piątek, 25 kwietnia 2014

Kto się czubi, ten się lubi 10

Aleksandra

I czekam sobie z walizkami, na hotelowym korytarzu aż wszyscy  łaskawie ruszą swoje dupy by jechać wreszcie na lotnisko. Do domu przywiozę ze sobą śliczną opaleniznę i masę miłych wspomnień.
-Alii-w moją stronę zmierza uśmiechnięty Michael wraz z Thomasem i Gregorem. O ile tą ostatnią dwójkę trochę już znam to ten blondyn zdobył moją sympatię w 12 dni.
-Michaś-wyciągnęła ramiona i utonęła w jego mocnym uścisku.
-Będę tęsknić,obiecaj,że będziesz się odzywać-szepnął chowając twarz w moje włosy-i,że przemyślisz sobie propozycję.
Kiwnęłam głową i pocałował go w policzek. Później przyszła pora na Morgensterna, ten się zaśmiał tylko i obiecał,że może podczas trwania sezonu choć raz odwiedzimy ostry dyżur.
-I tak Cię nie cierpię Schliri-zaśmiałam się w ramionach szatyna-ale kolana masz bardzo wygodne.
-Jesteś wredna Alex, ale i tak Cię lubię-pocałował mnie w policzek-mam nadzieję,że odezwiesz się czasami do nas.
-Pozdrów Sandrę, Gregor, a Ty ucałuj Lilly!-upomniała ich jeszcze i ruszyłam za Kruczkiem ciągnąc za sobą walizkę. Szłam sobie na samym początku, do wynajętego busika. Nie powiedziałam Michaelowi nic,że jadę do Austrii bo sama nie wiem czy tam jadę.W busiku zajęłam sobie miejsce z przodu kładąc obok torebkę by nikt już nie usiadł obok. W uszy włożyłam słuchawki i w takim stanie miałam zamiar wytrwać w drodze na lotnisko.Nie śpieszyło mi się z powrotem do domu, wiedziałam,że już na lotnisku będę miała starcie z siostrą która była już poinformowana o moich planach. Jeszcze tego samego wieczoru zadzwoniła i zwyzywała mnie od idiotek. Taka o to kochana,starsza siostrzyczka. Nie wyjęłam z uszu słuchawek nawet w drodze na lotnisko oraz na nim samym. Kamil coś tam do mnie mówił, a ja wcale go nie słuchałam. Kubacki podśpiewywał się ze mnie,że skradłam Kociakowi serduszko a on biedny teraz cierpi.Szkoda,że nikt nie wiedział,że ja tez przez niego cierpiałam. Kot jest święty, to ja jestem tą złą wiedźmą. Do wyłączenia muzyki zmuszona byłam kiedy znaleźliśmy się na pokładzie samolotu,ale tu też miałam plan żeby dali mi spokój. Pójdę spać.
-Siedzę koło Ciebie-na miejsce obok klapnął nie kto inny jak Maciek-będziemy mieli czas żeby pogadać.
-Nie wydaje mi się zaraz idę spać.
-O nie moja panno, pogadamy o to na bardzo poważnie. Tyle razy mówiłem Ci,że Cię kocham, też chcę coś od Ciebie usłyszeć. 
Gdyby coś piła wyplułabym zawartość swoich ust przed siebie.Co on chce usłyszeć ? Oszalał!
-Zgłupiałeś-bardziej stwierdziłam niż spytałam.
-Nie Olka, wiem,że nadal mnie kochasz,inaczej nie wymawiałabyś mojego imienia przez sen.
Blefował. Jak nic blefował. Skąd on mógł wiedzieć co mi się śni ? Co prawda śnił mi się kilka nocy pod rząd, ale ja nawet konkretnie nie wiem co tam robił.
-Blefujesz.
-Wcale, na lotnisku mogę Ci puścić nagranie-pomachał mi przed oczami swoim telefonem-wszytko pięknie nagrane.
-Nie kompromituj się Maciuś.
-Oj Oleńko, kiedy Ty się w końcu przyznasz,że mnie kochasz ?
-Nigdy!

-Olka!
Przystanęłam słysząc głos Ewci. Czyli przyjechała po Kamila i po mnie tak jak obiecywała. A może udam,że jej nie znam,złapię taksówkę i zamiast do Zakopanego pojadę do swojego mieszkania w Krakowie. Olka jesteś geniuszem!
-Aleksandro Bilan masz się w tej chwil zatrzymać!
Szlag by to wszystko trafił. I czego ona tak się drze ?
-Co ?-odwróciłam się na pięcie by stanąć twarzą w twarz ze wściekłym bykiem.
-Do auta!-co ona taka waleczna się stała. Spojrzałam na Kota który przebiegle stał i się uśmiechał. Przebrzydły sierściuch! To on ją na mnie napuścił a nie Kamil!
-Jadę sama.
-Powiedziałam do auta i nawet mnie nie uruchamiaj!
Okej..okej, już tylko nie morduj mnie wzorkiem. Ostatni raz taka wkurzona była na mnie kiedy przyłapała mnie ze szlugom dziesięć lat temu. Grzecznie maszeruję do auta,ciągnąc za sobą walizkę. Czarownica Ewa idzie przede mną ze swoim mężulkiem a obok mnie idzie rodzeństwo Kot.
-Ewa-zatrzymałam się przy lśniącym aucie szwagra. Cud,że on pozwala jej jeździć tym cackiem,ja jak raz chciałam prowadzić to wyleciał na mnie z gębą.
-Tak ?
-Co oni tu robią ?
Kamyk chował nasze walizki do bagażnika.
-Jadą z nami, po co głupio pytasz.
I wsiadła sobie do samochodu. Czy ja mogę się zabić ?

-Nie pojedziesz do żadnej Austrii!
-Kamil możesz jej powiedzieć żeby na mnie nie krzyczała ?
-Ewa...
-Zamknij się.
I to jest nasza rozmowa. Ona coś krzyczy, ja proszę o coś Kamila a ona znów krzyczy. Naprzeciwko mnie siedzą jeszcze rodzice żeby było ciekawiej a i Maciuś.
-Kochanie, Ewcia ma rację-mama jak zwykle stanie po jej stronie, zresztą ojciec też.
-Jestem dorosła i mogę robić co chce!
-Masz załatwiony staż w Polskiej kadrze, co Ty jeszcze chcesz ?
-Chce sama decydować o swoim życiu,to tak dużo ?
-Ola-głos po raz pierwszy zabrał Maciek.
-Zamknij się, nie odzywaj się! Nie zauważyłeś,że to wszystko Twoja wina ? Zresztą niepotrzebnie w ogóle jechałam z wami na ten pierdolony obóz!
-Moja wina ? Moją winą jest to,że Cię kocham ?
Woo nie przy rodzicach,błagam.
-Proszę Cie przestań-syknęłam w jego kierunku-nie teraz.
-A kiedy ?
-Później.
-To i  tak nie zmienia faktu,że nigdzie nie jedzisz. Zostajesz w Polsce.-zarządziła Ewka.
-To się jeszcze okaże-podniosłam się z krzesełka-Maciej-spojrzałam na szatyna-chodź stąd jak chcesz gadać. 

Maciek

Nareszcie. Wyszliśmy z domu Stochów i idziemy w ciszy. Nie mam pojęcia gdzie mnie prowadzi. Nocne życie dopiero się rozkręca ale podejrzewam,że nie będzie to żaden klub.  Park. Okej, może być. Ola kroczy ku jednej z wolnych dookoła ławek i siada na niej po turecku. Nadal jest trochę zdenerwowana, ale to przecież dla jej dobra. Nikt z nas nie chce źle.
-Wyszedłeś wtedy i zostawiłeś mnie samą, bolało.
-Ola, ja...
-Poczekaj, nie to bolało najbardziej. Miałam nadzieję,że ochłoniesz i wrócisz,że porozmawiamy i wszystko będzie dobrze. Choć to było dwa lata temu nadal pamiętam jak mnie wtedy nazwałeś. Przyrzekłam sobie,że właśnie tak będę się zachowywać.
Słuchałem jej i było mi coraz bardziej wstyd. Skrzywdziłem ją. Zachowałem się jak gówniarz,choć miałem prawie,że dwadzieścia jeden lat na karku.
-Pamiętasz ?-kiwnąłem głową na tak-powiedz to.
-Ja naprawdę nie chciałem Cię tak nazwać. Byłem zdenerwowany, czułem się zdradzony.
-Tylko i wyłącznie dlatego,że mnie nie wysłuchałeś, wolałeś słuchać Rafała. Powiesz to ?
-Nie-odparłem stanowczo-Kocham Cię.
-Posłuchaj uważnie Maciuś-położyła dłoń na moim policzku, przejechała palcem bo moich ustach-zapamietaj tą chwilę.
Nachyliła się nade mną i przelotnie musnęła moje usta. Chciałem zatopić palce w jej blond włosach, chciałem żeby pieszczota ta trwała jak najdłużej a ona ją brutalnie przerwała.
-Kocham Cię Maciek, ale zawsze zostanę dla Ciebie suką bez uczuć.

Kolejna część komedii :) 

 

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Kto się czubi,ten się lubi 9

Maciek

-Kaaaaamil!
Jak burza wparowałem do pokoju Stocha i Ziobry.Obydwaj popatrzyli na mnie jak na idiotę, którym byłem.
-Czego się drzesz Kot ?-mruknął Janek znad telefonu.
-Nie pytaj głupio tylko zwołuj tu chłopaków.
-Co ?-zdziwił się Kamil
-Narada, zaraz, u was ze wszystkimi!-krzyknąłem i wyszedłem z pokoju. Wparowałem do swojego i wyrwałem Piotrkowi jego telefon z ręki.
-Zgłupiałeś ?-też na mnie dziwnie popatrzył kiedy zakończyłem jego rozmowę z żoną.
-Do pokoju Stocha,teraz!
On jedyny wykonał moje polecenie. Kiedy obydwaj znaleźliśmy się w ich pokoju byli wszyscy oprócz sztabu i oczywiście Olki.
-Możesz powiedzieć o chuj Ci chodzi ?-Mój brat przecierał sobie zaspane oczy-i lepiej żeby to było coś naprawdę ważnego, Kocie.
-Ola chce rzucić u nas staż i przejść do Austriaków.
Wszyscy popatrzyli na mnie jak na wariata a potem wybuchnęli śmiechem.
-Skarbie czegoś Ty się naćpał ?-pierwszy powstrzymał się Dawid-i chyba zapomniałeś,że sportowcą nie wolno.
-Słyszałem,jak Michaeal proponował jej staż! No mówię wam.
-Przecież bym coś o tym wiedział-zareagował Kamil-musiało Ci się przesłyszeć.
-Nie przesłyszałem się! Kamil wiem co mówię, nie robiłbym sobie z tego jaj!
Nie odpowiedział nic tylko wstał i wyszedł. Wszyscy patrzyliśmy na drzwi zastanawiając się co on może wykombinować. Jednak nie spodziewaliśmy się,że po chwili wróci z blondynką. Kazał jej usiąść na fotelu pod ścianą a sam chodził od jednej ściany do drugiej i tak w kółko. Ola popukała się tylko w czoło. Jednak nikt z nas się nie zaśmiał.
-Co wykombinowałaś ?-było pewne,że to Kamil będzie z nią rozmawiał.
-Nic ?
-O co chodzi z tym stażem ?
-Już wiecie ?
-Nie możesz nas zostawić, jesteś naszym promyczkiem-jęknął Kubacki.
Halo,halo ona jest moim promyczkiem,słoneczkiem, kochaniem.
 -Będziemy się widywać Dejvi-uśmiechnęła się lekko.
-Jak Austriacy Ci pozwolą z nami gadać-odezwałem się nie spuszczając z niej wzroku.
-Co Ty pieprzysz Kot ? Podsłuchiwałeś!
-Nie-podniosłem się z podłogi. Ona również wstała na równe nogi.
-Nie masz prawa wpieprzać się w moje życie! Skończyłam z Tobą definitywnie!
-Mam prawo i będę się wpieprzał w Twoje życie tak długo jak będę miał tylko ochotę.
-Nie!-uniosła się jeszcze bardziej-nie masz do tego powodów, będę robiła co będę chciała! 
-Mam do tego jeden najmocniejszy powód.
-Tak ? Ciekawe jaki ?-stanęła przede mną zakładając ręce na piersi.
-Kocham Cię, idiotko!

Nie powiedziałem tego głośno. Nie powiedziałem tego głośno. Dlaczego ja nie ugryzłem się w ten głupi, niewyparzony język! Olka wyszła, głośno trzaskając drzwiami a ja zostałem sam pośrodku buszu.Żaden z nich się na razie nie odzywał, każdy tylko patrzył jak na jakiś eksponat w muzeum.Zresztą im też się szybko znudziło bo zaraz się po rozchodzili do siebie.Zostałem tylko ja i Kamil. Wściekły Kamil. Czerwony jak burak. Nie wyjdę z tego pokoju żywy, bankowo.
-Chcesz mi powiedzieć może coś ?-stanął przede mną.
-Nie jesteś jej bratem, nie możesz mnie uderzyć.
-Zgłupiałeś ? Dlaczego mam Cię bić ? 
-No bo....
-Kocie, wierz mi,że będę trzymał za Ciebie mocno kicuki, ale pamiętaj z nią łatwego życia mieć nie będziesz miał.

Aleksandra

Co on sobie wyobrażał ? Jak w ogóle śmiał wtrącać się w moje życie.  Szkoda tylko,że nie podsłuchał tej rozmowy do końca, to by usłyszał co powiedziałam Michaelowi. Idiota skończony! Maciek oczywiście. I jeszcze powiedzieć to przy nich wszystkich. Grrr. Dobrze,że nie rzuciłam mu się tam na szyję i nie obcałowałam. Mam swój honor i nie dam się futrzakowi, o nie. No po prostu pójdę i go zamorduję, już dawno powinnam to zrobić. Włączyłam radio by choć ona na chwilę zagłuszyło moje myśli które wirowały tylko w osobie Kota. Nie będę o nim myśleć, nie zakocham się w nim ponownie. Na pewno nie!
-Mogę ?-pukać go nie nauczyli ? I,że się czeka na odpowiedź chyba też nie. Ładuje mi się to to, nie dość,że w życie to jeszcze do pokoju.
-Nie-burknęłam.
A i tak wszedł. Więc po co pyta ? I dlaczego on się tak szczerzy i zbliża do mnie. Idź sobie Maciek! Nie chcę Cię tu. Oh, oczywiście,że chcę! Idź sobie w cholerę.
-Ola powiedz,że nie wyjedziesz.
-Nie wiem.
-Powiedz,że to nie przeze mnie.
-Nie wiem.
-Ola nie zostawiaj mnie-i dlaczego Ty łapiesz mnie za dłonie kiedy ja tego nie chcę ?
-To Ty mnie zostawiłeś pierwszy.
I wiesz teraz jak ja się czułam. W Twoich oczach ostrzegam smutek ale czuje satysfakcję, bo Ty w moich też musiałeś widzieć to samo a odszedłeś.
-Oleńka-szepcze i przejeżdża dłonią po moim policzku.
-Błagam nie mów tak do mnie-zamykam oczy. Maciek pochyla głowę i opiera swoje czoło o moje.
-Dlaczego ?
-Bo Cię o to proszę.
-Nie będę, nie będę jeżeli mi powiesz,że nic do mnie nie czujesz,nic oprócz nienawiści.
Otworzyłam szeroko oczy słysząc to co powiedział.
-Maciek...
-Kocham Cię Ola, i wiedz,że zrobię wszystko byś została. Nie pozwolę Ci odejść. 

