się lubi 12

Aleksandra

-Olka!
I czego ona się tak drze ?
-Olka zejdź na dół!
I czego ona tak wrzeszczy ? Kamil pojechał gdzieś z Jaśkiem jako jego drużba a ja zostałam sama z Ewką.
Nawet paznokci nie można spokojnie pomalować.
-Ola możesz do mnie przyjść!-wrzasnęła tak głośno,że pewnie słyszało ją pół Zakopanego.
 Jak czegoś chce to niech sama do mnie przyjdzie i mi powie, ciąża to przecież nie choroba. Zostało jej ostatnie 3 tygodnie.
-Olka do cholery ja rodzę!
I to sprowadziło mnie na ziemię. Potykając się o własne nogi zbiegłam na dół i zastałam ją zwijającą się z bólu na kanapie. Na jej czole lśniły krople potu, a twarz wykrzywił grymas. Zostało mi nic innego jak zacząć uderzać głową w ścianę,może wybije sobie z głowy tą głupotę.
-Ewa..powiedz,że to zwykłe skurcze-doskoczyłam do kanapy i złapała ją za rękę. Jednak rozwalony laptop na podłodze świadczył tylko o jednym.
-Torba spakowana jest w szafie.
Żadnego dzwoń do Kamila ani nic. Ale oczywiście ja genialna, szukając tej pieprzonej zielonej torby w szafie, w międzyczasie starałam się skontaktować ze swoim szwagrem. Na marne. Na marne. Ja jestem tak zdenerwowana,że prędzej spowoduję wypadek niż dowiozę nas do szpitala, a na karetkę czekać nie ma sensu. Wiedziałam kto jeździ jak wariat i kto będzie w stanie pojawić się tu w 7 minut. Błagam Cię,chociaż Ty człowieku odbierz.
-Ola!
Ewa wiem,że boli. Poczekaj chwilę.
-Ola ?
-Maciek przyjedź szybko, Ewka rodzi.
-Czekaj..czekaj co ?
-Przyjedź do Stochów, czekam.
Schowałam telefon do kieszeni,wzięłam torbę i bluzę siostry i zbiegłam do niej na dół.Postawiłam torbę przy drzwiach i znów podeszłam do kanapy.
-Spokojnie oddychaj, Maciek zaraz będzie-pomogłam jej usiąść.
-Kamil...
-Nie odbiera,urodzimy we dwie-uśmiechnęłam się do niej blado. Łatwo powiedzieć,gorzej wykonać. Nie wiem jak ona się trzyma, ale mnie od samego patrzenia robi się niedobrze. Boże gdzie jest ten Kot. Odpowiedź przychodzi szybciej niż bym się jej spodziewała, Maciek parkuje z piskiem opon przed wejściem.
-Chodź, pomogę Ci,chwyć się moich ramion-Ewa ostrożnie podnosi się z kanapy. Chryste ile ona waży ? Na szczęście pomocny Maciej,przyszedł i podprowadził Ewę do auta. Usadził ją na tylnich siedzeniach w aucie.
-To co, jedziemy rodzić ?-spojrzał na mnie i ruszył z piskiem opon sprzed domu.

Boże jacy Ci faceci są nienormalni. Zrobić dziecko umie każdy ale dalej radź sobie sama. Któryś raz z kolei dzwonię do Kamila ale łapie mnie tylko poczta, Janek to samo. Ewe zabrali na badania ale z tego co się cudem dowiedziałam będzie mieć robione cesarskie cięcie. Wikuś nie do końca jest ułożony tak jak powinien. Maciek siedzi i szczerzy się do telefonu jak głupi do sera.
-Możesz już jechać-mruknęłam pomiędzy kolejnymi próbami skontaktowania się z Kamykiem.
-Zapomnij, mój chrześniak się rodzi-schował telefon i upił łyk kawy kupionej w automacie.
-Co powiedziałeś ?
-Że rodzi się mój chrześniak.
-No Ty sobie chyba żartujesz-mruknęłam-to mój chrześniak.
-No cóż, najwyraźniej znów staniemy razem pod ołtarzem-nie zdążyłam mu odpysknąć bo zaczął dzwonić mój telefon Kamil.
-Pali się czy co ?-w tle słyszałam charakterystyczny śmiech Janka. 
-Zaraz zapalisz się Ty,pakujesz się w tym momencie do auta i zapraszam do szpitala. Twój pierworodny się rodzi.
Nie zdążył odpowiedzieć, zanim się rozłączył usłyszałam tylko Janek,syn mi się rodzi. 
-Ciekawe czy zdąży na pierwszy krzyk Natana.-Kot znów chichra się do telefonu.
-Wiktora-warknęłam zabierając mu urządzenie-Wiktor Kamil Stoch,żaden Natan!
-Ale Ewa mówiła Natan i oddaj mi mój telefon.
-Ona mogła sobie mówić, żebyś mógł pisać sobie z Agacią ?-odruchowo zerknęłam
-W końcu jest matką,zazdrosna ?
-A Kamil ojcem. O ciebie ? Wcale!
Zaśmiał się tylko i wyrwał mi z dłoni swoją własność, mrucząc pod nosem coś w stylu I tak wiem swoje Gdyby nie to,że po korytarzu chodzi pełno ludzi a ja nie chce narobić sobie ani obciachu ani tym bardziej problemu,powstrzymuję się przed tym by mu nie przyłożyć. Pełno tutaj ciężarnych kobiet jak i samych pielęgniarek. Tyle,że te drugie wzdychają do Kota.Żenada. Kręcę się po korytarzu,wzdychając sama do siebie i czekając na pojawienie się szwagra. I kiedy już mam nadzieję,że pojawił się Kamyk zza zakrętu wyłania się promiennie uśmiechnięta Agatka. No normalnie porzygać się idzie.
-I jak z Ewą ? Urodziła już ?-siada koło Maćka
-Taa jasne, z cztery razy-mruknęłam sama do siebie wiedząc,że ta dwójka mnie nie usłyszy. Kamil pojawił się w tym samym momencie kiedy wyszedł do mnie lekarz.
-Gratuluje silnego i zdrowego synka-poklepał Kamila po ramieniu-zaraz wraz z mamą zostanie przewieziony na salę.
Uśmiechnęłam się do Kamila i wpadłam mu prosto w szeroko rozstawione ramiona. Dopiero teraz sobie uświadomiłam,że zostałam ciocią.
-Lepsze to niż te dwa medale z Sochi,co ?-zaśmiałam się do niego.
-Dużo lepsze-uśmiechnął się i pocałował mnie w oba policzki. Kot stał i przyglądał się temu wszystkiemu z boku i chyba spławił Agatę bo nie było jej koło niego.
-Mam siostrzeńca-oderwałam się od Kamila i w eufori wpadałam w ramiona Kota. Ten tylko się zaśmiał i mnie pocałował,a ja wcale nie protestowałam. Oprzytomniałam dopiero słysząc śmiech stojącego obok Kamila.
-Nie chce wam przeszkadzać gołąbeczki-zakasłał-ale idziecie ze mną do Ewy czy dalej lecicie w ślinkę ?
Mogę się założyć,że moje policzki były całe czerwone i podobne do Maćkowych. Odsunęłam się od bruneta,mrucząc ciche przepraszam. Emocje, poniosły mnie emocje.

Wchodzimy do sali, w której moja siostra leży sama. Leży uśmiechnięta,spoglądając na niemowlaka leżącego obok w szpitalnym łóżeczku. Szkoda,ze nie zabrałam ze sobą aparatu. Kamyk podchodzi do niej i składa delikatny pocałunek na jej ustach. Za mną stoi Kot, trzymający dłoń na moich plecach. Nawet za bardzo mi to nie przeszkadza.
-Wiktor-szepcze cicho Ewa kiedy Kamil bierze małego na ręce-tak jak chcieliście.
-Widzisz Wikuś, nawet rodzice chrzestni już u Ciebie są-zaśmiał się cicho Kamil. Posiedzieliśmy we dwoje chwilę zachwycając się najmłodszym i postanowiliśmy zostawić szczęśliwych rodziców samych.
-Kot chcesz się na coś przydać-odwracam się twarzą do niego kiedy opuszczamy salę.
-To zależy o co Ci chodzi.
Przypomniałam sobie,że przecież mały nie ma dokończonego pokoiku bo Ewa nie chciała zapeszać.
-Bo nasz chrześniak nie ma dokończonego pokoju i może chcesz mi pomóc ?-patrzę na niego i po jego minię już wiem,że ulegnie.
-Z czystą przyjemnością.