Siedziałam na łóżku i bawiłam się pierścionkami znajdującymi się na palcu. Wyszedł zanim zdążyłam mu coś odpowiedzieć.,uprzednie całując mnie w czoło. Nie znosiłam tego stanu który dopadał mnie po każdym kontakcie z Maćkiem. Tak bardzo chciałam go nienawidzić. I za każdym razem on się pojawiał z tym swoim uśmiechem i niszczył wszystko, sprawiał,że wracało wszystko.
-Mogę ?-i czemu nikt w tej kadrze do cholery nie puka!
-Jasne-włożyłam z powrotem pierścionek na palce i zatrzepałam mojej wcale nie konstruktywnej zabawie. Do pokoju weszło dwóch muszkieterów. Kamil ze Stefanem.
-O co chodziło Maćkowi ?
Stefan usiadł sobie obok mnie na łóżku. Czasami zazdrościłam Marcelinie takiego męża. Stefan to był ideał faceta.
-To Kot, skąd ja mam wiedzieć o co mu chodzi ?
-Powiedział,że Cię kocha, chyba nie kłamał.
-Kłamał czy nie, co to za różnica.
Kamil siedział na podłodze i przysłuchiwał się naszej rozmowie.
-O co chodzi z Twoim stażem?
-Nic.
-Olka możesz normalnie odpowiadać ?-oburzył się mój szwagier.
-No co ma być ? Nie będę waszym fotografem.
-Co ? Odbiło Ci do końca ? Oszalałaś czy słoneczko Ci za bardzo przygrzało ?
Oj Kamilku nie złość się tak bo osiwiejesz bardziej niż to konieczne i o wiele za wcześnie. Zamiast za ojca to będą Cię brać za dziadka, malucha.
-Nic mi nie odbiło...po prostu swój staż odbędę w Austrii-i powiedziałam szybciej nim zdążyłam ugryźć się w język.

Maciek nie ugryzł się w język, Ola nie ugryzła się w język. Sprawy się komplikują. 

sobota, 19 kwietnia 2014

Kto się czubi, ten się lubi 8

Aleksandra

Sińce pod oczami zakryłam dużą ilością makijażu. Czułam się dziwnie ale nie miałam zbytnio innego wyjścia, jeżeli chciałam uniknąć kłopotliwych pytań.Nie mogłam się wykręcać dłużej tekstem,że jestem zmęczona. Muszę jeszcze wytrzymać tylko 3 dni. Załatwię wszystkie sprawy jakie mam załatwić po powrocie do domu i jadę do Francji na jak najdłużej. Jakby tego było mało, muszę poinformować moją siostrę,że rezygnuję z pracy dla Związku a najwyżej nie zaliczę roku. Jedyne czego będę żałować to braku codziennego kontaktu z chłopakami Pierwszą osobą która się o tym zaraz dowie będzie Łukasz. Dlatego też nieco spóźniona idę w kierunku siłowni, na której pewnie wszyscy są. Zawsze się zastanawiałam jak oni, takie chucherka podnoszą taki ciężarki, no bo nie ukrywajmy Kamil to mięśniakiem nie jest. Oczywiście każdy z nich okupywał inny przyrząd sportowy, tylko Maciej siedział na ławce pijąc wodę. Odwróciłam wzrok by na niego nie patrzeć.
-Przepraszam za spóźnienie-podeszłam do Łukasza który rozmawiał z Grześkiem.
-Nic się nie stało Olu-uśmiechnął się-dobrze się już czujesz.
-Tak, dobrze-uśmiechnęłam się lekko-Łukasz bo ja chciałam porozmawiać.
-Stało się coś ?-razem z Sobczykiem spojrzał na mnie podejrzliwie. Boże dlaczego oni tak na mnie patrzą ?
-Nie, tak, nie wiem-zaczerwieniłam się widząc przysłuchujących się nam chłopaków-ale to później,najlepiej w cztery oczy.
Kiwnął głową na tak, więc ja mogłam zacząć robić zdjęcia. Ostatnie na siłowni. Każdy z nich wrócił do ćwiczeń oprócz Kota, który nadal siedział na ławce tyle,że teraz obserwował mnie uważnie. Czułam na sobie jego wzrok, który strasznie mnie rozpraszał ale starałam się tego po sobie nie okazywać. Robiłam zdjęcia Biegunowi który biegał na bieżni, i Stefanowi obok niego. Kamil który podnosił ciężary. Kubuś skakał na skakance. Jedyne czego będzie mi brakować to widoku ich ucieszonych mordek na widok mojego aparatu.
-A może załapię się na prywatną sesję ?-na szyi poczułam ciepły oddech. Kot mruczał mi coś do ucha.
-Nie-odsunęłam się trochę od niego, jednak on znów się przybliżył.
-A czemu nie ?-i dlaczego on kładzie swoje łapy na mojej tali ? I dlaczego to moje przeklęte ciało tak reaguje na jego dotyk.
-Bo nie-mruknęłam. Byłam święcie przekonana,że wszyscy nam się przyglądają. Nie zauważyłam nawet kiedy Miętus zabrał mi bez problemu aparat z dłoni i zrobił zdjęcie. Maciek przysunął mnie bardziej do siebie, obejmując w pasie a głowę opierając na swoim ramieniu. Krzysiek i Bartek szczerzyli się do aparatu.
-A mówiłem...mówiłem,że oni tak ślicznie razem wyglądają-usłyszałam dumny głos Piotrka.
-Będą z nich takie ładne kociątka-zaśmiał się Dawid i Maciek w między czasie pocałował mnie policzek równo z błyskiem flasza.

-Ola.
Siedziałam na łóżku czekając na porę kiedy będę musiała zejść na obiad.
-Olka.
Wiecie jak fajnie ignorować szwagra ? Stoi przy łóżku i czeka aż się do niego odezwę. Niedoczekanie. Po tym co z tymi idiotami odwalili na siłowni mam ich ochotę wykastrować. Zawsze chciałam być weterynarzem. No bo kto w ich wieku drze japę śpiewając na cały regulator Maciek, Maciek się żeni ? No kto ? Tylko oni.
-Natka ?
-Czego ?-warknęłam.
Pewnie on jedyny odważył się by przyjść i mnie przeprosić. Zwyzywałam ich na siłowni od idiotów kończąc na trochę wulgarniejszych wyzwiskach.
-O czym chcesz rozmawiać z Łukaszem ?-przysiadł na łóżku. A więc to Ci interesuję.
-Dowiesz się w swoim czasie Kamyk-zamknęłam laptopa. Wysłałam zdjęcia Ewie i na dzisiaj miałam już spokój. Za to ona wysłała mi nowe USG mojego chrześniaka, wraz z nagraniem bicia serduszka. Jeszcze dwa miesiące i maluszek będzie z nami. Ciekawe czy wybrali już chrzestnego.
-Nie możesz mi powiedzieć ?-spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Nie, lepiej mi powiedz czy macie już imię ?-chciałam jakoś zmienić temat. Wiedziałam,że jak Kamil zacznie nawijać o pierworodnym to nie będzie mógł przestać. Taki był dumny.
-Ewa się nadal upiera przy Natanie ja wolę Wiktora.
Wiedziałam,że jak Ewa się uprze to tak będzie. Jednak mnie też bardziej podobał się Wiktor. Nie tak bardzo jak Maciej,
-Wydaje mi się,że rodzice szybko wybiją jej to imię z głowy-poklepałam go po plecach-Wiktor Kamil Stoch, tak dumnie to brzmi co nie, Kamilu Wiktorze ?-zaśmiałam się.
-Bardzo bardzo dumnie, a czy Aleksandra Konstancja Bilan-Kot nie jest głodna ?
-Oj zamknij się-jęknęłam.
-Jakby nie patrzeć to wy jesteście małżeństwem-zaśmiał się zapewne przypominając sobie welese Huli.
-I to tylko przez was-szturchnęłam go w ramię-chodź już.

-No więc Ola o czym chciałaś ze mną rozmawiać ?-Łukasz usiadł przy stoliku naprzeciwko mnie. Wybraliśmy ten najbardziej oddalony od wszystkich. Przygryzłam lekko wargę, nie było wyjścia. Podjęłam już decyzję i jej nie odwołam.
-Przykro mi ale nie zostanę fotografem drużyny w czasie sezonu.
Zaskoczyła mnie jego reakcja. Dłonie zacisnął w pięść. Jego twarz poczerwieniała ale zaraz wróciła do normalnego koloru.
-Myslałem,że Ci się podoba współpraca z nami-bardziej stwierdził niż zapytał.
-Bo mi się podoba, naprawdę tylko ja nie dam rady. 
-Cóż pozostaje mi jednak mieć jeszcze nadzieję,że zmienisz zdanie. Masz na nich świetny wpływ.
-Nie wydaje mi się, i proszę mógłbyś im jeszcze nic nie mówić ?
-Jasne,liczę,że jeszcze sobie to przemyślisz.

Maciej

Ale to Titus nieźle wykombinował z tym aparatem. Nadzieja w tym,że Ola nie usunęła tych zdjęć.  Postępuję dokładnie tak jak mówiła Ewcia, stopniowo, nie jakbym był w gorącej wodzie. A i miałem robić wszystko by Michael trzymał się jak najdalej od niej. Stoch stwierdziła,że jak wrócimy do Polski to ona sama też pomoże mi zdobyć ponownie serce jej siostry. Oczywiście jak jej szczegółowo powiedziałem co i jak, zwyzywała mnie od idiotów i tak dalej. Ale i tak Ola pasuję tylko do mnie i żaden Austriak swoich łap na niej nie położy. Po moim trupie. Chodziłem sobie po korytarzu, bo Piotrek od dwudziestu minut rozmawiał z Justyną, Janek udzielał Kamilowi rodzicielskich porad. A reszta spała po obiedzie. Mnie nosiła energia, ewentualnie to miłość mnie uskrzydlała, bo gdzieś w głębi siebie czułem,że Ola też mnie kocha. To jak reagowała na mój dotyk, jak zachowywała się kiedy mnie widziała. Na końcu korytarza ustawione były dwa fotele i obydwa były teraz zajęte. Widziałem tylko dwie blond głowy. I znów ten Michael. Co on do niej ma ? Chyba będę musiał pogadać z nim po męsku.
-To skoro rezygnujesz za stażu u nich, to może odbędziesz go u nas ?-usłyszałem ten jego niemiecki akcent i aż krew się we mnie zagotowała. No bo Ola nie może odejść. Nie może mnie zostawić wtedy kiedy ja zaczynam o nią walczyć.Nie czekałem by usłyszeć jej odpowiedź, tylko biegiem puściłem się by poinformować wszystkich o tym fakcie, by i oni zaczęli działać.Austriacy nie mogą zabrać nam Oli. Ona jest tylko i wyłącznie nasza. Tylko i wyłącznie moja, choć sama o tym jeszcze nie wie.

Pytanie teraz co zrobi Maciek i co postanowi Ola. 

Kochane moje dziewuszki! Chciałabym wam życzyć baaardzo wesołych świąt i mokrego podkoszulka w poniedziałek! :* 

czwartek, 17 kwietnia 2014

Kto się czubi,ten się lubi 7

Aleksandra

-Ola może usiądziesz z nami ?-kiedy tylko weszłam do restauracji doszedł mnie krzyk Kuby. Obrzuciłam tylko wzrokiem osobników siedzących wraz z nim i widząc wśród nich Maćka pokręciłam głową i ruszyłam w kierunku pustego stoliczka pod oknem. Od czterech dni, unikałam jakiegokolwiek zbędnego kontaktu z Maciejem,z resztą skoczków rozmawiałam tylko wtedy kiedy musiałam. Cicho i solidnie wykonywałam swoją pracę,a w wieczorami siedziałam zamknięta w pokoju, udając za każdym razem,że śpię. Całkiem mile zapowiadający się czas w Chorwacji, zmienił się w klapę.Już odliczałam dni do powrotu do Krakowa a potem sobie polecę tak jak planowałam do Francji. Przesyłałam Ewie zdjęcia na bieżąco, ona była zadowolona z mojej pracy, trener był zadowolony z mojej pracy, wszyscy byli zadowolenie z mojej pracy łącznie z fanami, chwalącymi moje dzieła.
-Co tak sama siedzisz ?-podniosłam głowę słysząc angielski płynący prosto z ust Gregora koło którego stał Thomas. Papużki nierozłączki.
-Bo boli mnie głowa-skłamała. Obydwaj bez pytania usiedli naprzeciwko mnie i zaczeli konsumować swój posiłek.
-Za ile wyjeżdżacie ?
-Już za cztery dni, strasznie szybko-lekko się uśmiechnęłam.
-Kot gdyby mógł to by mi łomot spuścił-zaśmiał się Schliri a ja niemal nie zakrztusiłam się płatkami-zresztą po ostatnim wypadzie do klubu również.
-To nie będziesz już tak śliczny-zbyt mocno odłożyłam łyżkę.
-Alex dzieje się coś ?
-Nic, sorry chłopaki ale pójdę się położyć-mimo,że nie skończyłam jeść śniadania postanowiłam resztę sobie darować. Miałam mieć spokój aż do popołudnia kiedy to musiałam towarzyszyć im podczas treningu na plaży. Miałam już wychodzić kiedy poczułam szarpnięcie za tył bluzki.
-Nasta co jest ?
Boże czy oni mogą dać mi spokój ? Chce odwalić swoją robotę, wrócić do domu i rzucić ją w cholerę!
-Nic, Kamil boli mnie głowa idę się przespać.
-Wielkie mi nic skoro nas unikasz-wszedł mu w słowo Stefan-Olka co się dzieje ?
-Nic do cholery!-krzyknęłam-chce mieć święty spokój!
Wyrwałam się Kamilowi i szybki krokiem ruszyłam w stronę pokoju. Jeszcze mi tylko brakowało telefonu od siostry albo żeby ktoś inny jeszcze zapytał co mi się dzieje.

Maciek

-Co z Tobą ?-szturchnął mnie Kuba łokciem. Obserwowałem Olkę która chyba lekko się uniosła przy stole rzucając łyżką.  Od kilku dni unikała nie tylko mnie ale i również pozostałych. Robiła tylko zdjęcia, odzywając się tylko wtedy kiedy musiała a potem uciekała do pokoju i z niego nie wychodziła. Dawid i Krzysiek parę razy wołali ją do siebie ale nie otworzyła im nawet drzwi.
-Nie mam pojęcia co z nią jest-zrezygnowany Kamil usiadł z powrotem na swoim miejscu-przecież Ewa utnie mi głowę.
-Ty ale Kot jakiś nieswój jest ostatnio-błysnął Kubacki. Nie no serio ? I nie patrzcie tak na mnie, bo zaraz wam wszystko powiem!
-Faktycznie-przyznał mu rację mój braciszek.
-Oj darujcie sobie te przesłuchanie, nie mam nic wspólnego z jej zachowaniem-skłamałem doskonale zdając sobie sprawę z tego,że Ola jest taka przeze mnie. Wszyscy zgodnie pokręcili głowami i wrócili do jedzenia zostawiając mnie w spokoju. Sam nie mogłem się na nim skupić więc nie zwracając niczyjej uwagi wyszedłem z restauracji. Miałem chwilę czasu a nie chciało mi się kompletnie nic. Nogi same pokierowały mnie pod pokój Oli, lekko nacisnąłem klamkę licząc,że nie zamknęła się na klucz. Wszedłem cicho i w oczy rzuciła mi się jej sylwetka leżąca na łóżku. Jej klatka piersiowa unosiła się w górę i w dół a dookoła porozrzucane były chusteczki. Była taka spokojna jak spała.
-Gdybyś Ty wiedziała, co czuję do tej pory-nachyliłem się i pocałowałem ją w czoło. Okryłem kocem leżącym na fotelu i wyszedłem z pokoju cicho zamykając drzwi.

-Kuba Ty sobie chyba żartujesz ?-no niby starszy a głupszy. 
-Maciek proszę!
-Jak Ty to sobie wyobrażasz ? Do ślubu zostały dwie godziny i zamiast Ciebie mam pojawić się ja-zaśmiałem się z idiotycznego pomysłu brata. Obiecał,że zostanie partnerem siostry Ewy a teraz się wykręca chorobą,idiota.
-Moja wina,że mam grypę żołądkową? Proszę Cię, Ola jest super!
-Człowieku, widziałem ją tylko raz i to z daleka-załamałem ręce.
-Zgadasz się ?
-A mam wyjście ? Mam nadzieję,że nie będę tego żałował-spojrzałem na niego kręcą głową. 

-Cześć ja...
-Wiem jesteś Maciek, młodszy brat Kuby-wyciągnęła do mnie dłoń prześliczna blondynka. I ona chciała się umówić z moim bratem ? Co ona ślepa ? 
-Cieszę się,że będę mógł Ci partnerować-uśmiechnąłem się do niej ściskając jej delikatną rękę-proszę to dla Ciebie-wyciągnąłem w jej kierunku bukiecik ze stokrotek.
-Nie trzeba było, to ja się cieszę,Ewa by mnie zabiła gdybym była sama-zaśmiała się. Brzmiała jak taki delikatny dzwoneczek. Jej ciało zdobiła, krótka kremowa sukienka, dopasowana do jej ciała. Blond włosy, opadały falami na odkryte ramiona. 
-Bardzo ładnie wyglądasz, Aleksandro-uśmiechnąłem się,widząc rumieńce na jej twarzy. Bylebyś się Maciej tylko nie zakochał.

Na ziemię wróciłem po tym jak na korytarzu wpadłem na kogoś. Podniosłem głowę do góry i stanąłem twarzą w twarz z uśmiechniętym od ucha Austriakiem. Michael. Nie wiem czemu ale osobnik ten działa mi na nerwy, może to dlatego,że kręcił się zbyt blisko Oli ?
-Cześć, wszystko dobrze ?
A co go tak to interesuję ?
-Cześć, wszystko w porządku-odpowiedziałem.
-Chciałem Ci tylko powiedzieć,że jak Alii jeszcze raz będzie przez Ciebie płakać to będziesz miał ze mną do czynienia-poklepał mnie po ramieniu i poszedł sobie w kierunku przeciwnym do mojego. Zaraz zaraz, czy on mi groził ?


-Maciuś ? Stało się coś ?-Ewa odebrał telefon już po drugim sygnale. Jak zaraz komuś się nie wygadam to oszaleję. Chłopakom nie powiem, bo mnie wyśmieją a Kamil przy okazji obije mi twarz.
-Mam problem Ewa.
-W takim razie już loguję się na skype a za chwilę Ci pomogę.
Rozłaczyła się a ja uruchomiłem laptopa, logując się na komunikator. Zaraz potem siedząc na łóżku rozmawiałem z żoną Stocha.
-Jak tam mały ?
-Dobrze, ale chyba nie to Cię teraz gryzie.
-Jak Ty mnie znasz, choć wydaje mi się,że po tym co Ci powiem to mnie znienawidzisz-szepnąłem.
-Głupoty gadasz Maniek, mów!
-Ewa no, bo ja chyba kocham Olkę-zamknąłem oczy.
-Kochasz kogo ?-zaśmiała się-że moją Olę ?
-Wtedy po waszym weselu spotykałem się z nią a potem, zachowałem się jak kretyn i dlatego on mnie teraz nie cierpi.
-To Ty byłeś tym jej kochasiem ?-nadal się śmiała-a miałeś powód by się tak zachować ?
-Ostatnio się okazało,że nie. I ja nadal ją kocham.
-Nigdy nie powiedziałabym,że Ty i Ola, nie wierzę-Stoch nadal się śmiała-wybacz Maciek.
-Tyle,że ja nie wiem co mam robić.
-Jak to co ? Wszystko żebyśmy byli rodziną-zaśmiała się-kochasz, to walcz, a ja Ci pomogę.
Kochasz to walcz, łatwo powiedzieć, gorzej wykonać.

Maciek się przyznał. Maciek się przyznał. Maciek kocha Olę. 

Która się spodziewała dzisiaj rozdziału ? Powiedźcie,że żadna ? 

Gdyby jutro się nic nie pojawiło (a prawdopodobnie nie pojawi) to ja chce wam życzyć Weeeesołych Świąt <3  

środa, 16 kwietnia 2014

Kto się czubi,ten się lubi 6

Maciej

Siedziałem oparty o ścianę przy drzwiach od pokoju Olki. Czekałem aż wróci żeby wszystko wyjaśnić. To co się wydarzyło dwa lata temu, i to co wydarzyło się w ostatnim czasie. Blondynka długo kazała na siebie czekać. Nie zdziwił mnie widok Michaela który odprowadził ją pod same drzwi a potem jeszcze pocałował w czoło. Nie zauważyli mnie. Chrząknąłem cicho zwracając na siebie uwagę tej dwójki. Oczy Oli,choć było ciemno widocznie się powiększyły.
-Chce porozmawiać-zlustrowałem wzrokiem Austriaka który po tym jak Ola dała mu znak odszedł do swojego pokoju szturchając mnie ramieniem. Ola otworzyła drzwi do pokoju i weszła do środka zatrzaskując mi je prosto pod nosem.
-Olka otwórz!-uderzyłem w nie lekko pięścią. Już dawno była godzina nocna-Otwórz te jebane drzwi!
Tego co zrobiła to się nie spodziewałem.Wiedziałem,że jest narwana i nieobliczalna. Otworzyła drzwi, stanęła w nich wyprostowana jak struna i uderzyła mnie z liścia. Korzystając z chwili wepchnąłem ją w głąb pokoju sam się do niego wpuszczając.
-Wyjdź!-nakazała mi surowym tonem.
-Zamknij się i daj mi mówić!
Popatrzyła na mnie jak na wariata czy innego rodzaju furiata ale się zamknęła. I kiedy już myślałem,że wygrałem ona najnormalniej w świecie włożyła sobie słuchawki w uszy i usiadła na łóżku całkowicie ignorując moją osobę. No szlag mnie jasny trafi i krew zaleje. Rozdwoję się i stanę obok i na dodatek poprawę sobie w drugi policzek jeszcze. Tak z innej beczki, to niezłego ma młoda liścia. Nachyliłem się nad nią i wyrwałem z dłoni Iphona.
-Oszalałeś ?
-I czego się drzesz ? Chce pogadać-wyjaśniłem rzucając telefon na fotel pod ścianą.
-Ale ja nie mam ochoty gadać z Tobą.
-To się zamknij i wysłuchaj tego co mam Ci do powiedzenia.
-Ty mnie nie wysłuchałeś! Nie dałeś się wytłumaczyć-zerwała się na równe nogi i stanęła przed mną. Myślałe,że mnie uderzy znów a on tylko patrzyła.
-Oluś-niepewnie przejechałem dłonią po jej policzku. Zamknęła na chwilę oczy by potem odskoczyć ode mnie na bezpieczną odległość.
-Nigdy.Nie.Mów.Tak.Do.Mnie-bezradnie usiadła na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Kucnąłem przed nią, kładąc dłonie na jej kolanach. Nie straciła ich.
-Chciałam Ci wtedy wszystko wytłumaczyć a Ty na to nie pozwoliłeś. Zniknąłeś nagle z mojego życia a potem traktowałeś mnie jak wroga.
-Ola ja nie wiedziałem co myśleć.
-Najlepiej trzeba było wbić sobie do tej pustej łepetyny,że Cię zdradziłam ? I to jeszcze z Rafałem!
-A co miałem myśleć ? On otworzył mi drzwi bez koszulki a za nim stałaś Ty w samym szlafroku.
-Wiesz co ? Myśl,że Cię zdradziłam! Nie mam ochoty z Tobą gadać więc jak wyjdę z łazienki ma Cię tu nie być-poinformowała mnie i wyszła do łazienki.

Aleksandra

Chcąc nie chcąc musiałam kiedyś wyjść z łazienki. Skóra pod wpływem ciepłej wody marszczyła mi się jak jakiemuś staruszkowi.  Miałam tylko nadzieję,że Kot mnie posłuchał i poszedł sobie w cholerę albo nawet jeszcze dalej. Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Nie mam ochoty na niego patrzeć. Nie mam ochoty przebywać w Jego towarzystwie. Nie sprawia mi to już takiej przyjemności jak jeszcze dwa lata temu, kiedy nie mogłam wytrzymać nawet godziny. Wyszłam niepewnie z łazienki rozglądając się po pokoju. Nie było go na łóżku, nie siedział na fotelu za to stał pod oknem.
-To na prawdę nie było tak-odezwał się nadal patrząc w okno-chciałem Cię wysłuchać tyle,że znów zadzwonił do mnie On przekazać,że jesteś z nim szczęśliwa.
-Ja z nim nie byłam!-znów się uniosłam przypominając sobie tamten wieczór.

Zegarek wskazywał godzinę 19. Do przyjścia Maćka zostało mi jakieś 30 minut może więcej. Wino już chłodziło się w lodówce, z wieży leciała cicha melodia jakiejś nastrojowej piosenki. Poprawiłam czarną spódnicę założona specjalnie na jego przybycie. Przyszykowałam nawet sałatkę choć byłam świadoma,że pewnie nawet nie zdążę jej wyjąć z lodówki. Stęskniłam się za nim, widziałam go tydzień temu kiedy byłam u rodziców na weekend. Odkładałam na półkę album ze zdjęciami na zajęcie kiedy usłyszałam dzwonek. Na Maćka było zdecydowanie za wcześnie, Ewa miała jakieś spotkanie więc nie wiem kto może mnie odwiedzić w piątkowy wieczór. Niepewnie otworzyłam drzwi i ujrzałam uśmiechniętą twarz kolegi z roku.
-Rafał ?-nie powiem zdziwił mnie jego widok.
-Wpadłem żebyś nie musiała siedzieć sama-zaśmiał się-przyniosłem nawet wino. 
Nie czekając na moje zaproszenie wbił mi do mieszkania i rozsiadł się wygodnie na kanapie. 
-Rafał czekam na kogoś.
Ten tylko się zaśmiał i otworzył korkociągiem butelkę nalewając napój do kieliszków na stoliku.
-No napijemy się i pójdziemy na jakieś balety.  
-Rafał na prawdę musisz już iść -zamachnęłam się ręką wytrącając mu kieliszki z dłoni. Jeden splamił jego koszulkę a drugi moją bluzkę. Zaklęłam cicho pod nosem i ruszyłam w kierunku łazienki. Brudne ciuchy wrzuciłam do pralki i nałożyłam na siebie szlafrok by nie paradować przed nim w bieliźnie. Usłyszałam głosy dochodzące z korytarza więc wyszłam z łazienki zawiązując sznurek.
-Ola jest zajęta-usłyszałam głos Rafała a potem zobaczyłam jego nagie plecy. W drzwiach stal Maciej z bukietem kwiatków który jak tylko mnie zobaczył pokręcił głową. Wcisnął bukiet w dłonie Rafała i odszedł nie reagując na moje wołanie.


-Ja nie wiedziałem-w końcu się odwrócił i spojrzał na mnie-gdybym wiedział, ja nigdy,przysięgam!
Podszedł i złapał mnie za policzki. Przymknęłam powieki czując jego dotyk.
-Nie ważne już Maciej, wyleczyłam się z Ciebie.
-Ale powiedziałaś Michaelowi,że mnie kochałaś.
Złapał mnie za podbródek i uniósł moją głowę do góry tak bym mogła patrzeć mu w oczy.
-Właśnie kochałam, ale już nie kocham.
Puścił mnie i stał i znów patrzył. Nie mogłam odczytać nic z wyrazu jego twarzy, nic a nic. Nadal był zamknięta księgą, nie umiałam go rozszyfrować jak dawniej.
-Wiedz,że....zresztą nie ważne-pocałował mnie w czoło i ruszył w kierunku drzwi-Przepraszam za wszystko, Ola.

-Czemu nie śpisz ?-nie mam pojęcia skąd tu się pojawił Kamil.
-Bo nie mogę.
-Gdzie byłaś ?-położyłam mu głowę na ramieniu kiedy usiadł obok mnie na balkonowych płytkach.
-Musiałam przemyśleć parę spraw.
-I ?-dlaczego on mnie tak ciągnął za język
-I na własne życzenie spieprzyłam sobie życie Kamyk.