Zegar wskazuję parę minut po drugiej. Leże sobie na plecach i wpatruję się w błękitny sufit. Przy okazji kątem oka obserwuję Maćka który kończy malować tenże sufit, cały w niebieskiej farbie. Oczywiście bez koszulki której pozbył się już na wstępie. Po upływie kilku minut schodzi z drabiny i kładzie się na panelach obok mnie.
-Teraz musimy czekać aż wyschnie-podejrzewam,że się uśmiecha. Jego ciepła dłoń odnajduję moją,spokojnie leżącą i chwyta w delikatnym uścisku. Zamykam oczy, odblokowując u siebie wszystkie uczucia jakimi kiedyś darzyłam Kota. Nie posuwał się na szczęście dalej.
-Myślisz,że gdyby nie ten incydent dalej bylibyśmy razem ?-odzywa się pierwszy.
-Tego nie wie nikt.
-Całkiem ładna byłaby z nas para-śmieje się Maciej.
-Może.
-Jak wtedy powiedziałaś,że nadal mnie kochasz, mówiłaś prawdę ?-obydwoje jednocześnie odwracamy głowy tak,że dzielą nas już tylko centymetry. Moją twarz owiewa jego słodki oddech.
-Nigdy bym nie skłamała-przymykam oczy kiedy dłonią przejeżdża po moim rozgrzanym policzku.
-Maciek...-szepczę cicho kiedy druga bez problemu przyciąga mnie do siebie i swoje czoło opiera o moje.
-Proszę Cie, daj się ponieść chwili-delikatnie muska moje wargi. Nie musi prosić o więcej.

Maciej

Jaki byłem naiwny myśląc choć przez chwilę,że da się ponieść emocji. Jej wargi były tak ciepłe i  tak zachłanne pragnęły pieszczoty. Nie pozwoliła długo cieszyć mi się to chwilą, oderwała swoje usta od moich i spojrzała z przerażeniem w oczach i bólem wymalowanym na twarzy.
-Nie mogę...-szepnęła. Nie wypuszczałem jej ze swoich ramion, nie ucieknie mi.
-Oleńko.
Podniosłem się z podłogi stawiając równocześnie ją do pionu. Moje ręce nadal oplatały jej talię a ona patrzyła na mnie oczami wypełnionym łzami.
-Nie zrobię nic nie mając na to Twojej zgody-pocałowałem ją w czoło-chodź idziemy spać.
-Nie kończymy tutaj?-lewą dłonią ściera łzy lecące po policzkach.
-Tu musi wyschnąć i okno ma być otwarte, a za ciepło nie jest tej nocy.
Cicho się śmieje. Łapię ją za prawą dłoń i odprowadzam pod same drzwi zajmowanego przez nią pokoju.
-Dobrej nocy, Olu-ponownie całuję ją w czoło. I już mam odchodzić do jeszcze jednego pokoju gościnnego w domu Stochów, kiedy Ola chwyta mnie za dłoń.
-Zostań ze mną tej nocy,Maciuś.

Chyba zaczynam nie lubić tej niezdecydowanej Oli. Ehh, obowiązkowe napisane, jeszcze tylko trzy dni męki, więc kolejny po ustnym polskim który zaplanowany mam na 16 maja.

Całuski dziewczęta i przepraszam za jakikolwiek błąd.

czwartek, 1 maja 2014

Kto się czubi,ten się lubi 11

Aleksandra

Siedzę sobie na bardzo nudnym wykładzie i bawię się Pou. Idealnie. Profesor coś tam sobie mówi. Z jednej mojej strony siedzi Rafał który szczerzy zęby do telefonu a z drugiej Kaśka która dokładnie wszystko notuję. 
-Zaraz drodzy państwo wylosujcie sobie partnerów do projektu portretowego-podnoszę wzrok znad mojego Iphona i lustruję wzrokiem kręcącego się profesorska.Chodzi po sali z jakimś koszyczkiem i każe każdemu losować. Nie znoszę tego typu zabaw, znowu wylosuję jakiegoś przyczłapa. Może teraz trafię na Kaśkę ? Daj Boże.
-Panno Bilan-stoi to koło naszej trójki.Losuję jako pierwsza Rafał. Świetnie,ekstra, on już nie musi losować bo automatycznie jest w parze ze mną.Zbieram swój notatnik i ramię w ramię z rudzielcem wychodzę z sali.
-I jak było w Chorwacji ?-o może tak Kaśkę wkręcę w ten staż ? Przecież to genialny pomysł. Może Ewka trochę ze mnie zejdzie
-Nawet nawet, a Ty jak tam ?
-Mam ochotę się w końcu zabawić. Ci piłkarze są nie do zniesienia.
A tak, zapomniałam. Kasia już mam staż, w drużynie piłkarskiej.
-Też bym chciała, jednak dziś czeka mnie droga do Zakopanego.
-I kiedy wrócisz ?
-Zapewne na zdjęcia z nim, i na kolejne zajęcia za dwa tygodnie. Teraz muszę być na miejscu.
-Może w któryś weekend Cię odwiedzę. Chętnie poznam te Twoje ciasteczka-zaśmiała sie-wybacz mój książę z bajki przyjechał-zaśmiała się widząc czarne BMW. Mateusz. Narzeczony Katarzyny, już za siedem miesięcy mąż.
-Przyjedźcie oboje-pomachałam blondynowi. Który tylko zaśmiał się i zatrąbił. Kaśka cmoknęła mnie w policzek i pobiegła do auta. Sama przystanęłam przed swoim autkiem Citroen C2. Idealny.
-To kiedy się widzimy Kociaku ?
-Najlepiej wcale, ale nie mamy wyjścia.
-Zadzwonię do Ciebie, a teraz wybacz mam kolejną foczkę na linii.
I jak ten Kot mógł pomyśleć,że ja jestem z kimś takim ?