Zdecydowanie jestem zbyt uległa! ;D  Następnym razem tak szybko się nie złamię ;*



Kto się czubi,ten się lubi 5

Aleksandra

Mimo wczesnej godziny porannej, i fakcie,że położyłam się do łóżka o czwartej. Chodziłam po pokoju,rozciągając się.Spałam tylko cztery godziny,a byłam wyspana jak nigdy w życiu. Dzisiaj czeka mnie bardzo, ale to bardzo pracowite popołudnie. Muszę zaciągnąć skoczków na plażę, by porobić im zdjęcia kiedy mają tak zwany fun . Już sobie wyobrażam wyszczerzonego Kota, wygłupiającego się do obiektywu. No ale to moja praca, za to mi płacą. Będę musiała go znieść, chociaż jak przypomnę sobie ten jego wzrok którym obdarzał mnie w klubie to ciarki przechodzą mnie po plecach. Ubrałam się mniej wyzywająco, szorty oraz bokserka. Chyba szwagier nie będzie się miał do czego przyczepić. Postanowiłam zejść na śniadanie, wiedząc,że nikogo od nas nie będzie. Podejrzewam zresztą,że Austriaków i Niemców również. Oj bawić to się oni umieją. W restauracji usiadłam sobie obok trenera który zawołał mnie do stolika sztabu.
-Dobrze się wczoraj bawiliście ?-spytał sięgając po swoją kawę.
-Ymh, chyba znaczy się tak-uśmiechnęłam się nabierając na widelec sałatki.
Łukasz jak to Łukasz mało się odzywał podczas śniadania, zresztą tak samo jak reszta. Sama uważam,że rozmowy przy posiłku to kompletna głupota. Wtedy się je a nie gada!
-Mogę zabrać dziś chłopaków na plażę ?
-Zdjęcia ?-spytał
-Niestety, obowiązki-zaśmiałam się. Trener nie powiedział już nic, tylko kiwnął głową i odszedł od stołu. Bardzo go lubię. Zostałam więc sama przy stoliku i bardzo mi to odpowiadało. Jednak nie na długo bo zaczęłam się nudzić. Zrobiłam więc kilkanaście kanapek z serem, pomidorkiem i ogórkiem i postanowiłam udać się do Kamila i Janka. Zawsze mogłam iść do Michaela ale co by sobie chłopak pomyślał ? Szwagier pewnie się ucieszy. Każdy inny na jego miejscu chciałby mieć tak dobre kanapki dostarczone do łóżka. Na całe szczęście ta dwójka nie zamykała drzwi na klucz, a żadna kanapka nie spadła mi z talerzyków więc było fantastycznie.Łokciem otworzyłam drzwi i omal z wrażenia nie upuściłam talerzy. Oni to nigdy nie przestaną mnie zadziwiać, Janek z Kamykiem spali na jednym łóżku, kiedy drugi zajmowane było przez Miętusa i Kubackiego wtulonych w siebie jak w pluszaki. Wyglądali tak słodko,że żałowałam,że nie mam przy sobie aparatu. Z takich zdjęć Ewa napewno była by zadowolona.
-Dzień Dobry-na szyi poczułam ciepłe powietrze a zaraz potem całusa w policzek. I aż się we mnie zagotowało kiedy koło mnie stanęli starszy Kot oraz Krzysiu. Gdzieś w oddali słychać było kłócącego się o coś Piotrka, i wrzask Stefana, zacytuję: Wszyscy mają zamknąć mordy! Skoro na piętrze nie ma już ciszy to i ja się mogę wydrzeć żeby ich obudzić ? Nie będą się wylegiwać na łóżkach, przyjechali tu trenować!
-Pobuuuudka-ryknęłam tak głośno,że Kuba musiał cofnąć się w tył. Gdyby nie talerze to zwijałabym się ze śmiechu widząc nieporadnego Dawida który krzyknął głośne, pospolite Ja pierdole kiedy ujrzał przed sobą twarz kolegi. Kamyk stoczył się z łózka, z hukiem upadając na ziemię, a Janek uderzył tyłem głowy w szafkę koło łóżka. Boki normalnie zrywać. Śmiejąc się weszłam do pokoju, zamykając drzwi przed nosem duetowi Kot&Biegun. Czwórka wybudzonych ze snu, patrzyła na mnie wilkiem, nic sobie z tego nie robiąc usiadłam na łóżku, na stopach Titusa.
-Oszalałaś ?-ryknął na mnie Janek pocierając sobie głowę.
-Ja do was ze śniadaniem a wy na mnie z gębami ?-spojrzałam na nich z wymuszonym wyrzutem. Już chciałam się podnosić z łóżka i wraz z kanapkami własnoręcznie przeze mnie zrobionym udać tam, gdzie to docenią ale Dejvi pociągnął mnie za rękę tak,że znów klepnęłam na stopy Titusa który tylko zapiszczał. Zabrali mi talerzyki i zajadali się kanapkami. Widać,że głód ssał ich od środka bo natychmiastowo pochłonęli nawet okruszki.
-No panowie,doprowadzić się do porządku bo was dziś porywam-klasnęłam w dłoń i podniosłam się w końcu z nóg Krzysia-a i odnieście talerzyki do restauracji-zaśmiałam się i wyszłam na korytarz. Humor mi dopisywał i nie wiem co musiałoby się wydarzyć żeby uległo to zmianie. Nawet Kot mi go nie popsuje. A może by tak ocieplić nasze kontakty ? Wczoraj w klubie nawet fajnie się z nim tańczyło i znów przypomniały mi się te gówniarskie czasy. Poinformowałam pozostałość część teamu,że za 40 minut chcę ich wszystkich widzieć gotowych, i że nie ma dyskusji. W końcu mogę się rządzić ? Czekając na nich postanowiłam posprawdzać sobie wszystkie portale społecznościowe, przejrzałam zdjęcia znad basenu i ze śmiechu nie mogłam wyrobić widząc dzieła Kota. Dłużej zatrzymałam się przy zdjęciu Maćka wpatrując się w te jego przeklęte oczy. Na ziemię sprowadziło mnie pukanie do drzwi a potem osobnik wparowujący do niego, bez mojej zgody. Szybko zamknęłam laptopa aby Kamyk nie zobaczył co wyłączyło mnie na chwilę ze świata.
-Każesz nam być punktualnie a sama się spóźniasz-skarcił mnie ale zaraz się zaśmiał widząc moją beradną minę-no chodź.
Telefon schowałam do kieszeni, wzięłam aparat i wyszłam z nim z pokoju.
-Podoba Ci się-spytał kiedy czekaliśmy na windę.
-Podoba.
-To chyba coś mi się należy ?
-Dzięki Kamyk,że mnie w to wkręciłeś-pocałowałam go w policzek kiedy nadjechała winda.
No bo w sumie, jak na razie moja praca polega na dobrej zabawie.


-Maciek czy Ty możesz się do diabła uśmiechnąć!-ryknęłam kiedy kolejny raz, jego twarz wykrzywiła się w grymasie który wcale nie przypominał uśmiechu-weź przykład z kolegów!
Czemu on nie mógł być przed obiektywem tak swobodny jak Janek ? Albo nawet mój szwagier ?
-Nie umiem się uśmiechać!-krzyknął. Zamknęłam oczy licząc do trzech by się uspokoić. Wczoraj umiał, dziś już nie. Pięknie, po prostu! Wcisnęłam aparat w dłonie stojącemu obok mnie Stefanowi i skierowałam się w stronę wielce niezadowolonego Kota. Schyliłam się by wziąć w garść piasek i kiedy już przed nim stanęłam sypnęłam mu nim prosto we włosy.
-Oszalałaś ?
-Dopiero teraz możesz powiedzieć,że oszalałam!-skorzystałam z chwili jego nie uwagi i pchnęłam go na ciepły piasek. Upadł tak jak tego oczekiwałam,więc tak jak planowałam usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam najnormalniej w świecie go łaskotać. Bardzo pomagał mi fakt,że pozbawiony był koszulki. I on mi mówi,że nie umie się uśmiechać ? Wymusiłam na nim ledwo uśmiech pomieszany z niezadowoleniem ale mi się udało! Nie spodziewałam się jednak tego co Kot może zrobić. Biorąc pod uwagę to,że ma on więcej siły niż ja, nie zdziwiło mnie to,że zamieniliśmy się po chwili miejscami. Tyle,że on moje dłonie zakleszczył w mocnym uścisku nad moją głową i patrzył na mnie tym swoim chytrym spojrzeniem jak wtedy.
-Maciek-szepnęłam kiedy jego palce zaczęły wbijać mi się w nadgarstki-boli.
-Mnie też wtedy bolało,wiesz?-szepnął tak,że słyszałam go tylko ja-bolała a Ty się bawiłaś moim kosztem.
-Maciek, puść-zażądałam ale on nic sobie z tego nie robił. Jego uścisk trochę zelżał ale on nadal patrzył. Patrzył jakby mnie o coś oskarżał, jakby to była moja wina. Moja wina,że mnie nie wysłuchał do końca, tylko wyszedł trzaskając głośno drzwiami z mojego krakowskiego mieszkania.
-Nawet nie wiesz jak się czułem w tamtej chwili, jak się czuję kiedy teraz patrzę jak się beztrosko bawisz w towarzystwie innych.
-Maciek.
Nie powiedział nic, puścił mnie i podniósł się schodząc z mojego ciała. Z leżaka zabrał swoją koszulkę i przez zamglone od łez oczy mogłam patrzeć jak odchodzi w kierunku hotelu.
-Ola co jest ?-Kamil podszedł do mnie i położył dłonie na moich ramionach.
-Nic-pokręciłam głową patrząc jak postać Maćka znika z mojego pola widzenia-zabierz moje rzeczy do hotelu, okej?
Nie czekałam na jego odpowiedź tylko biegiem puściłam się w głąb plaży.


Maciej 

 Trzasnąłem drzwiami od pokoju. Dałem się wyprowadzić z równowagi. Sprowokować i pozwoliłem by wróciły wspomnienia. Pięścią uderzyłem w ścianę by wyładować złość. Nie powinienem tak reagować, powstrzymywałem się od kontaktu z Olką tyle czasu, a teraz wystarczył trzy dni żeby wszystko się przypomniało. Żeby wróciły te piękne wspomnienia z nią związane. Żeby w moim sercu znów pojawiło się ziarenko miłości do Bilan. Choć minęło trochę czasu od naszego ostatniego bliższego spotkania, do dziś pamiętam smak jej waniliowego błyszczyka na punkcie którego miała świra. Zapach jej perfum z papierosami które paliła tak by nie dowiedział się nikt oprócz mnie. Tego jak mierzwiła moje włosy śmiejąc się podczas śpiewania. Tych wszystkich naszych schadzek by nikt się o nas nie dowiedział. I nie zapomnę nigdy tego rozczarowania gdy to nie ona otworzyła mi wtedy drzwi, tylko jej kumpel z rok śmiejąc mi się prosto w twarz. Odetchnąłem kilka razy głęboko starając się już wyciszyć. Rzuciłem się na łóżko i zmęczony emocjami zasnąłem.

-Kot otwieraj-oprzytomniałem słysząc dobijanie się do drzwi-otwórz te pieprzone drzwi! Zerknąłem na zegarek stojący przy łóżku i aż sam się przeraziłem. Spałem przez 5 godzin! Chcąc nie chcąc zwlekłem się z łózka by otworzyć drzwi. Stanął przede mną wściekły jak osa Kamil a zaraz za nim Hula. Prędzej spodziewałbym się Piotrka który nie miał dostępu do pokoju a nie tej dwójki.
-Co to miałobyć to na plaży ?-huknął na mnie Kamil. Szczerze ? Pierwszy raz widziałem go tak wściekłego.
-Nic-odpowiedziałem rzucając się na łóżko.
-Piękne mi nic skoro Ola nie wróciła jeszcze do hotelu i nie odbiera od nikogo telefonu ?-spokojnie wyjaśnił mi Stefan widząc jak Kamil nerwowo zaciska dłonie. Jak to nie wróciła jeszcze do hotelu ? Jak to nie odbiera telefonu ? Co ona oszalała ?
-Nic jej nie zrobiłem!
-Nie interesuje mnie to! I lepiej dla Ciebie żeby znalazła się cała i zdrowa-ostrzegł mnie i wyszedł z pokoju.Stefan pokręcił tylko głową i wyszedł za nim. Drzwi od ich pokoju trzasnęły równo z moimi. Nie czekając na windę zbiegłem na dół po schodach, by udać się w jej poszukiwania. Gdzie też ona mogła być ?

Chodziłem po plaży na której jeszcze kręciło się całkiem sporo osób. Nigdzie jednak nie było szukanej przeze mnie blondynki. Dzwoniłem do niej ale ciągle łapała mnie poczta głosowa. Nie było jej również w barze, co tylko pogarszało moja sytuację. Wszystko to było jak szukanie igły w stogu siana. Nie wiem gdzie ona mogła się podziać. Zbliżałem się właśnie do skał kiedy usłyszałem szloch i czyjś cichy szept. Ktoś ewidentnie rozmawiał po angielsku. Nie chcąc przeszkadzać, przystanąłem przysłuchując się rozmowie. Zaraz....zaraz przecież to głosy Olki i Michaela.
-I wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze ?-głos się jej łamał. Widziałem jak przysuwa się do niej i szczelniej zamyka w swoich ramionach a ona łkała mocząc mu koszulkę. Płakała i byłem niemal pewny,że jej łzy były spowodowane moją osobą.
-Alii nie płacz-pogłaskał ją po rozpuszczonych włosach. Rano miała je jeszcze spiętę.
-Ja go wtedy na prawdę kochałam, Michi.
I zdałem sobie sprawę jakim jestem idiota. Maciej Idiota Kot.

Zrobiłam z Maćka małego potwora. Już w kolejnym dojdzie do lekkiego wytłumaczenia relacji na lini Bilan-Kot.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Kto się czubi,ten się lubi 4

Aleksandra

Czy ja czasami nie zasuwałam zasłon jak szłam spać ? I dlaczego było mi tak do cholery zimno i mokro ? I kto do cholery szturchał mnie w ramię wybudzając ze snu ? No na Boga, tu się śpi i odpoczywa. Co ja do pracy przyjechałam ?
-Olka...Olka wstawaj!-czyj to głos ? Żeby się dowiedzieć musiałbym otworzyć oczy a mi się nie chce wcale.
-Albo wstajesz sama albo wyniosę Ci z łóżkiem do basenu-heh drugi głos. Czyli samobójców w tej kadrze jest dwóch. Zresztą oni to sami samobójcy, no bo kto by dobrowolnie latał sobie na dwóch deskach ?
-Ymhym-mruknęłam przez sen. Przecież tego nie zrobią. Jednak sama się przeliczyłam, nie minęła sekunda a ja już wisiałam głową w dół przerzucona przez czyjeś ramię. Jednak nie rozpoznałam przez kogo bo przed oczami miałam tylko tyłek sprawcy zamieszania. Całkiem zgrabny tyłek. Oni tak ? To ja też, zaczęłam sobie poszczypywać pośladki nieznanego mi porywacza.
-Nastka!-krzyknął Kamyk. O a więc to mój kochany szwagier ? No cóż, tyłek ma całkiem niezły.
-Kamil możesz mnie postawić!-zaśmiałam się nadal mu dokuczając.
-Zapomnij, teraz każdy zobaczy Cię w piżamie!-i postawił mnie owszem, tyle że w restauracji gdzie siedziały już prawie wszyscy członkowie każdej reprezentacji. Myślałam,że spalę się ze wstydu. Przecież stoję przed nimi w baaardzo krótkich spodenkach i białej bokserce. No przecież ja go zamorduję, Ewka zostanie sama z dzieckiem ale jest młoda, szybko kogoś sobie znajdzie.
-Możesz usiąść koło mnie-zaśmiał się przechodzący koło mnie Morgi z jedzeniem na tacy. Przymknęłam oczy i policzyłam do trzech żeby nie wybuchnąć na środku restauracji.
-Taka taka seksi bomba-usłyszałam nucenie tych smarkaczy. Titus z Dejvim znów siedzieli i stroili sobie ze mnie żarty. Udając obrażona skierowałam się w kierunku stolika Autów. Nikt przecież mi nie zabroni jeść z tym kim chce ? Na odchodnym pokazałam jeszcze chłopakom środkowy palce co spowodowało u nich jeszcze bardziej obrażone miny. Niech spadają. Usiadłam sobie między Morgim a wczoraj nowo poznanym kolegą od tańców na stole.Widać,że alkohol za bardzo mu nie służył ale obdarował mnie uroczym uśmiechem. Siedziałbym pewnie trochę z nimi gdyby nie....gdyby nie ten przebrzydły Kocur!
-Sorry panowie, ta pani jest z nami-i znów mnie menda ciągnie.Nie reaguje na moje protesty tylko wyprowadza mnie z restauracji i tak jak wczoraj pakuje do windy. Co on myśli,że nie wytrzeźwiałam jeszcze ? Ja nawet nie byłam pijana! Wcisnął guziczek z naszym piętrem i milczał nadal trzymając mnie mocno za dłoń tak,że na nic było moje szarpanie. Z debilem nie wygrasz! Zajechaliśmy na nasze piętro i prowadzi mnie toto do pokoju. Wpycha w drzwi i głośno je za sobą zamyka.
-Nie pomyliło Ci się coś ?-odpycham go od mojej walizki. Nie będzie mi grzebał w ciuchach.
-Nie będziesz świecić przed nimi gołym tyłkiem!-tak złego kota nie widziałam nigdy w życiu. Zaśmiałam się mu prosto w twarz. No ba zaraz, co on ma do mojego tyłka ? Będę sobie nim świecić przed kim mi sie tylko podoba.
-A poza tym ubieraj się,mamy zaraz stawić się koło basenu-huknął mi do ucha. Jebnę go za chwilę. Będę musiała złamać daną obietnicę bo nie wytrzymam z tym człowiekiem i zrobię mu krzywdę. Czy on mówił coś o świeceniu tyłkiem ? Oj Kocie dopiero teraz zobaczy co to świecenie tyłkiem. Wyciągam z walizki bikini, bardzo krótkie szorty oraz króciutką bluzkę. Zamknęłam się w łazience i szybko ubrałam,wiedziałam,że Maciej siedzi w moim pokoju. Dobrze,że sprzęt miałam już spakowany w jednym miejscu.
-Zbieraj się i nie zapomnij zabrać tej czarnej torby z szafki, a i zamknij za sobą drzwi!-krzyknęłam i sama opuściłam pokój  w celu skontaktowania się z własna siostrą.

Siedziałam nad basenem mocząc sobie w nim nogi i sącząc lemoniadę. Właśnie skończyłam robić chłopakom sesję zdjęciową w wodzie i teraz miałam chwilę spokoju.Skoczkowie mieli zajęcia w basenie a później będą wyciskać siódme poty na siłowni by następne dwa dni mieć wolne. Ja natomiast podążałam za nimi jak cień z aparatem w dłoni uwieczniając wszystko na zdjęciach które wieczorem wyśle mojej nabuzowanej hormonami siostrze. Teraz mieli tak zwaną chwilę dla siebie w wodzie więc postanowili sobie zagrać w siatkówkę w wodzie. Całe szczęście,że posmarowałam się krem bo inaczej wieczorem spałabym na stojąco. Te promienie słońca były takie przyjemne. Koło mnie stała spokojnie szklanka z koktajlem bananowo truskawkowy, woda była taka zachęcając, ale nie chciałam pozbywać się z siebie ciuchów przed nimi.
-Chodź z nami poodbijać a nie tak siedzisz-jęknął Janek. Boże jak ja współczuję Andżelice, naprawdę on jest największym marudą.
-Nie chce mi się-odpowiedziałam sięgając po szklankę. Oczywiście napiłabym się jakby ona tam stała, jednak Kotek naprawdę chce stracić swój ogonek! Jak on mnie denerwuje, jak on mnie denerwuje, jak on mnie denerwuje.
-Bardzo dobry-podał mi pustą szklankę. Dzięki Ci Boże za moją wstrzemięźliwość bo inaczej pocięła bym mu nią twarz. Rozgrzana z nerwów do czerwoności postanowiłam się ochłodzić, i tak zobaczą mnie w kostiumie więc nie mam się co krępować już dzisiaj. Z głośników przy basenowym barze leciała Macarena w wersji Bischina. Z tego co się dowiedziałam dzisiaj w hotelowym klubie ma się odbyć dyskoteka na która mam zamiar się wybrać ,a może uda mi się tam wyciągnąć kolegów z drużyna a nawet wczoraj poznanych kompanów do dobrej zabawy ? Ważne żeby tylko Kot nie miał ochoty iść. Tak więc ściągnęłam swoje spodenki i bluzeczkę pozostając w bardzo ale to w bardzo ładnym kostiumie kąpielowym.
-Ulalal-zagwizdał z podziwu Titus a Biegun szturchnął go w ramie. Dobrze,że sztab sobie poszedł do hotelu żeby się chłodzić. Chłopakom szczęki opadły i to nawet tym zajętym, no figurę muszę nieskromnie przyznać miałam idealną, w końcu na coś męczę się dwa razy w tygodniu na siłowni i codziennie biegając.
-Ej nie zapominajcie,że połowa z was jest zajęta-zaśmiałam się wskakując do basenu.
-Jaka Ty jesteś chuda!-upomniał mnie szwagier.
-No, odezwał się grubas-wyrwałam mu piłkę.
-Na pewno grubszy od Ciebie-dźgnął mnie w żebra-sama skóra i kości. Przewróciłam tylko oczami i uderzyłam w piłkę posyłając ją w kierunku zadowolonego Kubackiego, który od razu odbił ją do Bieguna i znów piłka leciała w moją stronę. I tak sobie graliśmy w trójkąciku ignorując prośby o podanie piłki pozostałym. W końcu Stefcio się zdenerwował i wyskoczył tak,że złapał piłkę pchając się na mnie. Ja straciłam równowagę i zanurzyłam się w wodzie. Całe szczęście,że to był on, na niego nie umiałam się długo złościć.
-Przepraszam Ola-wyciągnął w moim kierunku ramiona. Nie spodziewał się chyba jednak tego,że go pociągnę i razem znów zanurzyliśmy się w wodzie.
-Ty, Hula uważaj,masz żonę-zawołał w naszym kierunku starszy Kot.
-Spokojnie Kubuś, ona i tak nie dla Ciebie-Stefcio pocałował mnie w policzek. Obydwoje staliśmy już prosto w wodzie obserwując zdziwionych chłopaków.
-Mamy zdjęcia-młodszy Kot pomachał moim ukochanym aparatem.
-I nie zawahamy się ich użyć-doskoczył do niego Titus który jeszcze przed chwilą był w wodzie.
-Proszę bardzo, mogę wam jeszcze podać e-mail Marceli-zaśmiał się Hula i znów cmoknął mnie w policzek.
Wariat, wariat, ale tylko tacy są dziś jeszcze coś warci.

Maciek

Odświeżony po treningu na siłownie spacerowałem sobie hotelowym korytarzem. Wszyscy szykowali się na jakąś imprezę .Wszyscy tylko nie ja. Słyszałem,że Olce udało się wyciągnąć tam nawet Niemców i Austriaków. Nie mam pojęcia co ona w sobie ma, albo nie już wiem. Kiedy tylko dzisiaj znów zobaczyłem jej półnagie ciało, wszystko wróciło do mnie ze zdwojoną siłą. Musiałem się mocno powstrzymywać żeby nie zachować się tak jak rano po śniadaniu. Ale nie mogłem patrzeć jak wszyscy tam pożerają ją wzrokiem. Maciek, Ty jej przecież nie znosisz. Nie znoszę nie lubię, a jestem zazdrosny jak cholera. Na korytarzu siedział Michael który mruczał coś sobie pod nosem, był już w pełni przygotowany na zabawę, czarna koszula, dżinsy, idealnie zaczesane włosy-perfekcja.
-Cześć-rzuciłem do niego płynnym niemieckim. Nie chcąc się chwalić język ten mam opanowany do perfekcji, tak samo jak angielski.  Machnął na mnie ręką i zerwał się na równe nogi biegnąc w stronę pokoju Wiedźmy. Zaczął się dobijać do drzwi a potem w wyciągnął ją na korytarz. Nic sobie nie zrobił,że szwagierka Stocha była w samym ręczniku.
-Co tu się dzieje ?-podszedłem i po polsku spytałem młodszą wersję Ewy.
-A co Cię to interesuje, spadaj stąd-warknęła w moim kierunku-Michaś...powtórz Michaś.
-Misiaś-wybuchnąłem śmiechem. A więc Olka uczyła go polskiej wersji jego imienia. Genialne.
-Wiesz może byś się ubrała, a Michaś sobie poćwiczy sam ?-zapropnowałem. Ścisnęła mocniej ręcznik, przeprosiła Austriaka i weszła z powrotem do pokoju.
-Misiaś...Misiaś-powtarzał ciągle Michael odchodząc do swojego pokoju.No naprawdę, Aleksandra miała prześwity nauczycielskie ? I co ten Michael się tak do niej klei i łasi ? Swojej laski w domu nie ma ? Roześmiany wszedłem do pokoju Stocha-Ziobro wiedząc,że wszyscy tam będą.
-Namyśliłeś się ?-doskoczył do mnie mój starszy braciszek, zdrajca jeden, też cały czas gadała o Bilan, a Aneta w domu. Już ja jej wszystko wyśpiewam po powrocie, niech sobie Kubusia pilnuje.
-A wiesz, w sumie chyba mam ochotę się zabawić-spojrzałem na nich a oni tylko z zadowoleniem przyznali mi rację.
-W końcu mądrze gadasz-klepnął mnie po plecach Janek.

Aleksandra 

Zeszłam do klubu w towarzystwie szwagra, który całą drogę truł mi o sukienkę. Według niego była ona zbyt kusa i zbyt wiele odsłaniała. No hello, zasłaniała tyłek ? Zasłaniała, więc nie widzę problemu. Zgryźliwy się już robi, no tak jeszcze rok i stuknie mu trzydziestka-sztywniak. W klubie nie było jeszcze zbyt dużo ludzi, może to i nawet dobrze. Od razu dostrzegłam wszystkich skoczków z trzech kadr. Wspólne tańce i zabawy z alkoholem to jest świetny sposób na integrację. Cały czas myślałam,że Kot nie przyjdzie jednak się myliłam. Siedział, nonszalancko oparty i pił jakiegoś drinka. Zauważyłam wolne miejsce koło Morgiego więc postanowiłam tam usiąść, jednak wyprzedził mnie Gregor. Tak więc w loży nie było wolnego miejsca. Wzruszyłam więc ramionami i już miałam odchodzić kiedy poczułam szarpnięcie do tyłu i wylądowałam tyłkiem na nogach Gregora. Morgi szczypnął mnie w bok a reszta wybuchnęła śmiechem, nie śmiał się tylko Kot, który swoją droga był cały czerwony na twarzy.
-Masz, zamówiliśmy specjalnie dla Ciebie-Morgi podał mi szklankę z białym napojem-Malibu, podobno lubisz.
-Uwielbiam-pisnęła i niemal od razu spróbowałam drinka. Był przepyszny. W podziękowaniu wychyliłam się by chwycić policzki Morgiego i pocałowałam go w nie, to samo podziękowanie należało się Schliriemu. Muzyka leciała, skoczkowie poszli wyrywać panny na parkiecie, miejsce do siedzenia się zrobiło a ja mimo tego nadal siedziałam na wygodnych kolanach Gregora.Śpiewałam sobie pod nosem zagraniczne, wakacyjne piosenki i obserwowałam jak Titus z Biegunem i chyba Bartkiem próbują wyrwać trzy dziewczyny siedzące koło baru. Już ja bym lepiej koleżanki wyrwała, chociaż dziwię się,że żadna nie wywaliła jęzora na widok Kłuska.
-Co się teraz napijesz ?-mrugnął do mnie Morgi.
-Może Sex on the beach ?-spojrzałam na blondyna który z uśmiechem pokiwał głową i odszedł w stronę baru.
-Prowokujesz go-zaśmiał mi się do ucha Gregor. Wiedziałam,że chodzi mu o Maćka, który wściekły świdrował mnie wzrokiem.
-Wiesz co go sprowokuje bardziej-zaśmiałam się cicho i wstałam z jego nóg. Pociągnęłam sukienkę w dół i ruszyłam w stronę parkietu kiwając na Austriaka. Ten jednak wziął swoją szklankę i uważnie mnie obserwował. Zdawałam sobie sprawę,że nie on jeden. Nie wiem kto zajmował się muzyka, ale puszczenie Shakiry Whenever, Wherever było bardzo dobrym posunięciem. Szybko znalazłam sobie wolny skrawek parkietu, blisko naszego skocznego stolika i zaczęłam kręcić ciałem dokładnie tak jak wokalistka w teledysku. Kilka kolejnych piosenkę też mi pod pasowało, tyle,że teraz nie bawiłam się sama tylko z nieznajomymi facetami którzy otoczyli mnie z każdej strony. Nie zabawiłam wśród ich towarzystwa długo, bo spragniona skierowałam się w celu spożycia swojego drinka. Stałam przy stoliku, bujając się w każdą stronę i przysłuchując rozmów. W pewnym momencie poczułam czyjeś ręce na swojej tali.
-Może pobawisz się teraz z nami-ryknął mi do ucha jeden z trzech muszkieterów. Nie mając wyjścia pognałam z nimi na parkiet na którym brylowałam cały czas, do stoliczka podchodziłam spijać to nowe drinki. Klub około godziny 3 opuściłam w towarzystwie głośnych śmiechów i pijackich śpiewów.

Zazdrosny Kotek jest o Wiedźmę hahahahah ;D 

A teraz na kolejny czekamy do ? Hymmm środy ;)  

Szkoda,że przy komentarzach nie ma przycisku z Lubię to ;D

niedziela, 13 kwietnia 2014

Kto się czubi, ten się lubi 3

Aleksandra

-Alex-pierwszy w moją stronę skierował się Morgi a zaraz za nim reszta znanej mi ekipy Austriackiej, którą miałam już okazję poznać. Ogólnie to znałam już trochę paru skoczków, przecież jeździłam sobie z Ewcią to tu, to tam. Nie moja wina,że jako jedyny Kot mi  nie przypadł do gustu. No może nie do końca.
-Witaj, Morgi-wyciągam ku niemu ramiona. W sumie ten człowiek to jest chyba niezniszczalny, żaden upadek mu niegroźny. Narobi tylko człowiekowi strachu a potem znów miażdży konkurencję.
-Jak miło Cię widzieć-sprawnie rozmawiamy sobie po angielsku, bo przecież moja znajomość niemieckiego jest kompromitująca. Ledwo co dopuszczalną ocenę z tego miałam. Włoski, francuski,angielski a nawet hiszpański mi podchodził ale niemiecki za cholerę.
-Ciebie również, mam nadzieję,że tylko tym razem nie skończymy na izbie-zaśmiałam się przypominając sobie ostatnie nasze spotkanie.
-Nic złego się przecież nie stało-zaśmiał się-no ale my tu gadu gadu a Ty musisz już iść-kiwnął głową w stronę zbliżającego się Kruczka.
-Jeszcze będziemy mieli czas żeby pogadać nieraz-uśmiechnęłam się do niego oraz dwóch stojących obok skoczków-do zobaczenia, chłopaki.
Chłopaki ? Aleś Ty Olka jest głupia, przecież to prawdziwi faceci. Łukasz rozdał nam kluczę do pokoi, jak się okazało wszystkie trzy reprezentację zajmują jedno piętro więc będzie wesoło.
-Załatwiłem w recepcji, możecie sobie dzisiaj imprezę zrobić ale wszystkiego z umiarem-dlaczego on patrzył na mnie ? Ej,panie trenerze ja umiem pić alkohlol z głową.
-Możecie również zaprosić Austriaków i Niemców.
Ależ oczywiście,że zaprosimy. Ale najpierw muszę iść do pokoju, rozpakować się a co najważniejsze odświeżyć!

Nasza mała imprezka jak na razie się rozkręca. Widzę prawie same znajome twarze, o na przykład taki Maciej gada sobie w najlepsze z najmłodszą perełką reprezentacji Niemiec. Mój szwagier szprecha sobie z Thomasem, Gregorem i Severinem. Piotrek z Dawidem piją sobie z Wankiem a reszta po prostu się bawi. A ja piję sobie drugiego drinka, i piłabym go dalej gdyby nie Titus ciągnący mnie na sam środek parkietu. Chyba nie muszę przypominać,że z głośników leciało prawie tylko polskie disco polo ? No ale, po alkoholu to nawet Niemiec będzie się bawił. Tak więc, ja jedna biedna kobieta tańczyłam sobie z siódemką całkiem przystojnych facetów. Nie narzekam. Tu jeden, tu drugi a tu jeszcze jeden. I o mamusiu ale mi fajnie.