-Prowadź mnie, niech cały świat mi raz zazdrości. Żadnych łez,dopóki świt nas nie rozłączy. Prowadź mnie, tak trudno oprzeć się rozkoszy.
Śpiewałam sobie jadąc prosto do Zakopanego. Kasia Kowalska umilała mi podróż,zresztą jak cała masa innych polskich artystów.Nie jadę do rodziców, tylko do Ewy i Kamila. Chociaż nie wiem czy dobry to pomysł by zatrzymać się na dłużej u Stochów. Zwłaszcza,że będę mogła spotkać tam Kota. Zresztą i tak go spotkam. Podczas treningów na przykład. Okazało się,że muszę odbyć u nich ten staż, umowa. Mój wyjazd do Francji też szlag jasny trafił. Mam być na miejscu.Na całe moje szczęście droga mijała mi gładko, na drogach nie było korków. Więc w Zakopanym była szybciej niż się spodziewałam. Zajechałam pod śliczny domek moje siostrzyczki i jej męża. Swój śliczny,czerwony samochodzik zaparkowałam przed garażem i wyjęłam z bagażnik walizkę. Nikt z nich nie wyszedł mi na powitanie, smuteczek. Zapukałam dwa razy i czekałam aż któreś z nich łaskawie otworzy mi drzwi.I przychodzi Kamilek z bananem na twarzy. I z czego on się tak cieszy.
-Witaj Aleksandro-całuje mnie w oba policzki i bierze moją walizkę. No dobra, gdzie jest tak ukryta kamera.Wchodzę sobie do salonu i już widzę powód jego fałszywej radości. Ewa siedzi na kanapie a obok niej jakaś ładna brunetka która trzyma za dłoń Maćka! Szybko sobie Kocur znalazł pocieszenie, ale zaraz zaraz czy to nie jest ta jego partnerka za ślubu Huli ?
-Ola już jesteś, miałaś być na kolacji-jasne jasne, pogrywaj sobie dalej Ewuś. Zemszczę się.
-Przebiorę się i wychodzę, nie przeszkadzajcie sobie-posyłam słodziutki uśmiech Maćkowi i jego dziewczynie i idę do pokoju który zazwyczaj zajmuję. Kamil położył walizkę na łóżku i wyszedł zostawiając mnie samą. Kochany szwagier. Powykładałam wszystkie ciuchy do szafy,kosmetyki zaniosłam do łazienki. Nałożyłam sobie przygotowane ciuchy i chowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki kiedy do pokoju wszedł Maciek.
-Zazdrosna ?-oparł się plecami o drzwi.
-O Ciebie ? Wcale-prychnęłam pod nosem-chcesz coś ?
-Gdzie idziesz ?
-Nie powinno Cię to interesować. Możesz mnie przepuścić ?
-Olka..
-Powiedziałam puść mnie i zjeżdżaj mi z oczu!

Maciek

-Naprawdę jestem Ci wdzięczna,że pomagasz Maćkowi-usłyszałem z korytarza głos Ewy.
-On ją tak kocha,widać to w jego oczach.
Szkoda tylko,że Ola tego nie widzi. A przez nią ja nie widzę innych dziewczyn.
-Dzięki Agata-siadam koło koleżanki z dzieciństwa a zarazem przyjaciółki-mam nadzieję,że będę mógł na Ciebie liczyć.
-Jasne, jeżeli tylko dostanę zaproszenie na ślub-zaśmiała się-muszę już lecieć-do zobaczenia.
Pożegnała się ze mną jak i z Ewą. Jak się okazało Kamil poszedł gdzieś z Olą więc nie miałem się o co martwić. Była bezpieczna.
-Ewa a jak to się nie uda ?
-Maciek co ma się nie udać! Wszystko się uda.
-Jej to kompletnie nie ruszyło.
-Uwierz mi, ruszyło, znam własne siostrę-zaśmiała się blondynka-podasz mi wody ?Strasznie chce mi się pić.

Siedziałem jeszcze na kanapie w salonie Stochów. Przeglądałem razem z Ewą zdjęcia z Chorwacji. Były świetne. Ściemniało się już a oni jeszcze nie wrócili do domu.
-To jest fajne-zaśmiała się Ewa ze zdjęcia. Była na nim Ola uwieszona na szyi Stefana w basenie. Ja byłem autorem.
-Fotograf niezły-uśmiechnąłem się. Na kolejnych fotografiach już nie było blondynki. Nie wysłała jej też zdjęć autorstwa Krzyśka, czyli je usunęła. Było kilka innych fajnych fotek, i dobrze będzie co wspominać.
-O to jakie ładne-zajrzałem jej przez ramię i natrafiłem na zdjęcie. Nasze zdjęcie. Nie to z tamtego dnia. Staliśmy w większej odległości od siebie ale nasze oczy zdradzały wszystko. Uśmiechnąłem się patrzac na ekran laptopa.
-Muszę je mieć-szepnąłem a Ewa skinęła głową.

Aleksandra

-Dzięki Kamil za pomoc-uśmiechnęłam się do szwagra.
-Cała przyjemność po mojej stronie, bardzo ładna jest ta zawieszka.
-Dlatego ją kupiłam.
-Nie,kupiłaś ją bo ja Ci kazałem-dźgnął mnie w bok.
-Marzysz, oj marzysz Kamil-zaśmiałam się zwracając na siebie uwagę przechodniów.
-A teraz moja ulubiona szwagierko zapraszam na lody-puścił mi oczko i objął.
-Ulubiona, bo jedyna, mój ulubiony szwagrze-i jak tu nie lubić tego wariata ?

Wyszliśmy z kawiarni w bardzo dobrych humorach wręcz fantastycznych, nie mam pojęcia kiedy tyle się uśmiałam. Zjedliśmy po ogromnym deserze lodowym i wypiliśmy przepyszny soczek ze świeżo wyciskanych owoców.
-Ewka się wścieknie-zaśmiałam się wsiadając do samochodu.
-Pewnie nawet nie zauważyła,że nas nie ma-mruknął włączając radio-moja kochana żona ostatnio czas poświęca Kocurowi.
-Oj to w takim razie musi wystarczać Ci moje towarzystwo-poczochrałam jego włosy-uwielbiam Tą piosenkę! To nie przyjaźń tylko miłość,uwierz mi. Pocieszałem,ocierałem Twoje łzy. Specjalnie pogłaśniałam a Kamil rozsunął wszystkie szyby. Niech wszyscy wiedzą,że Kamil Stoch i jego szwagierka wraca do domu słuchając Vox.fm a co, w końcu przy disco polo najlepsze zabawy. Roześmiani wchodzimy do domu i mina od razu nam rzednie kiedy zastajemy Ewkę z założonymi rękoma przed nami.
-Martwiłam się o was.
Spojrzałam na Kamyka i jednocześnie wybuchnęliśmy śmiechem. Ewa patrzyła na nas zdezorientowana.
-Piliście.
-I myślisz,że jechałbym autem ?
-To gdzie byliście ?-nadal ciągnęła nas za język ale przecież nie powiem jej prawdy.
-Siedziałaś z Kotem i jego lubą więc my poszliśmy się przejechać-szturchnęłam Kamila w ramię. 
-Nic od was nie wyciągnę ?
-No way-zaśmiałam się-a teraz wybaczcie idę spać, jutro sesja ze skoczkami na nowe karty-mrugnęłam do małżonków i udałam się do zajmowanego przez siebie pokoju.

Zmieniony, nie wiem czy na lepsze czy na gorsze. Kolejny albo w niedzielę jak nie będę się uczyć albo w środę wieczorem jak uporam się z obowiązkowymi.  Do napisania xx

Ps. Chciałabym was zaprosić o tutaj  http://gdy-ciebie-zabraknie.blogspot.com
kolejne moje dzieciątko, już są bohaterowie ;)