Maciej

Oderwałem się od rozmowy z Wellim i reszta również przestała rozmawiać, wzrok każdego wlepiony był w szwagierkę Kamila. Wywijała na parkiecie między skoczkami a ich łapska kleiły się do niej. Najbardziej to chyba lepił się do niej Michael,jakby się wysmarował jakimś klejem czy coś.W końcu podniósł ją i postawił na stole. Olka szybko połapała się, o co chodzi i zaczęła tańcem ich jeszcze bardziej prowokować. To był chyba głupi pomysł zostawiać ich samych z alkoholem. Kamil stał z otwartą szeroko buzią i wpatrywał się w siostrę swojej żony. Swoją drogą ciało wyginała nieźle przed chłopakami, nawet Ci zajęci ślinili się na widok długich nóg panny Bilan. Thomas z Gregorem nie wyrabiali ze śmiechu widząc niezgrabne ruchy swojego kolegi.
-Maciek-szturchnął mnie w ramię Kamil. Swoją drogą skąd on się tu wziął. Nawet Welli jak zaczarowany wpatrywał się w Olkę.
-Czego?-warknąłem przechylając szklankę trzymaną w dłoni. Chyba najwyższa pora się napić.Kamyk nie odpowiedział nic tylko nadal wpatrywał się w Olę. Dziewczyna i Haybock ku uciesze pozostałych szykowali się do odegrania pamiętnej sceny z Dirty Dancing. Nawet Piotrek zadbał o odpowiednią oprawę muzyczną.
I wszystko wyglądało jak dotąd bardzo profesjonalnie i byłem pełen podziwu dla tej dwójki. Gdyby nie to,że Michael się zachwiał i runął jak długi a za nim poleciała Olka. I oboje zaczęli się z siebie śmiać. Michael objął ją jeszcze w pasie i leżeli tak sobie na podłodze. Reszta gapiów rozeszła się, by zapewne umoczyć buzię w alkoholu więc i ja wróciłem do rozmowy z najmłodszym z Niemców.
-Maciek-Kamil znów klepnął mnie w ramię-mam do Ciebie prośbę.
-Jaką ?-Andreas odszedł w kierunku swoich kolegów z kadry. Zostaliśmy we dwóch.
-Proszę zaprowadź ją do pokoju-wskazał głową na roześmianą siostrę Ewy.
-Czemu ja ? Niech Michael ją zaprowadzi, świetnie się dogadują.
-I ja wiem i Ty wiesz jak to się skończy.
No łatwo było by się domyśleć gdzie by skończyła ta dwójka dzisiejszej nocy. A Ewcia chyba by nie chciała żeby jego siostra zadała się z Austriakiem.
-Dobrze-burknąłem i postawiłem pustą szklankę na stoliczku. Podszedłem do tańczącej pary i poklepałem Michaela po ramieniu i chyba domyślił się,że chcę zatańczyć z Bilan. Pocałował ją w policzek i chwiejnym krokiem poszedł sobie przed siebie. W sumie ciekawe, jakim cudem Łukaszowi udało się załatwić nam tak dużą salę na prywatną imprezę w hotelu. Objąłem więc Olę w pasie.
-Massiuś chce ze mną zatańczyć ?-zaśmiała się i uwiesiła ręce na mojej szyi. Dokładnie sobie przypominam jak Olka zachowuje się po większej ilości alkoholu. I dobrze,że tym razem ja jestem trzeźwy. Zaśmiałem się cicho, zapominając o tym że traktuję Olkę jak wroga od....od  ślubu Stefana i Marceli, i tańcząc kierowałem się z nią w stronę wyjścia. Widziałem,że pozostała trzeźwa reszta zaczęła ogarniać resztę pijaków.
-A gdzie Ty mnie ciągniesz ?-oprzytomniała i spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami.
Nie odpowiedziałem tylko wpakowałem ją do windy i wcisnąłem odpowiedni guzik.
-Kociak znów chce się ze mną zabawić ?-zaśmiała się rozpinając guziki mojej koszuli. Nerwowo przełknąłem ślinę i odsunąłem się od niej by je zapiąć.
-No nie bądź taki wstydliwy, nie raz już widziałam Cię bez ubrania-puściła mi oczko.
-Ola przestań-syknąłem. 
-Teraz Ola a nie wiedźma ? Oj Kocur kiedyś byliśmy w stanie normalnie pogadać.-winda zatrzymała się na naszym piętrze. Ciągnąc ją za rękę odprowadziłem ją pod same drzwi jej pokoju. O dziwo była w stanie otworzyć je sobie sama, czyli nie była jeszcze aż tak pijana.
-Kiedyś-żachnąłem. Faktycznie kiedyś, czyli od ślubu Kamila i Ewy bardzo często się z Olą spotykaliśmy. Do czasu.
-Wiesz co Maciek ? W łóżku i tak byłeś lepszy niż Rafał-zaśmiała się i zamknęła mi drzwi przed nosem.
I właśnie to jest powód dlaczego tak nie znoszę tej wiedźmy.

No ale kolejny to już na bank we wtorek :) 

sobota, 12 kwietnia 2014

Kto się czubi, ten się lubi 2

Aleksandra

Stałam a praktycznie to grzałam plastikowe krzesełko na krakowskim lotnisku. To dzisiaj wylatujemy do  Chorwacji. Wiecie jak śmiesznie wygląda Kocur wgapiający się w telefon ? Gwiazda zapewne pisze coś na fejsbuku a miliny jego faneczek ślini się do komputera. Zresztą więcej tych skoczków to Łukasz nie miał ? Ja wiem, wiem że wszyscy się mają przygotować, ale kto Kocura w wielki świat puszcza ? Jeszcze wstydu narobi i tyle będzie. Mógli go wysłać do Szczyrku, zaoszczędził by jeszcze prezes na tym.
-Ola-koło mnie siada Ewci. Musiała pożegnać męża przecież.
-Tak wiem, mam się zachowywać i nie przynieść wstydu, ale siostra mam dwadzieścia dwa lata, wiem jak się zachowywać.
-A zachowujesz się czasami jak czternastolatka-łypnęłam na nią groźnym wzorkim.
-Spokojnie Kochanie, przypilnuję Nastki-kochany Kamilek podlizuje się żonie.
-Chyba ja Ciebie, żeby się żadne turystki nie przystawiały-wystawiłam mu język a siedzący naprzeciwko Dejvi zaśmiał się.
-Ja jestem całkowicie wierny Twojej siotrze!-zaczął bronić się Kamil.
-A kto Cię tam wie co Ty robisz po treningach-zaśmiałam się i dałam mu kuksańca w bok żeby się trochę rozluźnił. Aż się boję co to będzie jak się Junior urodzi, przecież on kompletnie zdziadzieje. Ale przynajmniej ciocię malec będzie miał rozrywkową, no i niektórych wujaszków.
-Olka-warknęła na mnie Ewa masując dłonią brzuch.
-No już...na żartach się kompletnie nie znacie, mam robić zdjęcia chłopakom i wysyłać Ci na bieżąco,pamiętam.
-Dokładnie tak-kiwnęła głową.
-No a po godzinach pracy skupię się na innych zawodnikach-zaśmiałam się z miny przerażonego Kamyka.
-Olka, nie chce słyszeć,że próbujesz znów stroić żarty Gregorowi!
-Spokojnie siostra, teraz zabiorę się za kogoś innego-poruszyłam śmiesznie brwiami i zostawiłam małżonków samych. Niech się w spokoju pożegnają.

-Oj Kocur nadal się na mnie gniewasz ?-usiadłam obok niego,specjanie go prowokując. W sumie to Kot, dużo nie potrzeba. Cholera milczała i wcale nie zamierzał odpowiadać.
-Maaaaciuś,mamy razem pracować a Ty się do mnie nie odzywasz.
-Daj mi święty spokój wiedźmo!-warknął i się przesiadł na wolne miejsce koło swojego starszego brata, przy okazji również mądrzejszego!
-Kamyk a jak oni się pozabijają ?-nawet w oddaleniu słyszałam przerażony głos mojej siostry. Co ona myśli,że chce przez taką osobę resztę życia spędzić w więzieniu.
-Kocurowi przyda się dyscyplina, znasz charakter Nastki-mój mądry szwagier!
-Znam, i właśnie tego się boję.
Oj siostra no, nie zrobię mu krzywdy, tylko trochę poznęcam się nad nim psychicznie. Może w końcu zacznie lepiej skakać ? Wszystkim to wyjdzie na dobre!

Maciej

Boże ja za jakie grzechy ? Ten wyjazd miał być beztroski, bez nerwów pełen luz! A ja będę musiał się z nią uganiać.  Oczywiście Dawid i reszta tych oszołomów klaskają uszami z radości,że ich Aleksandra jedzie z nami i będzie nam towarzyszyć. Tylko czym tu się cieszyć ? Podróż w samolocie starałem się spędzić na nie myśleniu o tej blondynce, no cóż było ciężko gdyż Ola była taka ładna...wróć Maciek, Ty jej nie znosisz a Ci się podoba?! Jesteś idiotą. Siedziałem sobie koło Klemensa który prawie cały czas spał więc miałem spokój, do czasu. Wiewiór ze śmiechem przyleciał i oznajmił,że trener pozwolił nam iść wieczorem na wieczór zapoznawczy. Jaki zapoznawczy ? Przecież my się znamy! No ale nie wszyscy znają naszą Oleńkę.Oni chcą ja poznać, no proszę ja was. Ja wam powiem co nieco o niej, albo lepiej nie bo będę musiał wam powiedzieć o pewnym razie który chce wymazać z pamięci. Muszę dotrzymać słowa danego Ewci, ewentualnie oddam ją Austriakom albo Niemcom, w końcu ostatnio się dogadywali ? Spod lotniska, autokarem jedziemy do hotelu w którym spędzimy 13 dni. Jak się pod hotelem okazuje znów obóz przygotowawczy spędzimy w towarzystwie Austriaków i tym razem Niemców.
-Maniek, no rozchmurz się trochę-trącił mnie łokciem brat-będzie fajnie.
-To się jeszcze okaże-odpowiadając mu patrzyłem na roześmianą blondynkę której towarzyszyła połowa moich kolegów.

Aleksandra

Ze śmiechu nie idzie przy nich wyrobić. Ja nie wiem ,przecież taki wiecznie naburmuszony Maciek to musi notorycznie psuć im zabawę. Słuchałam kolejnych skocznych historii Titusa i nawet jestem wdzięczna Kamilowi,że załatwił mi to robotę. Możemy nawet małą imprezę rozkręcić w którymś z pokoi.Słyszałam,że nawet pan Nigdy-Się-Nie-Uśmiecham-Nawet-Po-Udanym-Skoku ma wpaść. Łukasz odbierał przy recepcji nasze klucze a my "grzecznie" przy swoich bagażach czekaliśmy na trenera. Ahh to słońce, od razu człowiekowi humor się poprawia. Wystarczy tylko chwila nieuwagi któregoś z głąbów i mój dobry nastrój pryska. Na moich nowiutkich kanarkowych conversach znalazł się czyjś napój, mówiąc czyjś mam namyśli Kota.
-Człowieku, nawet się do Ciebie nie zbliżam, czego chcesz ?-i na nic się zdają prośby Stefka żebym darowała dzieciakowi, że buty wyschną.
-Przepraszam-warknął.
-Wsadź sobie w buty to przepraszam! Ja nie wiem jak ja z Tobą wytrzymam.
-Ty ze mną ? Chyba ja z Tobą!
To już nie była wymiana zdań, to był początek wielkiej awantury.
-Uwierz mi,że już wolę oglądać twarz Schlierenzauera codziennie!
-No wiesz będziesz miała ku temu okazję-zaśmiał się brunet i obrócił mnie w stronę drzwi. Jakież było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam machających do mnie Austriaków. Boże czy ja mogę wrócić do domu ? Zwariuje.


All czy nie uważasz,że ja jestem zbyt uległa ? 

 

piątek, 11 kwietnia 2014

Kto się czubi,ten się lubi 1

 Aleksandra

-Na środek sali prosimy wszystkie panny!-głos prowadzącego rozniósł się po sali. Prychnęłam pod nosem opróżniając swojego drinka. Partnerka Kota natychmiast wypruła na środek co doprowadziła Dawida do napadu śmiechu.
-No idź-szturchnął mnie Krzysiek-idź się zabaw. 
Spojrzałam na niego jak na debila i pokręciłam głową. Kot prychnął pod nosem, postanowiłam na to nie reagować nie chcąc psuć wesela Stefkowi i Marceli.  Nie dam się futrzakowi sprowokować.
-Chodź-nawet nie zareagowałam kiedy mój kochany szwagier ciągnął mnie przez całą salę, gdzie zgromadziła się już całkiem spora grupa panienek. Stefan zachichotał pod nosem i szepnął coś Marceli na ucho. Przebrzydłe gadziny! Oczywiście nawet nie zamierzałam łapać tego skrawka materiału, jednak chyba los chciał inaczej gdyż wpadł on w moje ręce. Po cholerę je rozkładałam ? No po cholerę ?! Dejvi z Krzysiem wybuchli śmiechem a zaraz dołączył do niech Kamil. Niech was wszystkich szlag trafi!
-No kawalerowie, macie o co się bić-odetchnęłam głęboki i policzyłam w myślach do trzech żeby nie wybuchnąć.  Ewa, moja kochana,starsza siostra wpięła mi welon we włosy, kiedy po sali rozniósł się brawa i jęk zawodu poległych w walce o muszkę Stefka. Ewa również stała z uśmiechem. 
-Zapraszam nową Młodą Parę na środek-denerwujacy głos wodzireja. Ewka pchnęła mnie lekko na środek, tak,że wpadłam prosto w ramiona Kota! Nie, no to są jakieś żarty. Maciej objął mnie w pasie, bo tak kazał mu Stefan a z głośników poleciała wolna piosenka, zbyt wolna.
-Mówiłem,że musi się udać-doszedł do mnie głos mojego szwagra zdrajcy oraz Jego popapranego przyjaciela. Zapłacą mi za to wszyscy! I to już niedługo. 

Wspomnienie to wróciło do mnie, kiedy to mój kochany szwagier Jestem-Mistrzem-Świata-oraz-Podwójnym-Złotym-Medalistą-Igrzysk-Olimpijskich Kamil Stoch oznajmił mi,że wraz z nim oraz całą kadrą będę podróżować po świecie w czasie trwania sezonu i uwieczniać wszystko na zdjęciach. A zaczynamy już niedługo, bo jedziemy na obóz przygotowawczy do Chorwacji.
-Nikt nie pytał mnie o zdanie!-zaprotestowałam, zdając sobie sprawę,że jestem na przegranej decyzji. Zresztą już wiem czemu zaprosił mnie do kawiarni a nie do swojego przytulnego domku! Sądzi chyba,że tutaj nie zrobię mu awantury.
-Nasta-Boże jak ja nie lubię jak on tak na mnie mówi! Wszyscy to już od niego podłapali, dosłownie. Nawet rodzice.
-Mam na imię Aleksandra-przypomniałam-wiem,że nie tak ładne jak Ewa, no ale nie ma co narzekać.
-Dobrze ale na drugie masz Konstancja-zaśmiał się. Co Ewka w nim widzi ? Ewcia i masa tych szalejących za nim dziewczyn. No ale z dwojga złego, lepszy Kamil niż tak pożal się Boże, Maciej.
-Wiesz w jakim Ewa jest stanie ? Podróże nie będą jej służyć, lepiej żeby była w Polsce.
-A wy nie macie kogo innego wziąć ? Myślisz,że nie mam nic lepszego do robienia ?
-Z tego co mi wiadomo musisz gdzieś odbyć staż, a za bardzo nie masz chętnych. A poza tym Dejvi się cieszy, Niunio też, i ja ze Stefkiem.
-Ale Kota nie będzie,prawda ?-spytałam się licząc na pozytywną odpowiedź. Może połamał nogi i już nigdy nie założy nart ?
-Muszę Cię zmartwić, ale będzie.
-Cóż, zawsze mogę się go pozbyć,prawda ?-Kamyk pokręcił przecząco głową uśmiechając się triumfalnie. Wiedział,że osiągnął postawiony sobie cel.
-A tak w ogóle, to wiesz,że u nas dzisiaj grill jest ? I bardzo się cieszę,że się zgodziłaś.
-Jeszcze nie powiedziałam tak!
-Ale powiesz, mnie przecież nie umiesz odmówić Nasta-zaśmiał się i upił łyk zamówionej lemoniady. Nie mógł mi się trafić szwagier jakiś spokojny informatyk ? Za jakie grzechy ja tak muszę cierpieć ?

Maciej

 -Maciuś podasz mi proszę sól ?-siedziałem przy stole w kuchni Stochów i przyglądałem się Ewie szykującej dania na dzisiejszy wieczór. Sięgnąłem po solniczkę i podałem jej. Będzie nam jej bardzo brakować, w sumie ciekawe kto ją zastąpi ? Kto by to nie był, nie będzie tak fajnie jak z Ewcią.
-Maciej, wiesz muszę Ci coś powiedzieć-schowała doprawioną sałatkę do lodówki i usiadła naprzeciwko mnie.
-Słucham Cię.
-No...bo, tylko się nie denerwuj-ej, to nie mnie nie wolno się tu denerwować-bowaszymnowymfotografembędziemojasiostra-wypowiedziała na jednym wydechu.
-Co będzie kto ?-wyłapałem nie wszystkie informacje.
-Olka będzie waszym nowym fotografem.
Zaniemówiłem.Jak Boga kocham odebrało mi mowę. Ta czarownica, co mnie upokorzyła i to nie raz, ma spędzać z nami prawie,że cały czas ?
-Maciuś...chcesz się może napić ?
-Dlaczego ?-jęknąłem ukrywając twarz w dłonie-Ewcia dlaczego ?
-Kocur no...dlaczego wy się tak nie lubicie ? Kiedyś było inaczej!
Kiedyś ? Wszystko zmieniło się po ślubie Hulów. W sumie to młodszą siostrę Bilan znam od ślubu Stochów. I dzień w którym ją poznałem, wyklinam do dzisiaj. Mój starszy braciszek, gbur miał być jej partnerem ale się rozchorował, grypy żołądkowej dostał podobno. No ale nie wypada żeby świadkowa nie miała partnera przy swoim boku, i głupi Maciuś się zgodził! No bo co miałem innego zrobić ? Odmówić ? Ewci się nie odmawia. Ale aż wstyd o tym opowiadać.
-Nic-burknąłem-nie muszę jej lubić a ona mnie. Zresztą powiedz mi jak ona może być Twoją siostrą ? I to jeszcze rodzoną ?
-Maciek-zaśmiała się Ewa.
-No bo Ty taka mądra, inteligenta nie możesz być siostrą tej wiedźmy.
-Maciuś, ale bądź dla niej miły. Proszę Cię.
Eh...ja biedny.
-Przecież wiesz Ewuś,że nie umiem Ci odmówić. Zwłaszcza teraz kiedy obiecałaś, mi że będę chrzestnym małego Stocha-uśmiechnąłem się.
-Dziękuję, to co szykujemy dalej ? Zaraz zejdzie się głodna zgraja.


Aleksandra

Już z ulicy słyszałam głośną muzykę dochodzącą z ogródka mojej siostry i jej męża. Oczywiście gdyby było to coś porządnego no ale wy nie wiecie, że skoczkowie to się głównie bawią przy disco polo. W sumie do dziś nie mogę wybić sobie z głowy wspomnienia jak Piotrek z Dejvim odtańczyli na stole dziki taniec do Jesteś Szalona na urodzinach Kamila.  Zabawa trwała na całego. Ewa rozmawiała z żoną Piotrka i Stefana. Przywitałam się z nimi, mając nadzieję,że dane będzie mi trochę z nimi porozmawiać. Moje modły nie zostały wysłuchane bo zaraz znaleźli się przy mnie Dawid i Titus.
-Aleeeksandra-ryknął ten pierwszy. Nie zdążyłam zareagować kiedy obaj wyściskali mnie za wszystkie czasy.
-Kiedy przyjechałaś ? Co tam w Krakowie, opowiadaj-Titus nawijał nie nabierając nawet powietrza.
-Spokojnie, będziemy mieli dużo czasu-zaśmiałam się patrząc na Kamyka.
-Czyli,że się zgodziłaś ? Wiedziałem!-zaśmiał się Dejvi-Żyła wisi mi trzy flaszki.
-Zakładaliście się ?
-No, twierdził,że się nie zgodzisz ze względu na Kocura-całą trójką spojrzeliśmy na Macieja. Stał oparty o drzewo i rozmawiał z Piotrkiem.
-No Dejvi, to musisz mi trochę odpalić tej nagrody.
-Nie ma sprawy, parę okazji będziemy mieli-zaśmiał się  i przybił piątkę z Titusem.
 Jeżeli jest okazja żeby jeszcze bardziej dopiec Maćkowi, z całą przyjemnością się na to piszę! 

Także tan. Kot mówi wam Dzień Dobry! 

środa, 9 kwietnia 2014

Bohaterowie-Kto się czubi ten się lubi

Aleksandra Bilan


Ale Ale Aleksandra.
Ale ale ale ładna.
Taka taka taka skromna.
Taka taka seksi bomba.

-Nasta no uśmiechnij się. Nastka no dla swojego ukochanego szwagra pokaż ząbki.
-Boże Kamyk, mam nadzieję,że dziecko nie odziedziczy po Tobie tej głupoty.

Maciej Kot


Oooo, ona oczarowała mnie, 
jak gówniarz dałem wkręcić się, 
bo ja tak szybko zakochuję się.

 -Maciuś ale bądź dla niej miły, proszę Cię.
-Wiesz Ewuś,że nie umiem Ci odmówić. Zwłaszcza teraz kiedy obiecałaś mi,że będą chrzestnym małego Stocha. 

Ewa Bilan-Stoch i Kamil Stoch


Daj rękę, bo nocą w samotności Tobie kroczyć nie wolno.

-Kamyk a jak on się pozabijają ?
-Kocurowi przyda się dysycplina, przecież znasz charakter Nastki.
-Właśnie znam i tego się boję. 

Reprezentacja Polski w Skokach Narciarskich


Wlazł kotek na płotek, uderzył go młotek, siekiera dobiła a Ola zabiła. 

-Booooże Kocur ale Ty jesteś głąb.
-Żeby kobieta Cię ustawiała.
-Kocuuur ognia!

oraz okazyjnie skoczkowie innych reprezentacji. 

Tadam. Zaczynamy w piątek. 
 

wtorek, 8 kwietnia 2014

Epilog

 25 maja

Blondynka stała na środku sypialni i nerwowo tupała nogą, wiążąc przy okazji malutki krawacik na szyi  swojego trzy letniego synka. Kątem oka obserwowała jeszcze swojego partnera który krzątał się po sypialni nadal nie gotowy. Mają niecałe dwadzieścia minut by zjawić się w kościele, przy okazji odbierając mamę Gregora z dworca. Ten jednak nie wiele sobie z tego robił i wcinał kanapkę, chodząc w dresie.
-Gregor możesz się pośpieszyć!-krzyknęła na niego byleby tylko nie wystraszyć synka.
Szatyn spojrzał tylko na nią i ze śmiechem pokręcił głową.
-Białą koszule tłustymi paluchami będzie mi dotykał!-zdenerwowana Amber odłożyła Luke'a do kojca i zdzieliła swojego partnera po rękach.
-Marudzisz-ten tylko cmoknął ją w nos i wraz z garniturem zamknął się w łazience, unikając spotkania pierwszego stopnia z jej butem. Naprawdę Gregor z dnia na dzień denerwował ją coraz bardziej, był gorszy niż Luke. Kochała go, tego była pewna. Ale jednocześnie miała go dość.
-Może być?-przed nią pojawił się Schlierenzauer w idealnie skrojonym garniturze, i dopasowanym krawacie pod kolor jej sukienki.
-Wyglądasz perfekcyjnie-zacmokała parę razy w usta.
Szatyn objął ją w pasie tak jak to miał w zwyczaju i już chciał ją pocałować, kiedy wyswobodziła się z jego uścisku i spojrzała z mordem w oczach.
-Wygniecisz mi sukienkę!
Gregor nie chcąc się więcej narażać ukochanej,postanowił wziąć syna na ręce i jak najszybciej udać się do aut by zejść jej z oczu.

Zajechali właśnie pod kościół w którym odbyć się miała dzisiejsza uroczystość. Większość gości zgromadzona jeszcze była przed świątynią, więc oznaczało to,że Pointner i Schlierenzauer nie spóźnili się na ślub swojego przyjaciela. Amber dostrzegła blondyna stojącego na uboczu i patrzącego w jeden punkt. Poinformowała Gregora gdzie idzie i ruszyła w Jego kierunku. Uśmiechnął się ciepła kiedy zobaczył swoją przyjaciółkę. Praktycznie rzecz biorąc, to dzięki niej był teraz tu gdzie jest. Karly poznał jak wracał od niej ze szpitala. Zaoferował pomoc dziewczynie w potrzebie a ona w zamian skradła mu serce.
-Jak się czujesz ?-spytała podchodząc do niego.
-Trochę się denerwuję Amber-spojrzał na nią z przerażeniem w oczach-żałujsz,że to nie Ty jesteś na jej miejscu ?
-A Ty żałujesz, Thomas ?-przełknęła ślinę. Uwielbiała tą rudą dziewczynę i uważała,że jest ona godna Thomasa. I z całego serca im kibicowała.
-Nie żałuję Amber-wypowiedział to tak swobonie i pewnie.
-Ja też nie-blondynka spojrzała na swoich dwóch mężczyzn z uśmiechem, nie żałowała.

Trzymając się z ręce siedzieli w jednej z środkowych ławek. Gregor przyglądał się parze w okół której toczyło się dzisiaj wszystko, jednak cały czas myślał o kobiecie której dłoń właśnie trzymał. Nigdy nie przeżył takich chwil grozy jak wtedy przez kilka minut w szpitalu. Do tej pory pamiętał lekarzy walczących o jej życie, i każdego dnia dziękował Bogu,że ma ją ciągle przy sobie. Do pełni szczęścia brakował mu tylko zgody blondynki na ślub. Za każdym razem jak pytał słyszał,że ślub im jest do niczego nie potrzebny. Ale tyle osób na nią naciskało,że niedługo się ugnie.
-Kocham Cię, wiesz ?-szpenął kiedy właśnie Thomas składać miał przysiegę.
-To szalone, ale ja Ciebie też-mocniej ścisnęła jego dłoń i wtuliła w jego ramię.

Obserwował uważnie matkę swojego partnera która czuwała nad jej synkiem. Chodziła z małym po sali trzymając go za rączkę. Luke był małą kopią Gregora, nic więc dziwnego,że od małego otoczony był kobietami, i tymi młodszymi i starszymi. Mały we wszystkich wzbudzał zachwyt, i tak było do tej pory.
-O czym myślisz ?-Gregor obrócił ją w okół własne osi i ponownie przytulił się do jej drobnego ciała.
-O niczym-szepnęła wdychając jego perfumy. Uwielbiała ten zapach, w końcu sama mu je kupiła. Dzisiejszego dnia zazdrościła Karly tej białej sukni, że była w centrum uwagi,że była tak naturalnie szczęśliwa. Chciała kiedyś stanąć na ślubnym kobiercu ale jeszcze nie teraz. Jest dobrze tak jak jest. Jednak zdawała sobie sprawę,że Gregor nie będzie wiecznie prosił ją o rękę, dwa razy dostał kosza, za trzecim podejściem chyba nie powinna mu tego zrobić ? Teraz nie powinna się nad tym zastanawiać. Kochają się na wzajem i nie zanosi się na to,że cokolwiek się zmieni.
-Wiesz jak tak patrzę na naszego synka, to się zastanawiam czy nie popracujemy nad córeczka-zaśmiał się jej do ucha i znów obrocił w kółko.
-Możesz zapomnieć-stłumiła jego zapały.
-No już nie udawaj,ze Ci się te starania nie podobają-pocałował ją przelotnie w usta. I dzięki Bogu,że byli w miejscu publicznym, inaczej Schliri zapłacił by jej za te wybredna żart które szeptał jej na ucho w tym momencie. 

 26 stycznia

Zabije go. Zabije go. Zabije go.  Przez korytarz, na szpitalnym łóżku wieźli blondynkę która niespokojnie oddychała, trzymając się za brzuch. Z jej oczy płynęły łzy spowodowane nie wyobrażalnym bólem.O ile za pierwszym razem nie czuła nic, teraz czuję aż za nad to. Wyklinała w myślach ten przeklęty wieczór, to weselu w hotelu. Poniosło ich za bardzo, z widocznym skutkiem który pchał się na świat własnie wtedy kiedy Jego tatuś był w drodze do domu. Wytrzyma. Poczeka na niego, niech znajdzie się w szpitalu koło niej a potem porządnie na nim wytrzęsie. Jak jeszcze raz wywinie taki numer, to on będzie w bólach i męczarniach trwał przez tak długo.
-Jestem, jestem-podbiegł do niej zmachany i złapał za rękę.

Gregor nie patrzył na zegarek ile to trwało. Oddychał razem z Amber chcąc wspierać ją najbardziej jak to możliwe. Wdech i wydech. Cieszył się,że może być przy narodzinach swojego kolejnego potomka. Zwłaszcza,że dowie się w końcu czy to chłopak czy dziewczynka. Na korytarzu kręcili się pewnie cały team który przybył tu z nim prosto z lotniska.
-Ostatani raz-lekarka posłała w stronę Amber ciepły uśmiech. Dziewczyna wykonała wszystko tak jak uczyli ją w szkole rodzenia i po chwili dotarł do niech płacz noworodka. Ich kolejnego dziecka. To była jego ostatnia szansa, musiał wykorzystać ten moment.
-Amber wyjdziesz za mnie ?-spytał ocierając pot z jej czoła.
-Tak-odpowiedziała zmęczonym głosem.
Tą romantyczna chwilę przerwała im doktorka podajac zdezorintowanemu Gregorowi nożyczki.
-Może pan przeciąć pępowinę.
Amber poklepała go po ramieniu. Gdyby mogła zaśmiałaby się z bezradnej miny narzeczonego. I wszystko było by fajnie, gdyby nie to,ze Schlilir padł jak długi na zimną, szpitalną posadzkę. No to się faktycznie popisał.


14 kwietnia

-Gregor odstawa go na ziemie-krzyknęła Amber stojąc w ogrodzi i patrząc jak ten podrzuca małego do góry i łapie. Ubzdurał sobie,że musi już od małego wpajać mu miłość do skoków. Musi pozostawić po sobie jakiegoś następce. I na kolejnego mistrza. Bujała wózeczek w którym spała słodko ich trzymiesięczna córeczka-Ashley. O ile Luke był wykapanym tatą, to Ash była wykapaną nią. Mieli już parkę i obiecali sobie z Gregorem,że jak na razie nie planują więcej. Skupią się na swoim małżeństwie oraz wychowaniu obecnej dwójki.
-Już-postawił go na ziemi, pocałował w czółko i udał się w kierunku niedawno poślubionej Amber. Połączyli ślub z chrzcinami dziewczynki. Blondynka tylko szturchnęła go w ramię kiedy uszczypał ją w tyłek. Erotoman.
-Kocham cię-przytulił się do jej pleców.
-Wiem-zaśmiała się.
Była szczęśliwa. Nie wyobrażalnie. Miała wszystko to o czym marzyła od małego. Kochającego męża, zdrowe i śliczne dzieci, duży dom i nawet psa. Zawsze chciała mieć psa.
-Co powiesz,żebyśmy popracowali nad kolejnym-spytał wsuwając jej rękę pod bluzę.
-Zapomnij  Schlierenzauer-cmonęła pod nosem-jest dobrze tak jak jest.
Bo mimo popełnionych błędów i tak odnajdzie się szczęście. To prawdziwe szczęście.

znam wszystkie rzeczy które czynią Cię taką jaką jesteś
wiem że "do widzenia" tak naprawdę nic nie znaczy
wraca i prosi bym łapał ją za każdym razem gdy upada

No cóż, tym żegnam się z Amber, Gregorem i Thomasem. Może kiedyś jeszcze wrócę do tego pisząc inna wersję całych wydarzeń, kto wie ?

Przpraszam za błędy.

I na dniach powitamy Macieja Kota oraz......Aleksandrę. 

sobota, 5 kwietnia 2014

She will be loved 19

Amber

Czy ja nie mogłam mieć życia jak każda nastolatka ? Bawić się, imprezować, cieszyć życiem ? Zawsze lubiłam sobie komplikować życie. Problemy były nieodłącznym elementem mojego życia. Broń Boże nie twierdzę,że ciąża w moim wieku to problem, cieszę się,ze zostanę matką. Ale nie zawsze byłam grzecznym dzieckiem. Tak naprawdę to problemy zaczęły się kiedy skończyłam szesnaście lat a w moim życiu pojawił się pierwszy chłopak. Nie wiem tylko czy starszego od siebie o piętnaście lat mężczyznę mogłam nazywać swoim chłopakiem. Mama nie mówiła nic, pozwalała mi na późne powroty do domu albo nie wracać wcale. Tyle,że ona nie wiedziała że czas spędzam z NIM. Wszystko na jaw wyszło kiedy chciała przedstawić mi mężczyznę z którym się spotyka. Jakie było moje zdziwienie kiedy stanął w drzwiach domu. Udawałam,że go nie znam. I wychodziło mi to bardzo dobrze, do czasu. Do czasu kiedy mama nie musiała jechać w delegację a ja nie zostałam z Nim sama. Tak bardzo tego nie chciała. Nie chciałam by mnie dotykał, by szeptał mi na ucho te wszystkie obleśne rzeczy. Krzyczałam, wyrywałam się ale to nic nie dało. Na drugi dzień śmiał mi się przy kolacji w twarz, a ja nie mogłam nic powiedzieć. Liczyło się tylko szczęście mamy. I była szczęśliwa dopóki nie dowiedziała się,że jest jedną z wielu. A potem zostałyśmy we dwie. Same sobie, była jeszcze ciocia. Ciocia która za każdym spotkanie prosiła mamę by ta odezwała się do dziadków. By pozwoliła im spotkać się ze mną. Ona jednak upierała się,że nie ma rodziców. A potem przyszedł ten cholerny dzień. Nad Berlinem szalała nie wyobrażalna burza. Prosiłam ją telefonicznie żeby po mnie nie przyjeżdżała, że wrócę sama z baletu. Nie posłuchała, wsiadła w ten cholerny samochód i nigdy nie dojechała pod szkołę. Tyle co wyjechała z parkingu wjechał w nią rozpędzony samochód. Nie zdążyła nawet zapiąć pasów. Siła uderzenia była tak silna,że wyleciała przez przednią szybę nie mając szans na przeżycie. Ironią losu było też to,że kierowca tamtego auta, będąc pod wpływem alkoholu również nie przeżył. A był to właśnie On. I tak znalazłam się tu gdzie teraz jestem, siejąc tylko zamęt i same problemy.
Siedzą na miejscu pasażera w aucie ojca. Wracam do mieszkania. Swojego mieszkanie. Na moim palcu nie lśni już przepiękny pierścionek od Morgiego. Nie mogłam go oszukiwać dłużej. Kochałam go, ale nie kochałam go tak mocno. Nie jest to miłość jaką darzę szatyna. Nie złościł się, nie krzyczał, nie zwyzywał mnie od gówniar które nie wiedzą co chcą od życia. Po prostu mnie przytulił i powiedział,że cokolwiek postanowię on będzie mnie wspierał. Że zawsze będzie moim przyjacielem. Pozostali również mnie nie oceniali,pożegnałam się z nimi na lotnisku zapewniając,że nie zerwę z nimi kontaktu i dalej będziemy mogli razem współpracować. Jedynym problemem w tym wszystkim był Gregor, który natarczywie się narzucał,próbując wymusić na mnie podjęcie decyzji.
-Dobrze się czujesz ?-tato spojrzał na mnie z uśmiechem kiedy musiał zatrzymać się z powodu czerwonego światła. On miał powody do szczęścia Australijski team znów wracał na szczyty i odzyskiwał swoja rangę.
-Wracam do Niemiec-nie przemyślane decyzję przynoszą niespodziewane skutki. Szkoda tylko,że ta miała takie zakończenie. 

Thomas

Wszystko spieprzyło się w przeciągu kilku dni.  Wystarczyła jedna chwila by całe życie posypało się jak domek z kart. Widocznie tak miało być, widocznie córka Alexa nie była tą kobietą która miała na zawsze trwać przy moim boku. Jadę do domu. Do pustego domu, który będzie mi przypominał o chwilach spędzonych z Amber. Jej śmiech będzie niósł się za mną jeszcze przez jakiś czas, a jej obecność nadal będzie wyczuwalna. Pierścionek tkwi gdzieś głęboko w walizce zakopany pośród ciuchów. Lilly śpi spokojnie w swoim foteliku. To będzie jedyna kobieta w moim życiu. Ją jedną będę kochał. może to wszystko spotyka mnie z powodu tego jak kiedyś ja potraktowałem jej matkę ? Może to jest kara ?  Nie wiem. Wiem,że będę przy niej zawsze kiedy będzie tego potrzebować. A jeżeli zajdzie taka potrzeba, i Gregor skrzywdzi ją i małego ,to wtedy ja skrzywdzę jego tak,że nie pomoże mu żaden chirurg. Pogoda w Austrii pozostawiała wiele do życzenia. Padał deszcz który utrudniał cholernie widoczność na drodze, jednak udało mi się bezpiecznie dojechać do domu. Takiego szczęścia nie miała jednak osobówka którą mijałem przed zakrętem. Mimo panującego tam chaosu udało dojechać mi się do domu. Zdziwił mnie widok jaki zastałem przed drzwiami. Czekała tam pod parasolką na mnie mama Kristiny. Wyjąłem Lilly z nosidełka tak by jej nie obudzić i szybko chroniąc się przed deszcze znalazłem się pod zadaszeniem. Otworzyłem drzwi i i bez słowa wpuściłem kobietę do domu. Ściągnęła płaszcz i odwiesiła go do szafy. Również się rozebrałem i wszedłem za nią do salonu. Panowała istna cisza dopóki ona sama nie zabrała pierwsza głosu.
-Tak bardzo Cię przepraszam Thomas...za wszystko.
Spojrzałem na nią ze zdziwieniem. Ona przeprasza mnie ? Nie wiele myśląc przytuliłem ją jak to kiedyś jeszcze długo przed narodzinami Lilly miałem w zwyczaju. Bo wszystko trzeba wybaczyć.

Gregor

Z lotniska odebrała mnie siostra.  Gloria nie pytała o nic więc i ja milczałem. Milczałem analizując wszystko co się ostatni wydarzyło. Ostatnimi dniami żyłem nadzieją w oczekiwaniu na odpowiedź Amber. Nie cieszyła mnie nawet kolejna kryształowa kula do kolekcji, jedynym powodem do szczęścia był mój nie narodzony jeszcze synek. Pewnie nadal bym o tym myślał gdyby nie dźwięk telefonu który przerwał ciszę panującą w aucie.
-To Twój-burknęła Gloria. Zapewne była umówiona a musiała przyjechać po mnie, no naprawdę cholernie mi przykro. Jakbym nie miał większych zmartwień na głowie tylko jej randki.
-Greogr...Gregor-rozhisteryzowany głów Alexa w słuchawce nie zwiastuje niczego dobrego, krople deszczu uderzały głośno o szybę-Amber jest w szpitalu.
I się rozłączył.
-Zawieź mnie do szpitala-nakazałem ostrym głosem siostrze.
-Gregor co Ty ?-nie oderwała wzroku od drogi.
-Powiedziałem zawieź mnie do szpitala!
Chyba zrozumiała moja prośbę bo jechaliśmy już teraz prosto w kierunku szpitala.

Amber

Zamówiłam taksówkę która zawieźć mnie miała na lotnisko. Tato prosił bym wstrzymała się do rana, że pogoda nie jest odpowiednia. Jak zwykle nie chciałam go posłuchać, chciałam być już w domu cioci, powiedzieć jej o wszystkim. By mnie przytuliła jak wtedy kiedy dowiedziałam się o śmierci mamy. By zapewniła mnie,że wszystko się ułoży. By dała mi jakieś wskazówki jak mam to wszystko rozwiązać. Nie przypuszczałam jednak,że mój koniec będzie podobny do końca mamy. Zaraz jak taksówka odjechała spod bloku poczułam silne uderzenie w drzwi. Ścisnęło mnie coś w środku, bolało, tak strasznie bolało mnie w dole brzucha.
-Wszystko w porządku ? Proszę Pani!-nachylił się nade mną taksówkarz trzymając telefon w dłoni-już dzwonię po pomoc.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć,przed oczami zobaczyłam mamę, wyciągnęła do mnie swoje dłonie. Chwyciłam je i podążyłam za nią. Usiadłyśmy na białej ławce pośród zielonej trawy i białych stokrotek.
-Mamuś tak bardzo tęsknie-przejechała dłonią po moim policzku. Ciągle się uśmiechała. Wyglądała tak promiennie, dokładnie tak jak ją zapomniałam. Jej twarz otaczały zadbane blond włosy a twarz zdobił szeroki uśmiech.
-Jesteś taka dzielna kochanie, jestem z Ciebie tak dumna. 
-Mamuś,zawiodłam wszystkich...
-Nikogo kochanie nie zawiodłaś, musisz być silna. Musisz wytrzymać to wszystko. Masz dla kog żyć.
-Ty nie wytrzymałaś, zostawiłaś mnie samą-spojrzałam na nią z żalem.
-Ty masz przy sobie kogoś kto Cię kocha skarbie, i Ty też Go kochasz-pocałował mnie w czoło-Gregor to wspaniały człowiek, żałuję,że nie ma mnie przy Tobie.
Wstała z ławki i odeszła kawałek ode mnie.
-Mamuś-szepnęłam kiedy chciała się odwrócić i znów mnie zostawić.
-Spotkam się jeszcze kiedyś kochanie!-pomachała mi i odeszła.
Otworzyłam oczy. Nade mną stało kilku lekarzy. Byłam w szpitalu.
-Nie ma na co czekać, musimy robić cesarkę-panikowała lekarka stojąca najbliżej-inaczej dziecko nie przeżyje!

Gregor

Kiedy dotarłem do szpitala na korytarzu siedział już Alex oraz kręcił się Thomas. Czyli do niego też dzwonił. Zdezorientowana Gloria szła za mną nadal o nic nie pytając.  Alex na chwilę podniósł głowę ale zaraz ją opuścił, za to Thmoas zareagował za emocjonalnie. Jego prawa dłoń trafiła prosto w moją szczękę. Syknąłem łapiąc się za nią odruchowo a ten spojrzał na mnie z mordem w oczach.
-Gdyby nie Ty ona byłaby teraz ze mną w domu!-pchnął mnie na ścianę.
-Thomas uspokój się-odsunął go ode mnie Alex-Amber by tego nie chciała.
-Nie dowiem się co by Amber chciała!-ryknął-słyszałeś,szanse,że oboje to przeżyją są minimalne.
 Zaraz,że co ? Mogę stracić albo ja albo syna ? Ja nie mogę stracić nikogo z tej dwójki! Oboje mają żyć! Gdybym tylko mógł coś zrobić a nie bezczynnie siedzieć wśród nich na tym korytarzu. Z minuty na minutę mój strach był coraz większy. Pielęgniarka proponował mi lód by zapobiec spuchnięciu twarzy ale ten ból nie porównywany był z bólem serca. Nic więc dziwnego jak zerwałem się z krzesełka niemal z pojawieniem się lekarza wychodzącego z sali operacyjnej.
-Panna Pointenrner prosiła by przyszedł do niej niejaki Greogr-Thomas i Alex spojrzeli na mnie.
-To znaczy,że oni ?
-To znaczy,że ma pan iść na chwilę do sali po operacyjnej. Pod bacznym spojrzeniem tej dwójki skierowałem się do wskazanej sali. Przez szybę dało się dostrzec jak dwie pielęgniarki układają maleńkiego noworodka w inkubatorze. Jak się domyślałem był to mój synek. Nie miałem jednak czasu na obserwacji bo musiałem udać się do dziewczyny która kocham. Wszedłem po cichu do sali. Leżała na łóżku przykryta białą kołdrą i podpięta do różnych urządzeń.
-Gregor-szepnęła cicho kiedy znalazłem się koło jej łóżka. Chwyciłem jej dłoń. Była zimna.
-Cii..nie możesz się męczyć. Mamy ślicznego synka-uśmiechnąłem się do niej czując łzy na policzku.
-Gregor, wychowaj go na dobrego człowieka-przełknęła ślinę i na tyle ile mogła silniej ścisnęła moją dłoń.
-Razem go wychowamy Amber, razem-spojrzałem na nią.
-Kocham Cię Gregor-zanim doszedł do mnie sens tych słów zobaczyłem jak delikatnie zamyka oczy, a potem doszedł do mnie przeraźliwy pisk tych cholernych maszyn.
Nie widziałem już nic oprócz lekarzy walczących o przywrócenie jej życia.

Szczerze ? Miałam trzy różne wersje tego rozdziału ale wygrała ta. Został już tylko epilog.